reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Początek przedszkola

Dziewczyny, a powiedzcie, czy w przedszkolach u Was jest adaptcja we wrześniu? Że mama/tata/opiekun zostaje z dzieckiem na chwile w sali, aż dziecko samo zostanie bez większego płaczu- i tak przez nawet kilka dni? Bo tu w De to normalne, że rodzic towarzyszy dziecku na początku, nawet i miesiąc.
A dzwonilam do przedszkola w Pl i powiedzieli, ze nie ma adaptacji z rodzicem. Dziecko zostaje i juz. Coprawda mój pójdzie tam jako 4latek dopiero. Ale to takie smutne, żeby dziecko w obcym miejscu tak nagle zostawic i juz? Czy przesadzam... za moich czasów tez nie bylo takiej adaptacji, a teraz jakoś inaczej to widzę😅
U nas w publicznym przedszkolu jest adaptacja przez 2 dni 31 sierpnia i 1 września przez 2 godziny. W ciągu tych dwóch godzin najpierw rodzic będzie w sali z dzieckiem, potem rodzice będą musieli wyjść i panie mają wtedy obserwować, z którymi dziećmi będą miały najtrudniej ;)
 
reklama
Ok, czyli nic sie nie zmieniło od 30 lat 😅 wtedy ja bylam w przedszkolu. A jak sobie radzilyście, kiedy dziecko płacze rano za Wami? Ja bym wyła jak bóbr
Niestety, szkolnictwo w dalszym ciągu dość mocno odczłowieczenie. To moje zdanie.

Ja płaczących dzieci nie zostawiam. Zawsze staram się je uspokoić i zachęcić do wejścia. Czekam, aż będą gotowe. Raz Pani na siłę zerwała że mnie synka. To był pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej na coś takiego nie pozwoliłam. Po prostu czekałam, aż synek się uspokoi. Nie było można wchodzić do sali, więc mówiłam, że posiedzę chwilę i poczekam. I siedziałam. Najczęściej po wejściu dzieci wchodziły w zabawę. Długo szły na 3 h zaledwie. Aż któregoś dnia, moje najbardziej bojące się dziecko oznajmiło mi, że za szybko po nich przychodzę, że nie zdążyło się pobawić. Od tego czasu zostają dłużej. Poza tym dzieci stałe chorowały i więcej były w domu niż w przedszkolu. To też trzeba wliczyć.
 
Niestety, szkolnictwo w dalszym ciągu dość mocno odczłowieczenie. To moje zdanie.

Ja płaczących dzieci nie zostawiam. Zawsze staram się je uspokoić i zachęcić do wejścia. Czekam, aż będą gotowe. Raz Pani na siłę zerwała że mnie synka. To był pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej na coś takiego nie pozwoliłam. Po prostu czekałam, aż synek się uspokoi. Nie było można wchodzić do sali, więc mówiłam, że posiedzę chwilę i poczekam. I siedziałam. Najczęściej po wejściu dzieci wchodziły w zabawę. Długo szły na 3 h zaledwie. Aż któregoś dnia, moje najbardziej bojące się dziecko oznajmiło mi, że za szybko po nich przychodzę, że nie zdążyło się pobawić. Od tego czasu zostają dłużej. Poza tym dzieci stałe chorowały i więcej były w domu niż w przedszkolu. To też trzeba wliczyć.
ale jak rodzice pracują to nie będą siedzieć w płaczącym dzieckiem w szatni godzinę czy dwie póki się nie uspokoi.
Dziecko z początku będzie płakać i to normalne. Mój syn płakał od wejścia do przedszkola od września do stycznia. I nie, nie zrobiłam mu żadnej traumy, bo przychodzac po niego po pierwszych dwóch tygodniach marudził, że za szybko go odbieram.
 
Mój potrafił w lipcu płakać rano. I to tak, że aż się zanosił. Mimo to szedł do przedszkola. Później pani mi wysyłała zdjęcie, jak od razu po śniadaniu bawił się z innym chłopcem. Ostatni dzień przedszkola też rano płakał, aż sąsiedzi słyszeli. Jak po niego przyszłam po obiedzie, to synek udawał, że mnie nie widzi. Jak zapytałam, dlaczego, to powiedział, że za szybko przyszłam i on jeszcze nie chce kończyć zabawy. Musiałam czekać 10 minut, aż się jeszcze troszkę pobawi.
Widzę, że mojemu synkowi jest trudno się rano wybrać. Jak już się wybierze to jest fajnie, ale próby opuszczenia domu przed 10 są trudne. Mimo, że wstaje o 6. Nie będę siedziała z nim w szatni do 10, bo oni mają plan zajęć, który zaczyna się o 8. Mają posiłki, zabawy, atrakcje. I synek z tego korzysta. Tylko poranne rozstania są trudne. Teraz ma wakacje, a we wrześniu zobaczymy, jak będzie.
 
ale jak rodzice pracują to nie będą siedzieć w płaczącym dzieckiem w szatni godzinę czy dwie póki się nie uspokoi.
Dziecko z początku będzie płakać i to normalne. Mój syn płakał od wejścia do przedszkola od września do stycznia. I nie, nie zrobiłam mu żadnej traumy, bo przychodzac po niego po pierwszych dwóch tygodniach marudził, że za szybko go odbieram.
Uważam, że płacz dziecka nie jest normalny. Moje dzieci nie płakały idąc do przedszkola. Ale były przygotowane. I nie ma to nic wspólnego z tym, czy się pracuje, czy nie. To kwestia podejścia.
 
Uważam, że płacz dziecka nie jest normalny. Moje dzieci nie płakały idąc do przedszkola. Ale były przygotowane. I nie ma to nic wspólnego z tym, czy się pracuje, czy nie. To kwestia podejścia.
absolutnie się nie zgodzę. Mam za sobą dwójkę dzieci z przedszkola i tak, płacz jest normalny. Pierwsze rozstania z mamą, cały dzień z obca panią i pełno dzieci - więc płacz jest oznaką strachu i to jest NORMALNE. I jak Twoje nie płakały skoro napisałaś, że płakały? Zdecyduj się.
A rodzic pracujący nie będzie siedział w szatni do 9:00 mając do pracy na 8:00.
 
Ja to czasem mam wrażenie, że panie to się powinny zająć mami ;-)
I serio nie wyobrażam sobie, że do sali 20 dzieci wchodzi także 20-stu rodziców (bo każdy na ma na 8.00 do pracy), to dla dziecka jest dopiero niepotrzebne mieszanie w głowie...
 
Ta, będę siedzieć z dwójką płaczących dzieci, dopóki nie zachcą wejść do środka. Co tam praca. Jak któryś z moich klientów dostanie wezwanie z US lub ZUS to napiszę, że źle obliczyłam należność, bo siedziałam większość czasu pracy w szatni z dzieckiem, bo płakało, a płacz dziecka nie jest normalny.

I potem rośnie młodzież, która nie umie sobie poradzić z najmniejszą przeszkodą, bo rodzice nauczyli, że wszystkie patyczki, o kłodach nie mówiąc, spod nóg usuną. Życie jest ciężkie, a każdy ma jakieś stresy. Im szybciej nasze dzieci nauczą się oswajać stresy adekwatne do swojego wieku, tym dla nich lepiej. Ma trzy lata, musi rozstać się z mamą. Ma osiemnaście, musi przed trójką obcych ludzi opowiedzieć o Izabeli Łęckiej. Ma czterdzieści, musi z czegoś płacić rachunki. Takie życie.
 
reklama
I jeszcze trochę inny punkt widzenia. Małe dzieci (tak, bo 3latek to wciąż małe dziecko) radzą sobie ze stresem inaczej niż dorośli - więc płaczą. Ja jako stara baba zmieniając prace, też się stresuje, boli mnie brzuch, jestem zła i nerwowa - ale nie płacze, bo już umiem radzić sobie ze stresem, maluch nie.
 
Do góry