Czarodziejka też mi się podobaja ale nie bede chwalić bo przechwale
Racja,racja
Ale i tak super grali,trochę szkoda że przegraliśmy:-(
Ida no cóż łatwo na początku nie było.Chociaż przyznam,że miałam wrażenie,że to sam Krzyś zapragnął jakies odmiany w usypianiu.
Tak więc najpierw cała relacja
jak chcesz to możesz przeczytać od razu skrót poniżej w punktach)
Strasznie się wtedy kręcił na rękach,nie mógł sobie znaleźć miejsca,pamiętam że w każdej pozycji cudował,ani na ramieniu,ani na leżąco,ani z poduszką,ani bez,fikał nogami,czasem zasypiał w tak dziwacznych już pozycjach,że aż sama się dziwiłam jak ja go w ogóle utrzymałam na rękach i jak mogłam aż tak wygiąć się do tyłu,żeby było mu wygodnie i jednocześnie żebym jeszcze ja miała jakikolwiek ruch na bujanie go.
Tak więc któregoś dnia położyłam do łóżeczka(bo ręce mi już mdlały i cierpliwości mi zabrakło),dałam tą poduszkę na której zasypiał na rękach i powiedziałam,żeby przytulił się do pusi bo trzeba iść spać,pokazywał na półkę z misiami,że chce więc dałam najpierw jednego-nie!,drugiego-nie!,dopiero taki duży pies w sweterku mu sie spodobał i juz został z nim w łóżeczku do tej pory.Przez pierwsze dni nie pozwalał mi wyjść z pokoju bo płakał,cudował w łóżeczku strasznie,odwiązywał ochraniacze na szczebelki,zbierał niewidzialne paproszki z prześcieradła i mi podawał,kręcił się w kółko z zamkniętymi oczami,biegał od barierki do barierki,wstawał i zawijał się w baldachim,rzucal smoczkiem przez cały pokój,ściągał prześcieradło,no komedia.ale ponieważ był przy tym pogodny i miał z tego straszny ubaw i z tego,że ja go kładę,a on wstaje mi na złosc(?) to i ja zachowałam spokój i sama musiałam się pilnować,żeby się nie śmiać i jeszcze go nie zachęcać hehe
Czasem do śmiechu mi nie bylo bo czas mi się dłużył niemiłosiernie,ale powtarzałam sobie,że tylko spokój,stanowczość i konsekwencja w działaniu mnie uratuje.POtem nastał moment próby,bo Krzyś miał okropny zatykający katar,który nie pozwalał mu leżec spokojnie w poziomie,że tak się wyrażę i myślałam że już po wszystkim,ze już się nie uda i będzie trzeba przerwać,bo lepiej jakbym wzięła go na rączki żeby głowę miał wyżej,ale jakoś daliśmy radę i nadarzyła się wspaniała okazja żeby pozbyć się smoka,który dodatkowo utrudniał oddychanie przy tym katarze.Poprosiłam,żeby mi go oddał bo będzie się lepiej oddychało,nie liczyłam że zrozumie lub posłucha ale moje dziecko wyciągnęło smoka i oddało mi go dobrowolnie do ręki
Potem jeszcze przez dwa,może trzy dni sobie o nim przypominał ale już nie odpuściłam,zagadywałam że nie wiem,że się zgubił,nie wymawiając przy tym słowa - monio,albo smoczek hehe.Tak więc bylo trochę trudniej bo jednocześnie była nauka usypiania i odstawienia smoczka.
Najdłużej usypiał w dzień,wieczorem było łatwiej i tak jest do tej pory.Najdłużej było 2,5 godziny
Właściwie to już powinien wstać z drzemki i jeść obiad ale nie popuściłam i udało się,zasnął i chyba to był przełom.Wiedział,że jak idzie do łóżeczka to trzeba spać.W skrócie kochana co my robimy:
W dzień:
-najpierw idziemy do okna w kuchni(przeważnie) oglądać samochody,potem zasłaniam roletę i mówię że bumki idą spać i Krzyś też
-przewijanie,picie
-do łóżeczka
-zestaw w postaci podusi i pieska już czekają w łóżeczku
-włączam melodyjkę
- mówię żeby się położył bo trzeba iśc spać,mamusia pomizia,posmera po nóżce,po rączce po buzi itd
-jak wstaje to go kładę,albo mówię stanowczo - proszę się położyć.
Jak zaczyna cudować i się wygłupiać za bardzo to mówię,że ja idę,jak wrócę to masz leżeć na pusi(raz słucha,a raz nie oczywiście) i wychodze z pokoju.NIe siedze cicho tylko robię coś,żeby mnie słyszał że jestem i nigdzie sobie nie poszłam,np zmywarkę pakuję w tym czasie i zaglądam,jak widze,że się przytula,kładzie to wtedy i ja sie trochę uciszam.zdarza się,że chce bardzo,żeby z nim siedziec w pokoju więc zostaję i go smeram,albo w fotelu obok czytam książkę.
Wieczorem zasady te same,tyle tylko że zamiast okna i żegnania samochodów jest kąpiel,no i zwykle wieczorem jestem z nim do momentu aż nie zaśnie,choć nie zawsze.Czas usypiania nadal jest różny,bo raz jest to 15 minut,a raz godzina ale zawsze to lepiej niż 2,5 godziny tak jak na poczatku.Spokój i konsekwencja