Oj wpasuję się w nagonkę na facetów. Moja niezdara wylała wczoraj w pokoju Hani pół butelki tranu. Smród koszmarny, a fotel pewnie do wywalenia , bo tego zapachu nawet przez pranie nie da się pozbyć więc wątpię w karchera.Dywanik już wywaliłam



I oczywiście niewinnym głosikiem" no przecież każdemu mogło się zdarzyć". A właśnie , że nie każdemu , bo tylko on pali garnki, czajniki, wylewa różne płyny i mazie.
A o słowie " zaraz" nawet mi nie mówcie...pół roku już tu mieszkamy a ja dalej nie mam w kuchni półeczki na suszarkę do naczyń, że o szafce lazienkowej nie wspomnę...
W domu roznosi się całkiem niezły zapach karkóweczki w pomidorach ,ale co to za przyjemność jeść samej?
Marcik, ja coś wiem o tym jak to jest być ciągle sama i sama. Ł. jest w domu 2 popołudnia w tygodniu...a wspólny weekand to takie coś co juz chyba zapomniałam jak wygląda. Wiem, że to on na nas pracuje- i dlatego tak dużo spędza czasu w pracy. Wiem, że studiuje i dlatego każdy weekand dotąd był albo w pracy albo na uczelni...Wiem, że nie ucieka z domu, tylko naprawdę musi tyle czasu spędzać poza domem . Ale czasem po ciężkim dniu z Hanią rośnie frustracja i nieuzasadniony gniew, że ja ciągle sama i sama i nawet nie mam z kim zjeść obiadu, a najczęściej moim współrozmówcą jest Hania. Może gdyby choć raz któraś babcia została z Hanią i wyszlibyśmy z Ł. do kina...Chyba poprostu potrzebujemy wspólnie naładować akumulatory i przypomnieć sobie jak fajnie nam się spędza czas ze sobą. Tylko... kiedy dziecko jest wystraczająco duże żeby zostać na parę godzin samemu w domu? W gimnazjum??? No właśnie.....
Adiva, ja dokładnie pamiętam kiedy Hania przestała jeść w nocy. Na przełomie 6 i 7 miesiąca. Sama zrezygnowała z jedzenia, najpierw z karmienia o północy , a po jakimś czasie o 4 jadła 30-40 ml. Więc przez kilka dni- siłą nawyku się budziła- a my dawaliśmy jej herbatki albo wody i szybko skończyły się jedzeniowe pobudki.
Ale wiesz...jak to przy dziecku, jak nie urok to przemarsz wojsk. Przestała jeśc to budziła się bo ząbki....Zastopowały ząbki to zaczęły się lęki nocne na zmianę z lękiem separacyjnym.
No i ta ruchliwa gadzina budzi się często w nocy to przewędrowała na śpiąco łóżeczo i zasnęła w pozycji...prawie na głowie labo na siedząco, a jest zbyt nieprzytomna żeby się sama przekręcać.
Generalnie budzi się teraz znacznie rzadziej niż jak jadła w nocy , zdarzają się nawet gratisy od losy w postaci w pełni przespanej nocy do 7 , ale za to jak się obudzi znacznie trudniej ją uspać niż w czasach gdy butla działała jak relanium

Chyba pozostaje z grubsza....przystosować się do mniejszej ilości snu. Mojej koleżanki córcia ma 2 lata, a Kasia mówi, że od narodzin nie przespała ani jednej całej nocy, więc wszystko zależy od dziecka
Powodzi boję się strasznie, a odsuwając czarnomyślenie na bok...tak racjonalnie....kurde widzę pewne podobieństwa do 97 i martwi mnie powódź w Czechach, która jak nie przestanie lać dotrze no nas na pewno i tylko patrzeć z której strony....
Prabacię mamy na Piastowskiej, no i mój instytut na Strzelców Bytomskich oberwał w 97 okropnie,nie chcę powtórki...
P.s. Aniulka, ja mam sprawę do Ciebie... Nie wiesz czy to metalowe, duże coś co nam budują pod blokiem ma w zamierzeniu posiadać dzwonnicę? Bo zanim zacznę robić rozrubę muszę mieć pewność co do planów, ale wolę działać zanim dzwonnicę wybudują, bo potem ciężko będzie z wyburzeniem.