Hej dziewczyny i Jacku! Nie pisałam nie dlatego, że nie chciałam ale nie mogłam. Od 20 leżymy z Niną w szpitalu, trafiliśmy z kupami ze śluzem, mała jadła 200-300ml mleka dziennie, musiałam coś zrobić, dostaliśmy skierowanie do szpitala... Do czwartku robili jej badania. Po wynikach, myślałam że umrę. Akurat nie było mnie przy niej, na obchodzie, bo zmienił mnie mój brat bym mogła się umyć w domu. Przyjechałam i przyszła od mnie dr Sas, która powiedziała, że Nina ma "gęstą krew", czyli zbyt duża ilość krwinek, rozważać mieli podawanie jej leków przeciwzakrzepowych takich jak dają ludziom zagrożonym zawałem serca-tak to ujęła a mi się nogi ugięły. Po USG brzuszka powiedziała mi, że z lewą nerką jest coś nie tak ale być może to tylko taka jej budowa- a w styczniu przy żółtaczce i USG brzuszka nerka była ok ;( Dodatkowo skierowali mnie na USG główki, bo dr Sas zauważyła, że Nina patrzy w górę często- czekałam na te badanie cały dzień rycząc-wyszło, że nic nie wykryli. I zrobili badania na posiew moczu, bo w 1 pobraniu były leukocyty i wykryli e coli. Sąsiad Ninki z łóżeczka obok, usłyszał w tym samym czasie, że też to ma. Pani ordynator zajrzała do mnie i powiedziała również, że pewnie będziemy chodzić na rehabilitację z główką, bo mała cały czas leży na lewej stronie główki i ona zaczyna się odkształcać- usiłowałam milion razy kłaść ją tak by nie mogła się odwrócić a w nocy budząc się do karmienia jej i tak leży na tym boku! Od czwartku mamy antybiotyk podawany dożylnie, kuracja potrwać ma od 5 dni wzwyż, zazwyczaj trwa to 7-10 dni. Byłam przy niej cały czas do dziś ;( kiedy obudziłam się przeziębiona i musiałam natychmiast wracać do domu, bo nie mogę zarazić jej i tego malucha, z którym leży, e coli powoduje sepsę, niby dostają na to antybiotyk ale wolę dmuchac na zimno tym bardziej, że jej kolega z sali już kaszle a moja zaczęła psikać, siedzę i wyję, jest z Nią mój brat ale on dziś wraca do Poznania, pojechał właśnie do niej mój mąż, który jutro musi wracać do Poznania do szkoły i pewnie zostanie z nią teściowa a mi serce pęka nie mogę się uspokoić. Ona wodzi za mną wzrokiem, jestem dla niej i z nią 24 na dobę. Jestem najbliższą osobą dla niej na świecie i rozrywa mnie, że nie mogę jej tulić i być tam. Boże!! Dziś tak ładnie się śmiała do mnie i gaworzyła, mimo że miała ciężką noc, bo nic nie chciała znów jeść, dławiła się i pluła mlekiem, bo bolał ją brzuszek. Całą noc wstawałam i usiłowałam ją karmić chociaż trochę, tuliłam. Nie wytrzymam bez niej. Przecież ja słyszę w nocy jak ona się wierci, nie musi się nawet budzić jak jest głodna, bo ja już zaraz jestem z butelką. Nie wytrzymam bez niej, nie mogę znieść tego, tęsknię ;( a jak pomyślę, że ona też to niewiele mi brakuje do histerii...