Justyna Norwegia
Aktywna w BB
- Dołączył(a)
- 30 Lipiec 2018
- Postów
- 82
Dziewczyny, mam pytanie, a raczej potrzebuje porady. Pod koniec lipca dowiedziałam się o poronieniu (był wtedy 9 tc, natomiast szacujemy ze dziecko umarło w 7 tc). Założyliśmy z lekarzami ze czekam aż wszystko się samo oczyści, miałam poczekać trzy tygodnie i jak test będzie pozytywny zgłosić się na zabieg. Czekałam trochę dłużej, bo prawie cztery, ale chciałam iść w Polsce wszystko sprawdzić. W Polsce pani ginekolog stwierdziła ze endometrium jest za duże i za bardzo rozbite i samo się nie poroni wiec wypisała skierowanie na zabieg. Zanim dotarłam do szpitala, dwa dni po badaniu, zaczęłam lekko krwawić- wiec postanowiłam poczekać. Wczoraj, ok 5 dni po badaniu, krwawienie się rozkręciła a noc to totalny koszmar. Wyleciało ze mnie chyba z kilogram jak nie więcej różnych skrzepów, kawałków w kolorze krwi i momentami skory (nie będąc ginekologiem mogę tylko zakładać, ze może to być łożysko). Krwawiłam tak ze pół nocy spędziłam pod prysznicem, bo w 5 min miałam podpaske do zmiany... ból i skurcze ogromne, po każdym z ataków kolejny kawałek. Wzięłam nospe i ibuprom, nad ranem trochę zelżało, natomiast teraz po woli ból wraca- choć krwawienie już stabilne. I tu pytanie, czy któraś z was czekała tak długo i spotkało ja coś podobnego? Nie wiem czy jechać do szpitala w razie co sprawdzić, bo w nocy byłam już na granicy omdlenia z powodu pewnie bóli i utraty krwi. Dodam ze krwawienie zaczęło się mniej więcej w terminie spodziewanej miesiączki. Chciałam przejść ta miesiączkę i zrobić test i w razie co zdecydować czy zabieg czy nie, ale po tak tragicznej nocy nie wiem co mam robić... nie wiem ile tego mogło tam jeszcze zostać i czy znowu mnie czeka podobna noc... podzielcie się swoim doświadczeniem