Wciąż pozostaje to samo pytanie, co jest kwestią charakteru, a co nie. Nie ma lękliwych charakterów. Czy takich, które stronią od innych. Niestety to często jest czymś sprowokowane.
Sama jestem, a raczej byłam introwertykiem. Nauczyłam się mówić. Stronilam od ludzi. Nauczyłam się być wśród nich. Wszystkiego się bałam. Zawsze mówili o mnie cycus mamusi. Dziś mam swoje lata i choć wielu rzeczy się nauczyłam wciąż funkcjonowanie w społeczeństwie jest dla mnie trudne. Dlatego też łatwiej zrozumieć mi takie dzieci i uważam, że zostawianie ich bez pomocy dobre nie jest.
Mam też 2 dzieci odmiennych charakterów. Mają za sobą terapię przerozniste, nie dlatego, że ja chciałam, czy mi się charakter dziecka nie podobał. Po prostu tego wymagały. Terapię pomagały mi do dziecka dotrzeć, pomóc mi zrozumieć jego świat. To wszystko razem dawało narzędzia, bym ja, jako matka, mogła pomoc moim dzieciom odnaleźć sie w otaczającym ich świecie, bez potężnego leku, jaki w sobie długo nosili. To pomagalo też bardziej akceptować ich odmienny, nie tyle charakter, co zachowania, które są inne niż "z regoly" mają dzieci.
Jako matka cieszyłam się, że mam spokojne dzieci. Dziś wiem, że to właśnie na te tak zwane grzeczne dzieci trzeba zwrócić szczególną uwagę. Niestety
@Malina126 znów przykład z mojego ogródka. Mój synek będzie prawdopodobnie zdiagnozowany w przyszłości jako człowiek z ADHD. I chodzenie po ciężkich terapiach, bo matce nie podobało się jego zachowanie (to nie sarkazm, tylko szczera prawda) skutkuje tym, że niemal tego po nim nie widać. A on wie, jakie jego zachowania mogą innym przeszkadzać. Uczy się wyrażać emocje i je odreagowywać nie raniąc siebie i innych. Powoli zaczyna mówić w sposób zrozumiały dla społeczeństwa. Potrafi prosto siedzieć, rysować i pisać, choć jeszcze nie ma poprawnego chwytu pisarskiego. Ma już na tyle silne rączki, że może przeciągać się lina, chustach sam na bójce, wspina się po drzewach, a kiedyś nawet na brzuchu w podporze nie potrafił 5 minut wyprzeć. I nie mówię, o okresie niemowlęcym. Moja córeczka zaczyna zwracać uwagę na innych ludzi. Uczy się wchodzić w interakcje. Ma zamiar spędzić kilka dni i nocy sama u babci. Nauczyła się jeździć na rowerze, choć trudno jej utrzymać w pełni równowagę. Wciąż potyka się o własne nóżki, ale umie skakać i biegać. Idzie do przedszkola z uśmiechem mimo, że grupa liczy ok 30 dzieci. Wychodzi na zewnątrz jak kosze trawę kosiarka, czy sama trzyma blender lub mikser z pomocą jak robimy smakołyki. Dziś sobie śpiewa i krzyczy, chętnie eksploruje świat, nie ucieka z placu zabaw jak jest więcej niż 4 dzieci.
Więc skoro
@ZielonaMamma widzi u synka trudność, to ja jej wierzę, bo moje dzieci też się długo adaptowaly w przedszkolu, a córeczka wychodziła z płaczem. Specjaliści czasem też bywają oporni, a wszystko zawsze rozbija się o to, by dziecku pomoc radośniej żyć. By różne aktywności były łatwiejsze do zaakceptowania i odnajdywania się w nich.