FKiedyś też tego nie mogłam pojąć, zrozumieć... Jednak teraz po śmierci dziadka zrozumiałam, że to wszystko jest z jakiegoś powodu.. Gdybym zaszła w ciążę zaraz po ślubie to maleństwo miało by teraz ciut ponad rok.. Mając umierającego dziadka z covidem nie mogłabym być z nim tylko z dzieckiem bo jego dobro ponad wszystko... A nie wybaczyłam bym sobie gdybym nie mogła być z dziadkiem który tyle dla mnie zrobił. A gdybym teraz była w ciąży nie przetrwałaby tego... Nie mogłabym tego przeżywać tak jak przeżywałam bo ciągle by w głowie była myśl, że jestem w ciąży i musze o tym myśleć. Dziwne, że nagle w tym najważniejszym miesiącu nie pękł pecherzyk... Przecież gdybyśmy zaczęli in vitro to przypadło by to idealnie na śmierć dziadka... Jak to pogodzić... Jak to znieść...na pewno bym poroniła w tedy... Teraz co prawda nie nastawiam się, nie zależy mi już.. Gdybym mogła bym to wszystko przerwała ale za dużo już w to włożyliśmy, żeby się teraz poddać... Wierzę, że kiedy ktoś umiera to rodzi się nowe życie. W naszej rodzinie potrzebne jest teraz nowe życie. A może u ciebie też tak jest? Też jest to wszystko z jakiegoś powodu. Jesteś po ciężkich przeżyciach chorobowych, ciąża to też wyzwanie dla organizmu. Może wszystko to po to, żeby twój organizm wrócił do peni sił aby wszystko się potoczyło prawidłowo... Musisz tak na to patrzeć...ja na prawdę w okresie śmierci i po śmierci dziadka zauważyłam dużo rzeczy, które były zależne od innych rzeczy. To jest aż nie do uwierzenia ale to wyglądało jakby wszystko było po coś... Jakby to był wielki plan