Angel ja myślę, że jabłuszko zwycajnie potrę - mam taka tarkę właśnie dla maluchów; ewentualnie przez... praskę do czosnku. I tak z pół łyżeczki tylko. Albo trochę soczku właśnie. Zobaczymy w poniedziałek na zakupach. A z marchewką to raczej próbować nie będę, bo marchewka działa znowu w drugą stronę - zatwardzająco, więc raczej jednoskładnikowo...
Jej, ja tez muszę się zacząć wgłębiać w temat rozszerzania diety w praktyce, bo ta praktyka już za rogiem (a wydawało mi się "kiedy to będzie").
No i taki brak kupona to też nie w stylu Rafała, ale się zastanawiam czy mu sie to po prostu nie zmienia (dziś nadal brak - od czwartku czyli też prawie 3 doby); qrcze - jakby nie ten antybiotyk po drodze, to bym się pewnie w ogóle tym nie przejmowała, a tak to nie wiem czy taka jego nowa uroda czy coś tam leki podziałały
Mini u nas jak już to właśnie od sprawdzonych źródeł się kupuje czyli od gospodarzy, co to na handelek przyjadą; wszystko sprawdzone
(urok zycia w małej pipidówie ;-)); hiper, super, truper-markety odpadają w tym temacie
kindzia wiem, że z czopkiem nie należy przesadzać, żeby organizmu nie rozleniwić; dla mnie to naprawdę ostateczność i staram się unikać, ale czasami intuicja podpowiada mi, że to najlepsze rozwiązanie i zazwyczaj się nie mylę (bo jak poszła kupa, to za fajna nie była - bardzo taka śluzowata i zielonawa dość). No i tez jak u
Angel - czopek nawet się nie zdązy rozpuścić. A że teraz właśnie taka dziwna sytuacja u nas i już sama nie wiem jak ją ugryźć, to właśnie o tym jabłuszku myślę i pewnie w poniedziałek pójdzie w ruch. Bo jak był na antybiotyku, to nie było żadnych wątpliwości i czopek (ćwiartka) dwa razy załatwił sprawę. A teraz to mam zagwozdkę - cóż, przyjdzie mi się uzbroić w cierpliwość.
U nas normą było juz od długiego czasu 2-3 kupy na dzień, odstępstwem raz na kilka dni tylko jedna, albo aż cztery... A teraz 3-4 dni bez i podejrzewam, że i dłużej by potrwało...
Maria ja próbuję tak nie częściej niż 1-2 razy na dzień mu butlę zaproponować, przy czym staram się uchwycić taki moment, kiedy ma dobry humor, nie jest zniecierpliwiony ani bardzo głodny (co nie jest łatwe, ale podobnie jest z leżeniem na brzuszku - nieraz rozgląda się i co rusz próbuje, kiedy indziej zaczyna sie płacz, jak tylko go przewrócę - a "warunki " pozornie te same). No i próbuję właśnie z zawartością - herbatka nie smakowała, wodę dało się przłknąć, mleczko było dobre, ale jednak coś z nim było nie tak - czemu ten cycuś taki nie cycowy?
).
No i jak widzę, że nie bardzo ma ochotę na próbowanie butelki, to nic na siłę - odpuszczam mu, daję cyca i za chwilę np. znowu próbuję - jak się nie da, to odpuszczam całkowicie.
Z drugiej strony wielkiego musu nie mam, żeby musiał umieć pić z butli. Właściwie jakby dobrze spojrzeć, to za jakieś 2-3 miesiące można próbować uczyć powoli picia z kubka czy bidonu...
Ślad po szczepionce (na gruźlicę) nadal jest - u nas się już nie babrze, choć jeszcze niedawno tez było znac ropę, ale nadal trudno go nazwać zagojonym. Za to po drugim szczepieniu (tym pierwszym w ośrodku), to po jednym wkłuciu wciąż ma takiego małego sińca
Oj, my też dzisiaj pospali sporo (w nocy przespałam aż 3h, więc i mnie zmogło).
O! Się obudziłem - to idziemy jeść ;-)