reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

piękna i zadbana w ciąży :)

Czy macie dobre techniki golenia w ciąży?

  • Tak, mam bardzo ciekawy pomysł na to.

    Głosów: 9 50,0%
  • Nie, nie umiem sobie z tym poradzić.

    Głosów: 9 50,0%

  • Wszystkich głosujących
    18
a u mnie bylo tak-Dzidzia przestała się ruszać we wtorek 9 lutego,więc poszłam do mojego lekarza gp,który prowadził mi ciążę-on powiedział mi,że wszystko jest w porządku i pewnie mała śpi,ale wszelki wypadek dał mi skierowanie do szpitala żeby podłączyli mi ktg.Pojechałam,podłaczyli mi ktg i poczułam 1 ruch.Zostawili mnie na noc na wszelki wypadek i rano miałam wyjsć do domu.P akurat z pracy jechał,więc przyjechał do mnie,ja wyszłam z IP i powiedziałam mu żeby mi piżamę przywiózł i kosmetyczkę i nic więcej ,bo rano wychodzę.Przywiózł mi i nie mógł zostać długo,bo o 21 koniec odwiedzin.Pojechał ,a ja zostałam sama.I nie mogłam zasnąć.Do tego jeszcze jak nigdy co 5 minut musiałam do łazienki chodzić siku.Pić mi się strasznie chciało-i tak całą noc.O godz.5.45 poszłam kolejny raz do łazienki i wróciłam,położyłam się na łóżku,spojrzałąm która godzina i poczułam,że mi się mokro zrobiło między nogami,ale pomyślałam sobie-pewnie śluz,ale po chwili coraz bardziej mokro w majtkach.Wstałam z łóżka i poszłam na dyżurkę-stanęłam przed tymi położnymi i mówię-chyba mi wody odeszły,one tak patrzą na mnie a mi w tym momencie jak chlusnęły wody to nie wiedziałam czy mam iść czy mówić czy usiaść.Dały mi podkłady ,poszłam do łazienki,a wody leciały i leciały.Przyszłam do pokoju,podłaczyli mi ktg i kazali czekać.Zaczęły się skurcze co 5 minut odrazu.DZwonię do M i mówię -wody mi odeszły,a on biedny zaspany,mówi-co?ale jak?ale co ja mam teraz zrobić?,a ja do niego wez torbę i przyjedz do szpitala,a on-ale ja nie mogę ,nie ma zastępstwa do pracy,wrócę z trasy o 12 ,ja uśmiechnęłam się do siebie i pwoeidziałam jeszcze raz weż torbę i przyjedz.Był po 20 minutach w szpitalu i przepraszał że był zaspany i nie wiedział co mówi-a ja się tylko uśmiechnęłam ,bo wiedziałam że tak było.Skurcze stawały się coraz silniejsze.Przyszedł lekarz ,zrobili mi jeszcze jedno usg dla potwierdzenia czy dziecko nadal jest obrócone nóżkami w dół.I tak też było-więc cc,miłąm mieć później,ale że skurcze były tak często,nawet nie wiem czy miałam rozwarcie.przyszły położne,pomogły mi się przebrać w fartuch,rajstopy uciskowe i zaprowadziły na blok operacyjny.Dali mi coś do wypicia.weszłam na blok.m kazali czekać przy drzwiach aż go zawołaja.Weszłąm,dali mi znieczulenie zewnątrzoponowe i pamiętam jak już nie mogłam się ruszać od piersi w doł,a od piersi w górę trzęsłam się tak bardzo,że anestezjolog z moim mężem nie mogli mi rąk utrzymać w miejscu.No i pamiętam to dziwne uczucie jak mi ją wyciągali-to tak jakby ktoś mi z żołądka chciał coś wyciągnąć(ach....).P się popłakał jak mu ją pokazali,powtarzał tylko ale ma włoski,ale ma włoski i ją wtedy ujrzałam.Prześliczna,ale też miałam takie mieszane uczucia-wiedziąłm że ją kocham ponad życie,ale nie wierzyła że nie męcząc się ona już jest ze mną.Niby wiedziałam ,ze będę miała cc,ale to jednak zupełnie inaczej człowiek sobie wszystko wyobraża.Po wszystkim przewieźli mnie na inną salę i tam mieliśmy chwile tylko dla siebie-ja ,P.,i Milenka.Potem przewieźli mnie jeszcze na inną salę ,gdzie już zostałam do wyjścia zę szpitala.Po cc kazali mi wstac z łóżka po 5 godzinach.Nie miałam siły,musiały mi po magać położne-fakt nie odczuwałam wtedy jeszcze żadnego bólu.Położne pomagały mi przy małej.P .pojechał do domu się zdrzemnac,bo też był wykończony.No i koszmar zaczął sie w nocy,kiedy to położne zaczeły uciekać od obowiązków,mała była zę mną od samego początku,nawet na chwilę jej nie zabrali,żebym mogła odpocząć.Nie miałam pokarmu,Milenka krzyczała,a ja płakałam ni e mogąc jej nakarmić,ale po cc tak jest że sie nie ma pokarmu,nawet do 7 dni.Poprosiąłmżeby nakarmili ją butelką.Najgorsze w tym wszystkim było to,że moje sutki wogóle nie urosły i mała nie miała jak ssać,a w szpitalu zamiast powiedzić mi że są do tego specjalne nakładki to miały to gdzieś.Dały odciągacz i ty się martw.Wogóle opieka w szpitalu tragedia-do momentu porodu było ok,ale po-dla mnie to jeden wielki koszmar.W czwartej dobie po operacji nie wytrzymałam i jak P.przyjechał do szpitala to się tak rozkleiłam,ze powiedział,że żeby nie wiem co to mnie stamtąd zabiera.I ten nawał
pokarmu w 4 dobie,piersi jak balony,które zaraz mają eksplodować i myśl że nie mozesz nakarmić nimi swojej córki,bo nie masz sutków-tragedia( boję sie wracać myślami do tamtych myśli)I ten ból w plecach,przerażający ból w plecach i zero pomocy (P nie dostał urlopu i musiał być w pracy).Gdyby nie mąż,który był przy mnie po powrocie do domu,jak tylko mógł to miałabym depresję poporodową murowaną-dlatego KOCHAM GO BARDZO
piękna historia to racja że obecność kochanej osoby daje wiele. nabrzmiałe pełne biersi z pokarmu, znam ten ból też tak miałam w pierwszych dniach jak sie pokarm pojawił. co do opieki w szpitalu sie nie wypowiem u mnie było bardzo dobrze ale tutaj w iemczech slużba zdrowia całkiem inna.
 
reklama
a u mnie bylo tak.....................

Kasia,no to rzeczywiście fatalnie ,jak po cc musiałaś od razu opiekować się malutką.W szpitalu,w którym ja rodziłam dziewczyny po cc nie dostawały od razu dzidziusiów -chyba że chciała któraś bardzo,ale i tak wszystko przy dzieciach robiły położne,jak dziecko nie było z mamą,to było zaraz obok w pokoju przedzielonym szklaną ścianą i widziały je cały czas.Położne przewijały i karmiły dzieciaczki buteelczkami.Mało tego,nawet jak ja urodziłam sn,to jak już mnie przywieźli na położniczy ,to synek był własnie obok za szklaną szybą,smacznie sobie spał,nakarmiony i położna przyszła powiedziec mi,żebym sobie odpoczęła,bo dzidziuś smacznie śpi,potem poprosiłam by mi go jednak dały-bo bardzo już tęskniłam za nim,ale przewijanie cały czas nalezało do położnych -w dzień i w nocy,a karmienie to wedle zyczenia mojego-jak wystarczyła pierś to pierś,a jak nie,to dokarmiały go,albo dawały mi buteleczkę,bym go sama nakarmiła.Pierś wystarczyla mu tylko w 1szy dzień,bo wtedy jeszcze nie potrzebował tak jedzonka-a w moich piersiach była tylko siara i to w malutkich ilościach. No i u nas po cc wypuszczali do domu normalnie w 3ciej dobie jak po sn
 
Hej Dziewczynki :biggrin2:

Już opisyałam swoją historię na wątku "poród", ale żeby nie było bałaganu, to napiszę Wami i tu :-)


Jak wiecie 22.02 szłam ze skierowaniem do szpitala, bo byłam już tydzień po terminie.
Przyjęli mnie na oddział Patologii Ciąży. Pierwszego dnia porobili mi tylko USG, KTG, morfologię i mocz. I jeszcze okrzyczeli, że mi moja Gin źle obliczyła termin porodu, bo wg nich powinnam rodzić 18-20.lutego, a nie 15-go. Dla mnie to w sumie żadna różnica, bo i tak i tak trafiłam do szpitala po terminie.
Następnego dnia rano lekarz podjął decyzję (mimo długiej na 3cm szyjki i rozwarcia jedynie na 1palec) o podłączeniu mnie do oxy. Chyba mieli nadzieję, że coś się ruszy. No więc przeleżałam na sali porodowej z kroplówką i pod KTG mniej więcej od 10:00 do 16:00. Jakieś skurcze mi się pojawiły, ale takie bardzo słabe. Do rana wszystko przeszło.
Przez kolejne dwa dni nie robili ze mną nic - czułam się trochę jak na wczasach, tylko hotel kiepskiej kategorii, plaży za oknem nie było i jedzenie nie do końca mi odpowiadało ;-) Jedyne co, to miałam regularne badania przejrzystości wód i KTG.
W piątek znowu podłączyli mnie do oxy. Przeleżałam znowu kilka godzin i znowu brak postępów. :dry: Znowu słabe skurcze i tak jak się zaczęły tak ustały.
W weekend nie chcieli nic ze mną robić, więc już zaczynałam myśleć, że urodzę w marcu :dry:
Ale w niedzielę rano - 28-go - lekarz stwierdził zagrażającą zamartwicę wewnątrzmaciczną i podjął szybką decyzję o cięciu. Miałam niecałą godzinę na przygotowanie się. Nie powiem, byłam załamana, bo tak strasznie chciałam urodzić Małą SN, poczuć Małą na brzuszku, widzieć jak Mój przecina pępowinę... No ale cóż... nie zawsze jest tak, jak sobie zaplanujemy.
Mój przyjechał od razu, na początku siedział przy mnie jak czekałam na zwolnienie sali operacyjnej, a potem przez cały zabieg czatował pod salą ;-)
Sam zabieg, jak zabieg - znieczulenie, potem tępe patrzenie się w sufit i w lampę, w której coś tam się odbijało i co nieco mogłam zobaczyć. Chwilę potem poczułam się najszczęśliwszą osoba pod Słońcem - usłyszałam, jak moja Kruszynka wydobywa z siebie pierwszy krzyk :-D A po kolejnej minucie jeszcze większa fala szczęścia i łzy radości, kiedy położna przytuliła mi do policzka jeszcze zwiniętą w kłębuszek moją małą Królewnę. :-D
Jak już mnie pozszywali i wywieźli z sali, to dumny tatuś przyniósł do mnie na rękach naszą Malutką Nelę i położył mi przy piersi. Pierwsza próba przystawienia... Pierwsze nieśmiałe ciągnięcie cyca... Pierwszy dotyk małego ciałka... Bezcenne ;-)

To by było na tyle - nic szczególnego, a jednak piękne przeżycie :biggrin2:
 
ja przez całą ciąże przytyłam równe 20kg:D po porodzie spadło mi od razu 11 kg zanim wróciłam do domu.no i teraz zostało jeszcze "magiczne5,5" ale do wakacji mam czas..nie chcem szybko chudnac,teraz waże 60,5 kg..bo o dziwo udało mi sie przejsc przez ciąze bez żadnego rozstępu,a boje sie że jak teraz zaczne szybko chudnac to mi wyjdą..;)
 
ja we wtorek 16.02 poszłam na wizyte lekarz mówił że do terminu donoszę-termin 22.02. mówił ze mała waży międz 3kg a 3200..no to ja popołudniu do koleżanki..u niej mi o 18syej czop odszedł,ale nic więcej sie nie działo ..no to ja do domku,w domku kąpiel i z moim spac sie położyliśmy po 22..o 24 złapały mnie skurcze co 15 min..o 1 w nocy były już częstsze więco 2 w nocy szpital a o 5:20 urodziłam już córeczkę..nie było tak źle:] najgorsze to te skurcze bolą ale na szczęście sie długo nie męczyłam..o 6stej mnie przewiezli na sale a o 8smej juz poszłam pod prysznic i wogle sie czułam jakbym nie rodziła..Lekarz był w szoku i mówł ze jak na pierwiastkę to szybko i całkiem nieźle mi poszło że takiej to tylko rodzic:D no i miło wspominam poród:)
 
Kasia,no to rzeczywiście fatalnie ,jak po cc musiałaś od razu opiekować się malutką.W szpitalu,w którym ja rodziłam dziewczyny po cc nie dostawały od razu dzidziusiów -chyba że chciała któraś bardzo,ale i tak wszystko przy dzieciach robiły położne,

Dziwne, że od razu Ci dały Małą.
Ja też jestem po CC i przez pierwsze 24godziny leżałam plackiem na sali pooperacyjnej, a Nela na oddziale poporodowym.
Dopiero następnego dnia przewieźli mnie na oddział do córci. Ale i tak nie miałam jej cały czas przy sobie. Dostawałam ją na karmienia.
Na drugą dobę po porodzie, jak już mogłam sama się w miarę poruszać, to Małą dostałam do pokoju... :-D I była już ze mną do samego końca ;-)
 
a widzisz .co kraj to obyczaj-ja rodziłam w Irlandii i tak to tu przeżyłam,nie życzę żadnej kobiecie żeby doświadczyła tego co ja.Moja położna która przychodziła do mnie do domu też była w szoku,że tak to wyglądało.Ale tak było.
 
Zaczęło sie w czwartek 18, pisałam wam że kiepsko sie czuje i cos chyba z tego będzie. Mój M twierdził, ze zowu panikuje, ale ja czułam ;) Położyliśmy sie spać oglądając jeszcze olimpade. W nocy rozbolało mnie od dołu brzucha do krocza, ale taki dziwny ból jak ćmienie. Wstawałam do łazienki po omacku bo w domu nie było pradu. O 5,30 wstałam, zeby obudzic tate bo o takiej godz wstaje do pracy a mają radio budzik na prąd. Stanęłam w progu miedzy naszym a pokojem rodziców obudziłam tate mówiąc która jest godzina i poinformowałam " a mi własnie wody odeszły". Mój M stał przy mnie w pełnym ubraniu szybciej niz zdążyłam cokolwiek jeszcze powiedziec. Zestresowany nie dokonca wiedział co ma robic, a mnie ogarnęła głupawka szczęścia ;)
Lekkim problemem był brak pradu, ale jakos dalismy rade. Romantycznie przy swiecach sie poszłam umyc. Cały czas sie ze mnie lało i było to dosyc kłopotliwe.
Wyszykowałam sie pozbierałam reszte rzeczy do walizki i moglismy jechac ;)
W aucie szybkie smski miedzy innymi do meganne zeby kto powinien wiedział co i jak. Pod szpitalem jak wysiadłam z auta poszła wielka fala wiec ogólnie byłam mokra po kolana. Na IP bylismy chwile przed 7 wiec trafiłam jeszcze połozna z nocnej zmiany. Strasznie oburzona zapytała czego chce mówie ze mi wody odeszły a ona ze musi sprawdzic bo tu juz w nocy pare takich było co im sie wydawało ze im odeszły. Nie wiem co ona chciała sprawdzac jak wygladałąm jak bym wysikała coanjemniej wiadro ale oki. Kazała mi sie rozebrac a ze mnie nadal sie lało to ta mnie opieprza ze gdzie ja mam pozadna wkłądke i rypie mnie z góry na dół i posłąła mojego M do marketu po podkłady. Zaczełam sie przebierac w koszule to gdzies polazła i juz na szczescie nie wrócila. Przyszły siwerze i gotowe do pracy połozne na dzienna zmiane ;)
Jak załątwiłam z nimi wszelkie papiery zadzwoniły po doktora. Doktor zbadał i stwierdził rozwarcia brak szyjka twarda wody odchodza przyjmujemy na oddział. M kazałąm jechac do domu bo bez sensu by było zeby 5 godzin czekał nim go wpuszcza na oddział na odwiedziny. Bo i tak nic sie nie działo.
Przyjeli mnie na oddział porobili badania i nic. Mój gin miał dyżur akurat wiec zobaczył co i jak i zarzadził czekanie 24 godziny. Jak nie to bedziemy wywoływac.
Nie yło mi nic kompletnie, nic mnie nie bolało nawet ćmienie przeszło. Tylko lazło sie ze mnie. Zabronili chodzic zeby nie wdac infekcji w te wody.
Popołudni przyjechał M z moja mama i przyszła ciocia. Pozsiedziałam z nimi taka zrezygnowana bo nic mi nie było. Noc przespałam jak anioł. I rano dalej nic o 7 nikt nie przyszedł :/ O 9 wizyta a taki młody gin mówi mi ze jak sie nic nie dzieje to czekamy dalej. Ja oczy jak 5 zł. Mówie mu ze mój gin ( ordynator) powiedział ze urodze w sobote i ja sie trzymam. I ze mieli mi kroplówke podłączyc. A on ze on takiej decyzji nie podejmie bo cos tam ( bał sie) i ze zawola starszego lekarza dyzurnego. Zeszło mu z tym wołaniem troche ale koło 11 przyszedł inny ginio ( uwielbiam faceta za spokój ducha i podejscie do pacjentek) pogadał ze mna na spokojnie i podjelismy decyzje ze idziemy rodzic. Po 12 podłączyli mnie pod ktg i wpuścili oxy. PO godzinie odłączyli ktg i pozwolili wstac i mówili ze moge pochodzic. Poszłam sobie siku ale chodzenie było ciezkie to usuiadłam sobie na taborecie. Przyszła połozna i sie pyta czy chce siedziec mówie ze tak bo mi dobrze to ona dała mi piłke. Poszłam wpierw na badanie. SKurczy brak rozwarcie niewielkie szyjka niegotowa. Siadłam na tej piłce. I jak mnie zaczęło brac to myślałam ze zeby w sciane wbije tak bolało az płakałam. Myslałąm ze swiat sie zaraz skończy.
Kolejne badanie i nic :(
Musialam sie polozyc bo myslialam ze zalicze spotkanie z posadzka.
Kolejne bóle coraz czestrze i silniejsze a szyjka nic. Dostalam zastzyk na skracanie, ale nie wiele dał. Gryzłam poduszke i darłam sie jak głupia.
dostalam 2 czopki i po 20 minutach byłam gotowa.
Poszłam na fotel na badanie i juz na nim zostalam.
Wiem, że jak były skurcze kazały przec, miec otwarte oczy i nie drzec sie tylko ta enerigia przec. Najgorsze co pamietam to błysk sklapela w ręku położnej i te 2 metaliczne ciecia masakra jakaś.
Od pierwszego parca 6 minut i Misia była na moim brzuchalu.
Miała szyjke owinieta pempowina ale na szczęscie nic sie jej nie stało.
Zabrali ją do mycia i ważenia a ja z emocji dostałam telepawek. Kołdrą mnie połozne przykryły jak mnie doktorek szył.
Później oddali mi myche i wywieźli na korytarz :D
Mama i Marcin weszli na moment dali buziaki i musieli uciekać bo tam nie wolno wchodzić.
ALe czekali na mnie juz na położnictwie.
Czekali ze słoikiem rosołu, prawie zimnego ale co tam wciagnełam go az mi sie uszy trzesly.
Misia poszła na badania ze względu na odpływające długo wody i dostała odrazu antybiotyk.
Jak mi ją oddali spałyśmy obie jak susły ;)

Najszczęśliwsza na swiecie jestem :)
 
misiu- fajna historia tylko szkoda że takie położne sie trafiają w szpitalach. I szkoda że musiałaś tyle aż czekać po odejsciu wód.. u nas to by od razu zaczęli działać nie było by mowy o czekaniu tyle czasu!
 
reklama
misiu- fajna historia tylko szkoda że takie położne sie trafiają w szpitalach. I szkoda że musiałaś tyle aż czekać po odejsciu wód.. u nas to by od razu zaczęli działać nie było by mowy o czekaniu tyle czasu!


Gdyby nie mój upór i walka to bym mnie ejscze dłuzej trzymali i wtedy juz napewno Misia by dostała tej infekcji,
 
Do góry