reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

piękna i zadbana w ciąży :)

Czy macie dobre techniki golenia w ciąży?

  • Tak, mam bardzo ciekawy pomysł na to.

    Głosów: 9 50,0%
  • Nie, nie umiem sobie z tym poradzić.

    Głosów: 9 50,0%

  • Wszystkich głosujących
    18
hej dziewczynki
ja po badaniach, na ktg ładny zapis - zero skurczy, szyjka miękka, rozwarcie na palec.... czyli nic się nie dzieje i jak do niedzieli nie urodzę to w poniedziałek melduję się na IP.
Po badaniu bolał brzuch, wróciłam do domku najadłam sie i td .... ciągle mi się siku chciało, poszłam do łazienki patrze brązowe plamienie... już się ucieszyłam że może coś się ruszyło po tym macanku u gina, ale wyszłam z psem na spacer... i wszystko przeszło, bólu nie ma, i nic już nie wycieka.... noooo tak więc w poniedziałek IP i z lutówki stałam się marcówką ... bo poniedzialek to 1 marca... kosmos
ja słyszałam że jak brazowe cos.. to juz bliziuuuutko wiec troche wiary :)):tak:Jeszcze sie nam w nocy rozpakujesz:-D
 
reklama
Nie chcę odbierać nadziei, ale ja tydzień temu po badaniu i masażu szyjki plamiłam przez 3 dni+ skurcze i przeszło jak ręką odjął. Jutro ponowna próba ale musi być tak porządnie- tylko ten masaż boli jak cholera, dla mnie gorzej niz ból rodzenia.
 
a ja tez bylam dwa dni temu na ktg, skurcze leciutkie, szyjka dojrzała, rozwarcie na 1,5 cm. cały czas odchodzi mi czop , ale żadnego plamienia nie ma. chyba też bede marcówką:(
 
ja słyszałam że jak brazowe cos.. to juz bliziuuuutko wiec troche wiary :)):tak:Jeszcze sie nam w nocy rozpakujesz:-D
no niestety, nadal w dwupaku

a ja tez bylam dwa dni temu na ktg, skurcze leciutkie, szyjka dojrzała, rozwarcie na 1,5 cm. cały czas odchodzi mi czop , ale żadnego plamienia nie ma. chyba też bede marcówką:(
mi ponoc czop odszedł po kawałeczku dla tego nic nie zauważyłam.....ale nadal nic, zero skurczy, w nocy może miałam ze dwa, a tak nic....... więc w poniedzialek do szpitala...

Nie chcę odbierać nadziei, ale ja tydzień temu po badaniu i masażu szyjki plamiłam przez 3 dni+ skurcze i przeszło jak ręką odjął. Jutro ponowna próba ale musi być tak porządnie- tylko ten masaż boli jak cholera, dla mnie gorzej niz ból rodzenia.
Izulka nadzieje dawno same zdechły śmiercią naturalna hehehehehhe mi ginka powiedziala że masażu nie ma co robic...... bo ona sie nie zdziwi jak na dniach urodzę bo niby jest gotowośc porodowa ( ciekawe gdzie ona ją widziala, chyba w mojej desperacji heheheheh ) no więc siedzę sobie i korzystam, wysypiam się z góry jak najwięcej, opierdzielam się jak tylko mogę, a w poniedziałek z torbą do szpitala i zobaczymy co dalej
 
dziewczyny, ja wreszcie opiszę :)
na dwa dni przed zaczęły się u mnie dość nieregularne skurcze i takie mocne ciągnięcie w dole brzucha, ale po prysznicu mijał cały ból, więc spokojnie czekałam na kolejne ktg, które już miałam co 2 dni (mimo iż byłam przed terminem, bo wg om był na 18.02 a wg usg na 13.02). Po każdym ktg miałam konsultacje lekarską z badaniem i na ostatnim dowiedziałam się, że mam już 2 cm rozwarcia (wchodzi luźno palec) ale mam czekać na regularne skurcze co 3-4 minuty i wtedy się zbierać. Zaczęło się też plamienie brązowe, raz mniej, raz podobnie jak podczas okresu. Pojechałam na izbę wieczorem, bo zaczęłam się denerwować, że może łożysko się odkleja... Na izbie okazało się, że skurcze w ogóle nie są rejestrowane przez ktg (mimo, że dałabym sobie odebrać drugie śniadanie, że były co najmniej 2 podczas 15 min leżenia....), rozwarcie na 1 palec (czyli dalej 2 cm), odesłali do domu ... śmiałam się jeszcze wtedy, że mały nas testuje, jak szybko i ile razy zanim się wkurzą rodzice, będą jeździć z fałszywym alarmem do szpitala :)
Najgorsze były te nieregularne skurcze, bo bolało jak cholera, a kiedy zaczynałam nabierać pewności, że jedziemy, one przechodziły... :))) mały też ucichł w brzuchu i rzadko się odzywał, bardziej szturchany przez matkę i po słodkim, ale wiedziałam, że wszystko jest z nim ok, czułam to, w dodatku jego czkawka co najmniej 10 razy dziennie i przeciąganie się (odpychanie się od kości biodrowej i jeżdżenie stópką po brzuchu, wiecznie po prawej stronie ;)) nie wpędzały mnie w panikę. Podczas liczenia ruchów mały zawsze spał, miał swój rytm, więc zalecane godziny przez doktorka mocno się przesuwały zawsze :)
Trzeciego dnia, byłam jeszcze sama w domu, rozmawiałam na gg z koleżanką :) Skurcz. 15 minut, następny skurcz. 15 min następny. Liczyłyśmy sobie razem co ile i kiedy ewentualnie powinnam się zbierać. Po godzinie były już co 7 minut regularnie.Odszedł czop... Powiadomiłam resztę zapracowanych domowników, żeby postarała się już zbierać z pracy, bo mamy jakąś godzinę, zanim skurcze będą co 4 min i pora będzie jechać. Opieka do starszej córy została zbawiennie zorganizowana :) Kiedy przyszły skurcze co 4 min, wydeptywałam ścieżkę w pokoju jak na spacerniaku... Pojechaliśmy. W samochodzie skurcze ustały :)))) ale już nie zawróciliśmy, pojechaliśmy sprawdzić, czy rozwarcie poszło dalej. Na izbie przyjęć kolejka... przez dobre pół godziny nikt się nami nie zainteresował... a ja zgrzytałam zębami, bo zaczynało boleć nie na żarty... W końcu przebadał mnie lekarz... gdyby nie to, że trafił w trakcie skurczu i zacisnęłam zęby mocno, wydarłabym się na całą izbę... do delikatnych nie należał... rozwarcie na 2 palce (4cm), kazał usiąść w poczekalni i mierzyć co ile są skurcze. Co 4 min, wróciły :) Izba zaludniała się coraz bardziej, kazali mi się przebrać i zaprowadzili na porodówkę. Miałam to szczęście, że udało mi się zostać nie odesłaną, nie podpisałam jak inne po mnie dziewczyny papierka, że zgadzam się na poród na korytarzu.Dostaliśmy naprawdę fajną salę z drabinkami, prysznicem i podgrzewanym przewijakiem... dopiero jak go zobaczyłam i książeczkę zdrowia dla dziecka przygotowaną, dotarło do mnie, że to na pewno zdarzy się już dziś i za kilka godzin mały będzie z nami. Skurcze trochę osłabły, ale rozwarcie postępowało. Co jakiś czas przychodziła położna, ze studentką (mimo, że wpisałam w ankiecie, że nie zezwalam, zmieniłam zdanie w trakcie, była naprawdę bardzo pomocna), badała mnie, podpinała na pół godz do ktg i wpisywała postęp porodu w karcie. Kiedy przy drugim badaniu stwierdziła, że główka malucha jest bardzo nisko i sprawdzała mu szew na główce ze studentką, skurcze zaczęły się naprawdę mocne... weszłam pod prysznic, ale denerwował mnie strumień wody, był za twardy :/ taka fanaberia ;) chodziłam po sali, wieszałam się facetowi na szyi, jak tylko przychodził skurcz a on mnie mocno przytulał i tak udawało się je znosić. Kiedy rozwarcie było na 7 cm, a położna stwierdziła, że jeszcze trochę to potrwa, poprosiłam o znieczulenie zzo. Wiedziałam, że może spowolnić poród, ale wiedziałam, że pozwoli mi trochę odpocząć po tych 3 wariackich dniach, przy czym anestezjolog powiedział, że zachowam czucie parcia, że zabierze tylko 80% bólu, 20% musi zostawić, żeby poród się nie zatrzymał, ale też że ból będzie się nasilał, kiedy znieczulenie będzie schodziło i że czas, kiedy będzie działało, to około godzina... przez całą godzinę, po wkłuciu w kręgosłup, było mi tak dobrze, miałam zdrętwiały cały tyłek ;) badanie przez położną i masaż szyjki odczuwałam jak przez szybę :) nie bolało :) wreszcie mogłam odetchnąć :) czułam skurcze, ale nie były one zbyt mocne. Minęła godzina a parte nie chciały nadejść - a może nadeszły i zostały osłabione przez znieczulenie, nie czułam ich. Po godzinie ból zaczął się nasilać, stawał się nie do wytrzymania... dostałam drugą dawkę znieczulenia, miałam pełne rozwarcie, poczułam w końcu parte... ale też i coraz mocniejsze skurcze, anestezjolog mówił, że znieczulenie działa... rodziłam na stojąco, w kucki opierając się o kolana swojego faceta siedzącego na krześle w rozkroku, leżąc na boku i w końcu opierając się o łóżko w pozycji "na pieska" :) parte były osłabione, więc musiałam się mocno wsłuchiwać w organizm, kiedy przychodził skurcz... strasznego kopa dodało mi uczucie, kiedy poczułam, że główka małego próbuje się przecisnąć i nagle się cofa. Po 55 minutach udało się wypchnąć główkę i przy następnym 3 parciu poczułam jak wyciągają całego maluszka. Nie plakał - odchrząknął :) nie był nawet mocno usmarowany mazią ani krwią, wyglądał jak po kąpieli... dostałam małego na brzuch na 2 godziny, dopiero po tym czasie zmierzyli go przy mnie, zważyli i ubrali. Położna uratowała mi krocze, trochę popękało, ale było to pęknięcie 1 stopnia, więc szwów było naprawdę mało (pamiętam nacięcie przy pierwszym porodzie i swoje przerażenie jak podejrzałam lusterkiem, co ze mnie zostało po porodzie...). Drugi poród był łatwiejszy niż pierwszy, zdecydowanie, była to zasługa mojego faceta, który był przy mnie bez przerwy i był cholernie pomocny, był strasznie spokojny i ten spokój mi się udzielał, choć ostrzegałam go, że mogę go wykląć i zmasakrować jak mnie wkurzy :) ale też i dzięki temu, że nie musiałam rodzić w pozycji na plecach, mogłam do końca zmieniać je. Jednak znieczulenie otępiło trochę moje ruchy i przez zdrętwiałe pośladki i nogę byłam trochę mobilnie ograniczona :)
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że poród był niesamowitym przeżyciem dla nas trojga :)
powiem Ci kochana, że z tego co czytam to poród miałaś piękny.....
też bym takiego sobie życzyła.... hehehehe
 
monikasia to zazdroszczę hehehehe
ja tam wagą się nie przejmowalam..... do wczoraj heheh
wczoraj na wizycie u ginki się zważyłam i myślałam że waga się popsuła czy jak.... ehehe bo w sumie wyszło że w ciąży przytyłam prawie 19 kilo.... nigdy w życiu tyle nie ważyłam..... nawet po pobycie w Londynie i karmieniu się samymi fastfoodami.... byłam w szoku wiecie....
 
No to ja w ciąży przytyłam ok. 7 kg a zrzuciłam 9 po porodzie
tylko 7?? o matko to tak jak moja siostra, przytyła 8 zaraz po ciąży zrzuciła 9 ... taka laska się z niej zrobiła że normalnie szok...... heheheh
a ja prawie 19 o matko hehehehh dobrze że przed ciążą byłam bardzo szczupła.... hehehhehe to przynajmniej w drzwi się jeszcze mieszcze heheheh
 
meganne, ciekawe czemu tak lekarka powiedziała o masażu? że nie skuteczny czy co? że chce tak bardzo naturalnie i wcale nie ingerować? hm, może wie coś czego mój lekarz nie wie? zaczynam już czepiać się wszystkich decyzji lekarskich
 
reklama
Meganne no ja niewiem jak tak fajnie poszlo:-)ale sie ciesze:tak:w sumie 3 dni po porodzie mialam brzuch jak w 5 mcu. Jak tylko przyszlam do domu, to wiadomo, obowiazki i wogole i tak nagle mi "spadl", ze sama niewiem kiedy:-DOgolnie chyba duzo wody "zawieralam" :-Dbo juz niejestem spuchnieta a to chyba tez dodaje kilogramow - niewiem.
 
Do góry