S
SugarbabyLove
Gość
piękna historia to racja że obecność kochanej osoby daje wiele. nabrzmiałe pełne biersi z pokarmu, znam ten ból też tak miałam w pierwszych dniach jak sie pokarm pojawił. co do opieki w szpitalu sie nie wypowiem u mnie było bardzo dobrze ale tutaj w iemczech slużba zdrowia całkiem inna.a u mnie bylo tak-Dzidzia przestała się ruszać we wtorek 9 lutego,więc poszłam do mojego lekarza gp,który prowadził mi ciążę-on powiedział mi,że wszystko jest w porządku i pewnie mała śpi,ale wszelki wypadek dał mi skierowanie do szpitala żeby podłączyli mi ktg.Pojechałam,podłaczyli mi ktg i poczułam 1 ruch.Zostawili mnie na noc na wszelki wypadek i rano miałam wyjsć do domu.P akurat z pracy jechał,więc przyjechał do mnie,ja wyszłam z IP i powiedziałam mu żeby mi piżamę przywiózł i kosmetyczkę i nic więcej ,bo rano wychodzę.Przywiózł mi i nie mógł zostać długo,bo o 21 koniec odwiedzin.Pojechał ,a ja zostałam sama.I nie mogłam zasnąć.Do tego jeszcze jak nigdy co 5 minut musiałam do łazienki chodzić siku.Pić mi się strasznie chciało-i tak całą noc.O godz.5.45 poszłam kolejny raz do łazienki i wróciłam,położyłam się na łóżku,spojrzałąm która godzina i poczułam,że mi się mokro zrobiło między nogami,ale pomyślałam sobie-pewnie śluz,ale po chwili coraz bardziej mokro w majtkach.Wstałam z łóżka i poszłam na dyżurkę-stanęłam przed tymi położnymi i mówię-chyba mi wody odeszły,one tak patrzą na mnie a mi w tym momencie jak chlusnęły wody to nie wiedziałam czy mam iść czy mówić czy usiaść.Dały mi podkłady ,poszłam do łazienki,a wody leciały i leciały.Przyszłam do pokoju,podłaczyli mi ktg i kazali czekać.Zaczęły się skurcze co 5 minut odrazu.DZwonię do M i mówię -wody mi odeszły,a on biedny zaspany,mówi-co?ale jak?ale co ja mam teraz zrobić?,a ja do niego wez torbę i przyjedz do szpitala,a on-ale ja nie mogę ,nie ma zastępstwa do pracy,wrócę z trasy o 12 ,ja uśmiechnęłam się do siebie i pwoeidziałam jeszcze raz weż torbę i przyjedz.Był po 20 minutach w szpitalu i przepraszał że był zaspany i nie wiedział co mówi-a ja się tylko uśmiechnęłam ,bo wiedziałam że tak było.Skurcze stawały się coraz silniejsze.Przyszedł lekarz ,zrobili mi jeszcze jedno usg dla potwierdzenia czy dziecko nadal jest obrócone nóżkami w dół.I tak też było-więc cc,miłąm mieć później,ale że skurcze były tak często,nawet nie wiem czy miałam rozwarcie.przyszły położne,pomogły mi się przebrać w fartuch,rajstopy uciskowe i zaprowadziły na blok operacyjny.Dali mi coś do wypicia.weszłam na blok.m kazali czekać przy drzwiach aż go zawołaja.Weszłąm,dali mi znieczulenie zewnątrzoponowe i pamiętam jak już nie mogłam się ruszać od piersi w doł,a od piersi w górę trzęsłam się tak bardzo,że anestezjolog z moim mężem nie mogli mi rąk utrzymać w miejscu.No i pamiętam to dziwne uczucie jak mi ją wyciągali-to tak jakby ktoś mi z żołądka chciał coś wyciągnąć(ach....).P się popłakał jak mu ją pokazali,powtarzał tylko ale ma włoski,ale ma włoski i ją wtedy ujrzałam.Prześliczna,ale też miałam takie mieszane uczucia-wiedziąłm że ją kocham ponad życie,ale nie wierzyła że nie męcząc się ona już jest ze mną.Niby wiedziałam ,ze będę miała cc,ale to jednak zupełnie inaczej człowiek sobie wszystko wyobraża.Po wszystkim przewieźli mnie na inną salę i tam mieliśmy chwile tylko dla siebie-ja ,P.,i Milenka.Potem przewieźli mnie jeszcze na inną salę ,gdzie już zostałam do wyjścia zę szpitala.Po cc kazali mi wstac z łóżka po 5 godzinach.Nie miałam siły,musiały mi po magać położne-fakt nie odczuwałam wtedy jeszcze żadnego bólu.Położne pomagały mi przy małej.P .pojechał do domu się zdrzemnac,bo też był wykończony.No i koszmar zaczął sie w nocy,kiedy to położne zaczeły uciekać od obowiązków,mała była zę mną od samego początku,nawet na chwilę jej nie zabrali,żebym mogła odpocząć.Nie miałam pokarmu,Milenka krzyczała,a ja płakałam ni e mogąc jej nakarmić,ale po cc tak jest że sie nie ma pokarmu,nawet do 7 dni.Poprosiąłmżeby nakarmili ją butelką.Najgorsze w tym wszystkim było to,że moje sutki wogóle nie urosły i mała nie miała jak ssać,a w szpitalu zamiast powiedzić mi że są do tego specjalne nakładki to miały to gdzieś.Dały odciągacz i ty się martw.Wogóle opieka w szpitalu tragedia-do momentu porodu było ok,ale po-dla mnie to jeden wielki koszmar.W czwartej dobie po operacji nie wytrzymałam i jak P.przyjechał do szpitala to się tak rozkleiłam,ze powiedział,że żeby nie wiem co to mnie stamtąd zabiera.I ten nawał
pokarmu w 4 dobie,piersi jak balony,które zaraz mają eksplodować i myśl że nie mozesz nakarmić nimi swojej córki,bo nie masz sutków-tragedia( boję sie wracać myślami do tamtych myśli)I ten ból w plecach,przerażający ból w plecach i zero pomocy (P nie dostał urlopu i musiał być w pracy).Gdyby nie mąż,który był przy mnie po powrocie do domu,jak tylko mógł to miałabym depresję poporodową murowaną-dlatego KOCHAM GO BARDZO