A więc moje drogie, po dzisiejszej wizycie, tzn. drugiej weryfikacji, nadal nie wiem nic. Mam zwiększoną dawkę luteiny, estrofenu, dodatkowy progesteron i zastrzyki prolutex (czy jakoś tak, już nawet nie mam siły sprawdzać). Dzis rozmawiałam z innym lekarzem w zstępstwie, który był generalnie dobrej myśli, ale utwierdził mnie w przekonaniu, że od 30 lat widział juz i gorsze wyniki, które ciążę dawały i lepsze, które nie, wiec nie może mi odpowiedzieć na "rokowania". Sama juz nie wiem co mam myśleć. Na domiar wszystkiego, kolejne 350 zl na leki (przy całym inwitro to niewiele), ale wieksza to presję, że to będzie najdroższe "testowanie ciąży" w mojej karierze
niby beta "drgnęła", a nie brałam tabletek, które by podnosiły jej poziom (jedynie jeszcze te 48 przed punkcją bodajże) - tak mi przynajmniej to tłumaczył, ale duzo leków dal, a więc? Serio, juz nic nie wiem. Raz napawam się optymizmem, za chwilę mam dola i się martwię. A jak u was?