Rozumiem zmęczenie. Mój synek ma 4 msc i też z tych dzieci bardzo wymagających i potrzebujących bliskości. Przez pierwsze 2 msc wisiał prawie że 24hna dobę tylko na mnie, mąż był poirytowany i rozczarowany, że synek nie chce się tulić u niego. A potem się bał z nim zostawać.
Teraz się uczą siebie, zachęcam męża, by z nim przebywał co raz częściej. Przy gościach daję mu go rąk, sama siadam i odpoczywam. Jak mały płacze i widzę wołanie o pomoc w oczach męża, to podpowiadam co zrobić. Wyłapuję dobre momenty i komentuję, jak dobrze jest u taty
Jestem z tych matek, które bardzo boją się o swoje dziecko, mój pierworodny, ale staram się czasami ugryźć w język, żeby odseparować małego od siebie i by nawiązał więź z tatą. Często też zachęcam gości do zabawy z małym. Na początku obok mnie, potem wychodzę pod pretekstem siku
Ciężko mi bardzo, ale wiem że to dla naszego dobra.
Rozmawiamy dużo z mężem. Mówię mu o swoich potrzebach. Ustaliliśmy, że mąż wstaje w nocy do małego w weekendy (bo nie musi wstać do pracy), wychodzi z nim na spacer popołudniu, a ja mam czas dla siebie, by odpocząć. Tylko rozmowa i ustalenie podziału opieki może pomóc. U nas szło to etapami, bo chłopaki musiały się nauczyć siebie, a mąż uwierzyć w to, że jest dobrym tatą. Nie było łatwo. Często wracał wcześniej że spaceru, bo mały wył, ale w końcu zaskoczyło i oboje cieszą się z przebywania razem.
A i zgadałam się z innymi mamami na osiedlu. Od razu raźniej z kimś pogadać, kto czuje się tak, samo jak ty
I też miałam dość synka, jak wisiał non stop na mnie, czułam się okropnie, przemęczona i sfrustrowana i sama w tym wszystkim. To normalne uczucie.
Porozmawiaj z mężem, o swoich uczuciach, podzielcie się obowiązkami nad małą. Trzymam kciuki