V
villandra8
Gość
Ale numer! Po raz pierwszy napisałam ZA DŁUGIEGO POSTA
No to co u nas...
Wczoraj byliśmy na spotkaniu z forumowiczkami regionalnymi. Było bardzo fajnie
A dziś nerwy, bo bardzo liczyłam na panią alergolog z naszego ośrodka (jednocześnie specjalista chorób dziecięcych, więc to ona bada dzieci przed szczepieniem); wczoraj do pediatry naszej dostać sie nie udało, bo było dużo ludzi. A głowa Rafał wczoraj wyglądała po prostu tragicznie - jeden wielki strup
No i tak - najpierw zapytała czy ktoś w rodzinie choruje na łuszczycę (nie), potem o kosmetyki, których używamy (oillan i emolium, więc nie ma się czego czepić), a potem zawyrokowała... AZS (a jak! Ale czego ja się spodziewałam, jak nie standardowej spychologii? No bo przecież jak nie wiadomo co się dzieje ze skórą, to wiadomo - na pewno AZS). A czemum sceptyczna?
Internistka dała nam triderm i cześć (ani skąd się to wzięło - "no takie zmiany mogą się robić", ani co to - bo sama nie wiedziała).
Potem przyszła kolej na pediatrę (i tu jeszcze najsensowniej było): triderm tylko w ostateczności (raz dziennie, do 3 dni), raczej smarować laticortem (inteligentnie powiedziałam, że mam w domu, a w domu zonk - bo laticort jest, ba! nawet dwie tubki! Tyle, że obie po terminie - więc dzisiaj poprosiłam panią alergolog o wystawienie tej recepty), że laticort łagodniejszy to można nawet dwa razy dziennie.
Jej diagnoza: alergia kontaktowa (moje zapytanie o pierze - nie, bo musiałyby byc takie zmiany cały czas <brzmi logicznie > - raczej kot <i tu juz się nie zgadzam, bo Rafal nie ma z nimi kontaktu ani bezpośredniego ani pośredniego - chyba że wziąć za takowy oddychanie tym samym powietrzem w obrębie podwórka. No i teoria "cały czas" moim skromnym nieuczonym zdaniem też się tu kłania...)
Dziś lekarz nr 3 czyli alergolog wyskakuje mi z tym AZS.
Triderm kazała mi zostawić dla siebie (a po kiego grzyba mi on - i czy to ja sobie wymyśliłam, żeby dziecku go kupić? Laticort też raczej nie, a jak już, to raz dziennie do trzech dni (brzmi znajomo?). A poza tym emolium - 6xdziennie (nieważne którym konkretnie specyfikiem, byle emolium - widać MARKA emolium ma cudotwórcze działanie)
(I dziwić się potem, że człowiek sam szuka - jak co lekarz, to zupełnie inna diagnoza)
Jak orzekła alergolog - mamy klasyczne objawy AZS i miejsce występowania też typowe.
No to rżnę głupa i pytam co to w ogóle to całe AZS (wrodzone uszkodzenie skóry - ok).
A od czego to (od wszystkiego <> - od jedzenia, od powietrza, od pierza <poduszki, kołdrę KONIECZNIE zmienić; dobrze że o kocie nie wspomniałam, bo jak nic, kazałaby się go pozbyć>, od tego , że dziecko się drapie...
A czy to takie przejściowe, minie czy na zawsze (trudno powiedzieć, bo to teraz tak będzie - raz mocniej, raz słabiej, ale u większości dzieci do 5 r.ż. choroba wchodzi w stadium remisji i znika <no to ładne mi AZS, co znika z wiekiem - ja myślałam, że z tym się rodzi i UMIERA - na starość oczywiście>)
No a co z tym robić (NIC - natłuszczać emolium); zwyczajnie się pogodzić, że dziecko przez następne pięć lat ma mieć na głowie jeden wielki strup? O nie, nie, nie...
A jeśli już miałoby być AZS, to to się chyba jakoś potwierdza; bo jak na razie to dla mnie strzelanie kulą w płot - a nuż trafimy
No to pytam jeszcze o pasożyty - oczywiście Rafał jest za mały Że niby skąd (a jeśli ja mam? - Jak mama myje ręce, to nie zarazi <no ale moje ręce nie są NON STOP czyste, a tym bardziej nie sterylne>; ponoć nie ma opcji, bo... <I TU HIT> ... małe dziecko jest w stanie się zarazić pasożytami jedynie z piaskownicy przez piasek
No to ja mam kapitalny pomysł na pozbycie się problemu pasożytów u WSZYSTKICH dzieci - po prostu zlikwidujmy wszystkie piaskownice Eureka!
Znalazła się specjalistka - phi!
Nie pozostaje mi nic innego, jak uderzyć do dermatologa dziecięcego - jutro będę działać w tym kierunku.
No i jeszcze się raz zamelduję z tym u naszej pediatry, bo w sumie w odwodzie mam jeszcze jej receptę na zyrtec (z którym kazała się na razie wstrzymać i w razie W się pokazać). Oczywiście nie omieszkam wspomnieć, co wymyśliła jej koleżanka.
A jak to zawiedzie, to pozostanie droga po zielonym dywanie (tylko skąd te zielone brać).
Normalnie wkurzyła mnie baba tym AZS-em. Sorry - ale jakoś mało przekonująca była.
I wiem, że tak łatwo nie odpuszczę i będę szukać dalej. Aż znajdę.
A teraz zmiatam spać (taz. najpierw wycieczka wodoznawcza do łazienki) - mam nadzieję, że nikt przy czytaniu mojej powieści nie zaśnie
No to co u nas...
Wczoraj byliśmy na spotkaniu z forumowiczkami regionalnymi. Było bardzo fajnie
A dziś nerwy, bo bardzo liczyłam na panią alergolog z naszego ośrodka (jednocześnie specjalista chorób dziecięcych, więc to ona bada dzieci przed szczepieniem); wczoraj do pediatry naszej dostać sie nie udało, bo było dużo ludzi. A głowa Rafał wczoraj wyglądała po prostu tragicznie - jeden wielki strup
No i tak - najpierw zapytała czy ktoś w rodzinie choruje na łuszczycę (nie), potem o kosmetyki, których używamy (oillan i emolium, więc nie ma się czego czepić), a potem zawyrokowała... AZS (a jak! Ale czego ja się spodziewałam, jak nie standardowej spychologii? No bo przecież jak nie wiadomo co się dzieje ze skórą, to wiadomo - na pewno AZS). A czemum sceptyczna?
Internistka dała nam triderm i cześć (ani skąd się to wzięło - "no takie zmiany mogą się robić", ani co to - bo sama nie wiedziała).
Potem przyszła kolej na pediatrę (i tu jeszcze najsensowniej było): triderm tylko w ostateczności (raz dziennie, do 3 dni), raczej smarować laticortem (inteligentnie powiedziałam, że mam w domu, a w domu zonk - bo laticort jest, ba! nawet dwie tubki! Tyle, że obie po terminie - więc dzisiaj poprosiłam panią alergolog o wystawienie tej recepty), że laticort łagodniejszy to można nawet dwa razy dziennie.
Jej diagnoza: alergia kontaktowa (moje zapytanie o pierze - nie, bo musiałyby byc takie zmiany cały czas <brzmi logicznie > - raczej kot <i tu juz się nie zgadzam, bo Rafal nie ma z nimi kontaktu ani bezpośredniego ani pośredniego - chyba że wziąć za takowy oddychanie tym samym powietrzem w obrębie podwórka. No i teoria "cały czas" moim skromnym nieuczonym zdaniem też się tu kłania...)
Dziś lekarz nr 3 czyli alergolog wyskakuje mi z tym AZS.
Triderm kazała mi zostawić dla siebie (a po kiego grzyba mi on - i czy to ja sobie wymyśliłam, żeby dziecku go kupić? Laticort też raczej nie, a jak już, to raz dziennie do trzech dni (brzmi znajomo?). A poza tym emolium - 6xdziennie (nieważne którym konkretnie specyfikiem, byle emolium - widać MARKA emolium ma cudotwórcze działanie)
(I dziwić się potem, że człowiek sam szuka - jak co lekarz, to zupełnie inna diagnoza)
Jak orzekła alergolog - mamy klasyczne objawy AZS i miejsce występowania też typowe.
No to rżnę głupa i pytam co to w ogóle to całe AZS (wrodzone uszkodzenie skóry - ok).
A od czego to (od wszystkiego <> - od jedzenia, od powietrza, od pierza <poduszki, kołdrę KONIECZNIE zmienić; dobrze że o kocie nie wspomniałam, bo jak nic, kazałaby się go pozbyć>, od tego , że dziecko się drapie...
A czy to takie przejściowe, minie czy na zawsze (trudno powiedzieć, bo to teraz tak będzie - raz mocniej, raz słabiej, ale u większości dzieci do 5 r.ż. choroba wchodzi w stadium remisji i znika <no to ładne mi AZS, co znika z wiekiem - ja myślałam, że z tym się rodzi i UMIERA - na starość oczywiście>)
No a co z tym robić (NIC - natłuszczać emolium); zwyczajnie się pogodzić, że dziecko przez następne pięć lat ma mieć na głowie jeden wielki strup? O nie, nie, nie...
A jeśli już miałoby być AZS, to to się chyba jakoś potwierdza; bo jak na razie to dla mnie strzelanie kulą w płot - a nuż trafimy
No to pytam jeszcze o pasożyty - oczywiście Rafał jest za mały Że niby skąd (a jeśli ja mam? - Jak mama myje ręce, to nie zarazi <no ale moje ręce nie są NON STOP czyste, a tym bardziej nie sterylne>; ponoć nie ma opcji, bo... <I TU HIT> ... małe dziecko jest w stanie się zarazić pasożytami jedynie z piaskownicy przez piasek
No to ja mam kapitalny pomysł na pozbycie się problemu pasożytów u WSZYSTKICH dzieci - po prostu zlikwidujmy wszystkie piaskownice Eureka!
Znalazła się specjalistka - phi!
Nie pozostaje mi nic innego, jak uderzyć do dermatologa dziecięcego - jutro będę działać w tym kierunku.
No i jeszcze się raz zamelduję z tym u naszej pediatry, bo w sumie w odwodzie mam jeszcze jej receptę na zyrtec (z którym kazała się na razie wstrzymać i w razie W się pokazać). Oczywiście nie omieszkam wspomnieć, co wymyśliła jej koleżanka.
A jak to zawiedzie, to pozostanie droga po zielonym dywanie (tylko skąd te zielone brać).
Normalnie wkurzyła mnie baba tym AZS-em. Sorry - ale jakoś mało przekonująca była.
I wiem, że tak łatwo nie odpuszczę i będę szukać dalej. Aż znajdę.
A teraz zmiatam spać (taz. najpierw wycieczka wodoznawcza do łazienki) - mam nadzieję, że nikt przy czytaniu mojej powieści nie zaśnie