Dokładnie tak jak Dytek pisze było. Wyciągałam gondolkę z wózka, na bioderko trzymając jak zwykle, pokrowiec od gondolki nie zapięty bo ciepło, no i się wyturlał mi jakoś (nie mam pojęcia jak, bo ledwo pamiętam co się stało) śpiwór jest śliski, gondolka też no i bach, na całe szczęście nie z dużej wysokości (mam krótkie nogi) na trawę i w tym śpiworze i w czapce, na śpiworze był mój sweter. Ufff... Złapałam go i biegiem na górę do mamy oboje spłakani, tyle że ja chyba bardziej, on dostał jeść i przestał płakać i to chyba było główną przyczyną płaczu bo już w przychodni jadł rączkę.
Głowa cała, zero siniaków, nic mu się chyba nie złamało, bo gimnastyka wieczorna bez problemów, je normalnie, mam nadzieję, że niczego nie przeoczyłam.
Słyszałam za to kilka historii podnoszących na duchu. Np. jak to ja mając 2 latka chciałam powozić wózkiem brata, który był pierwszy dzień w domu po urodzeniu i trach go na podłogę, albo jak teściowa zgubiła Piotrka z sanek i le upadków ja zaliczyłam z kanapy.