Hej - ja czytam jak zwykle od rana, po południu zaczęłam odpisywać i już mi nie doszło...
Pere raczej złote dziecko masz, co skacze spokojnie
Mini mi położna powiedziała, że jak się mądry lekarz trafi, to nie zaleca latem codziennej dawki wit.D, zwłaszcza jak (my) mamy gdzie wyjść na dwór i nałapać naturalnie. Bo wszyscy krzyczą o niedoborze i krzywicy, a nikt nie zwraca uwagi na to że przedawkowanie wit.D żadnym dobrodziejstwem też nie jest.
Ja daję jeszcze łączoną K+D, ale z opakowania 45szt. mam jeszcze troszkę, bo nie daję codziennie; jak przejdziemy na samą D, to też nie będzie każdego dnia.
Na temat jedzenia to ja się chyba wcale nie powinnam wypowiadać (bo samam już nie wiem co mam jeść
), ale generalnie nie mogę się nie zgodzić z
renią i Mini - choć bardzo chciałam jeść wszystko jak leci, to okazuje się, że mój panicz też odczuwa moje grzechy kulinarne. Dziś jest tego przykładem: rano zamiast zwyczajowej kupy było mnóstwo stękania uwieńczonego kupką, za jakiś czas znowu mega prężenie, stękanie, bączki i nic, nic, nic - długi czas, zaśnięcie i chwila spokoju, ale potem spektakl od nowa; w końcu nie wytrzymałam - dałam kawałeczek czopka glicerynowego - przyniósł pożądany efekt czyli ulgę dziecku. A wczoraj pozwoliłam sobie na pieczone ziemniaczki nieco mocniej przyprawione i marchewkę (właśnie, bo...)
W zeszłym tygodniu zjadłam na kolację dżem z owoców leśnych - skutek podobny: ranek pusto, dużo stękania - jak poszło po południu, to ledwie pampers pomieścił i bardzo wodnisto.
Też skłaniam się ku teorii, że marchewka małemu nie pomaga - w szpitalu była codziennie i nie było za fajnie. Potem w domu kontynuowałam marchewkowe delicje, aż mi gdzieś tu przemknęło, że marchewka może mieć związek z ciężkim wypróżnianiem. No i jak nie jem marchewki, to zdecydowanie lepiej. Z jabłkami było to samo - w grę wchodzi jedynie kompot, a surowe niet
No cóż - trafił mi się egzemplarz...
Ale jak się wyczyści u małego skóra, to będziemy po kolei wprowadzać wszytskie te rzeczy i obserwować czy rzeczywiście w nich leży problem (kochane mleczko we wszystkich odmianach /tęskni/)
Zresztą, jutro nawiedza nas położna, to może podpowie coś odkrywczego...
No i u nas też chyba jakiś skok - wczoraj zalpanie grzechotki, dzisiaj po południu ryk jak tylko mama zniknęła z pola widzenia, więcej wiszenia na cycu, marudzenie przy nim...
Rosną nam nasze maluszki
Kawa... Wiem, że jest dostępan kawa dla karmiących - Bocianek. Choć nie wiem ile ma wspólnego z kawą... Raz, że nie próbowałam, dwa że ja w ogóle nie kawowa jestem.
Ale osobiście uważam, że picie kawy przy karmienu ma wpływ. Choć mleko z kawą w niewielkich ilościach zapewne nie aż tak ;-)
renia u mnie "specjalistą" od kroweigo mleka jest teść - bo specjalnie jeździł po takie dla mojego M, którego biedna teściowa wodą a nie mlekiem (bo takiej wody mlekiem nazwać nie móżna było) wykarmił. Mlekiem z kaszką albo budyniem (może dlatego teraz czasami M ma budyń zamiast mózgu?
)