Hej-ho!
Tu najmniej do nadrobienia, to sobie pozwolę - przed pryszniczkiem i spankiem...
Tin ale masz przystojniaczka. W dodatku widzę, że pilnie cwiczy - mój dopiero od dwóch dni łapie, że na rekach można się podeprzeć i zobaczyć więcej :-) A kicie
duzzzie - nie to co moj, takie chuchra...
Mal niezłe te Twoje stadko - tylko w głowę zachodzę, jak Ty je odróżniasz
zwłaszcza, że to tylko część dobytku...
Kamea moja kotka najmłodsza już nie jest (choć nie stara), ale głupia jest nadal
kocury zresztą też
Tin zdrówka, zdrówka, zdrówka!
Co do pumy, to mi nawet nie mówcie - u nas w okolicy też widziano - nie wiadomo, co dokładnie, ale dwie dziewczyny widziały jak się zerwało stado jeleni, a za nimi biegły dwie duże sylwetki; szybkie i koloru piaskowego. Brrrr - do dziś pozostał mi uraz po tej akcji z pumą - do lasu wchodzę najdalej na 200 metrów (a mieszkam dosłownie przy lesie), ewentualnie z kimś, a i tak czuję się nieswojo.
A kiedyś to do matki sie przez las jeździło, na jagody, na grzyby, a spacer - i to była norma. Teraz bym się nie odważyła
A ja trochę zabiegana - mama mi zwozi warzywa do przerobu na słoiczki dla małego, sam Rafał zdecydowanie bardziej marudny, a właściwie dopomina się stałej uwagi (dziś skubaniec wstał o 6:30 <i nie jestem pewna, ale po karmieniu o 22 chyba już się nie budził...> a pierwszą drzemkę w dzień złapał dopiero tuż przed 15
), od 17 to już była masakra - leżenie parzy, krzesełko parzy, na brzuszku (co sam się przewróci, nim zdążę go na kocyk odłożyć) parzy; na rączki mnie weź
. Choć potem to i na rączkach nie było całkiem dobrze
Sam nie wiedział biedak, czego chciał...
Poza tym złapałam jakieś nowe duracelle i na nowo bierze mnie za porządkowanie. Ogródek opanowany, dziś wysprzątałam sobie szafki w kuchni (bo już od dwóch miesięcy patrzeć na ten bałagan nie mogłam, a odkąd robię zapasy sklepowych słoiczków, soczków i innych cudów dla Rafała to już w ogóle mam za małą kuchnię
, więc kombinuję, jakby tu trochę więcej miejsca wygospodarować <które to zajęcie uwielbiam ;-)> ).
Dziś jestem słomianą wdową - M do rodziców pojechał, bo ci wyjechali - wróci dopiero jutro, jak pałeczkę szwagier przejmie (ciekawe o której to będzie
).
A ja jutro rano mam wycieczkę do apteki i na tartak, więc moge zapomieć o długim spaniu :-( Więc pora najwyższa przyłożyć łepetynę do poduszki.
Bo Wy już dawno pewnie śpicie i mam nadzieję śnicie same cuda ;-)