Atan kciuki są &&&&&
A mnie szlag totalny trafia. Choć nie -teraz to już z sił kompletnie opadłam.
Przychodzi M i mówi, że zawór od grzejnika w garażu (królestwo - chociaż słowo "bajzel" bardziej byłoby tu na miejscu - dziadka) nie działa (chciał przy naszej skodzinie centralny naprawić). Spekulacje - chyba zardzewiał, a może - o zgrozo! - zamarzł (no bo dziadek nie może go zostawić jak normalny człowiek odkręconego, tylko ma jakąś bajkę, żeby odkręcać-zakręcać). Ja nie kontroluję, bo zazwyczaj przy małym mrozie dziadek już lata, że musi "garaż odkręcić" bo mu szyby (!) zamarzną (no rzeczywiście - zamarznięte szyby to największy problem w garażu).No i jak dziadek wrócił do domu, to pytam czy grzejnik w garażu odkręcał... "Tak, dwa dni temu odkręcił go na chwilę, na pół gwizdka".
No zaje...ty jest!!! Nie ma co! Na dworze po -25 stopni, a ten zakręca grzejnik w garażu. No i zanim się ktokolwiek zdążył zorientować, poleciał ten grzejnik... rozgrzewać!
No cudnie - ogień w piecu na full, a ten zamarznięty grzejnik będzie odmrażał. Skutek oczywisty (bo jak się okazało - zgodnie z przewidywaniami) mróz już zdążył ten grzejnik rozerwać. I szybko, niech mu mój M pomoże zatamować wyciek, bo woda się leje! Zawór niesprawny (ale dziadkowy grzejnik jest the best - mucha nie siada - całkowicie sprawny), zakręcić się nie da. Kur... całe szczęście, że po sąsiedzku hydraulik mieszka. I jeszcze większe szczęście, że zastałam go w domu, bo awarii mnóstwo - co chwilę gdzieś jeździ, nie mówiąc że sam własne auta rozmrażał...
Szybkie gaszenie ognia, zakręcanie zaworów to nic...
Białej gorączki po prostu dostałam, jak się dowiedziałam, że dziadek kompletnie nie rozumie, jak to się mogło stać (że niby skąd zawór zakręcony, bo on miał przecież w garażu ciepło - świadczyć o tym miały niezamarznięte szyby; no ludzie, błagam, trzymajcie mnie
), no i jak to w ogole mozliwe, że zawór był zakręcony (ostatecznie stwierdził, że koty musiały go zakręcić - tu już MOCNO PRZEGIĄŁ
).
I jeszcze zaczął hydraulikowi jakieś stare pordzewiałe zawory podtykać do zatamowania rury (bo grzejnik trzeba było odciąć po prostu) - wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!
Jak już sytuacja prawie opanowana, dostało mi się od M, bo poleciał grzejniki na powrót odkręcać i powiedział, że trzeba będzie zaraz do pieca dorzucić (przekonana byłam, że się tym zajmie sam - a tymczasem za 10 minut krzyczy, że w piecu prawie wygasło, że przecież mówił, że trzeba dorzucić...).
Ja stoje w kapciach na dworze (durna, durna, durna - ja oczywiście - obym tego jutro nosem nie przypłaciła), a ten... się pindrzy, bo się umówił z dawno nie widzianym kolegą (czyli jednym z tych, co go odwiedził wczoraj wieczorem)
Nieważne, że chciał dziś akryl kłaść - położył cokolik z 10 płytek przy ścianie (ot, cała dzisiaj praca jego), obiadu nie tknął (ciekawe kto go zje) i wybył... Jak na wyjezdnym (bo nawet sobie przypomniał łaskawie "daj buzi" - którego i tak ostatecznie nie dostałam) zapytałam, kiedy znajdzie czas dla mnie, to oczywiście wielka obraz i foch i afera, ale oczywiście i tak pojechał.
No kochany jest że hej.
A potem dzwoni do mnie ten jego kolega z pytaniem czy M już wyjechał, bo coś tam jeszcze chciał, żeby wziął, a dodzwonić się do niego nie może - znając życie pewnie jak zwykle ma rozładowany telefon, albo problemy z zasięgiem (no, rozumiem, że telefon czasem spadnie i może się zepsuć, ale jak się nim celowo rzuca w napadzie furii, to już MUSI sie zepsuć). No i tyle mojego gadania, żeby miał przy sobie SPRAWNY telefon, był uchwytny, bo nie znam dnia ani godziny
No załamka po prostu... Choć nie mam juz siły na złość, płacz - cokolwiek... Ot - wszystko mi wisi.
No to się pożaliłam - przepraszam, że znów nabazgrałam na pół strony. Ale odrobinę mi lepiej, że mogę się pozalić.
I wypiłam już całą herbatkę z miodkiem i cytrynką. Zaraz wezmę jeszcze rutinoscorbin - może mnie nie rozłoży. Ale głowa coś zaczyna ćmić, a nie mam ochoty na ból głowy.
Starczy, że mnie biodra bolą (
Manta mnie też); wczoraj M obiecał mi masaż, ale właśnie zwalili się ci jego znajomi, a potem M piwko (odważny jest - ja mu mówię, że może jednak za miesiąc będę rodzić bo czuję czasami skurcze i biodra mi właśnie mocno dają w kość i ciągłe parcie na pęcherz, a ten jak nigdy nic piwko otwiera), papierosek i poszedł spać, zanim ja z łazienki wyszłam...
edit:
A siem poodstresuję nieco
Somebody That I Used to Know - Walk off the Earth (Gotye - Cover) - YouTube