witam wieczornie. post bedzie dlugi bo mam co pisac i mam wene oooooooo
tak wiec nocka przespana do 9.30 :-)wszyscy pospalismy. chwilowa zabki daly spokoj, oby nie zapeszyc, mimo ze nic nowego nei wyszlo, nadal 8. dzis czopka nei dalam. zobaczymy czy w nocy bedzie darcie czy nie....
poza tym na poludnie upiekal Leane pange wp anierce, tzn panierke zezarlam ja, bo sie boje dac panierki,a rybka przynajmniej wyszla pachnaca i soczysta. do tego upieklam jej te frytki dziecinne w formie misiow, a ze wydawaly mi sie grube to garsc frytek we wfrytkownicy bez tluszczu w razie jakby damie nie spasilo. mloda wsuwala niezle, rybka cala zjedzona, az do pewnego momentu... kawalek tego misia wpadl jej nie tak w przelyk i zaczela sie dusic, tracic oddech, myslalam ze oglupieje, podlecialam z kuchni ( bo akurat to maz ja karmil chwilowo bo musialam isc do gara wiec paleczke przejal), walnelam ja w plecy i dopiero wziela oddech i zaczela ryczec, ale oddychala normalnie. w sekunde czulam jak cala dretwieje i nogi mi sie trzesa. maz to samo.... jeeeeeezuuu nie wyobrazam sobie jakbym miala stracic dziecko.. tfffuuuu tfffu tffuuu!!!! z mezem zesmy nei mogli sie uspokoic przez parenascie minut. Leane po chwili juz sie smiala, zjadla jaogurcik i serek i bylo ok. maz mowi ze to przez tego misia pierdzielonego, wiec mu tlumacze ze nawet zmiksowanym zarciem dziecko moze sie udlawic, okruchem chleba, czymkolwiek. po prostu sie przydlawila i juz, bo cuz tu szukac winnego, ani ja, ani maz ani te misie. potem polozylismy Leane na sieste, kochany dzidzius dzisiaj ani raz nie marudzil, fajnei sie bawila i wogole.
zrobilam na obiad kotlety zawijane z serem raclette wedzonym, i fyrtki. po obiedzie stwierdzilam ze podloga jest tak syfiasta ze nie podaruje.wyszorowalam podloge i musialam sie polozyc. plecy mnie ostatnio bola jak szlak... moze to przez okres?? nei wiem. poszlam sie polozyc do sypialni i nie wiem kiedy usnelam.... obudzila mnie moja mama ktora przyszla do nas bo musiala zostac z Leane zebym z malzem mogla isc po choinke do piwnicy, a ze u nas piwnica mala i zawalona to trza pol wyjac dziadostwa zeby znalezc co potrzeba. jak zesmy juz tam byli to maz wpadl na pomysl ze poukladamy w tej piwnicy jak potrzeba skoro jestesmy we dwoje, tak wiec zesmy tam godzine siedzieli....
czas na ubieranie choinki. rozlozylismy ja itp. Leane siadla przy choince jeszcze pustej i haslo " aaaahhhhhhhhhh!!!!!!!" i brawo bije
)))) jak zesmy nalozyli oswietlenia to maz poszedl po Leane do jej pokoju posadzil przed choinka i ja na trzy zapalilam. jaka radocha!!! " ahhhhhhh" i komentuje cos po swojemu, i lampa i lampa na swiatelka. ok. to pora dekorowac. wieszamy bombki a Leane.... "pilka" i "gaga" na bombki mowi
))))))) i sciaga je gdzie sie da, wiec w koncu dalam jej dwie na odczepnego ku wielkiej radosci lobuziaka. wieszamy te bombki ale cos cicho sie zrobilo, a wiadomo ze dziecko + cisza= rozrabianie na calego. odwracam sie a ona z pudla wyciagnela paczuszki co sie wiesza na choince. dalam se siana, niech sie bawi. nagle patrze a ona mi te paczuszki poodwijala!!!!! i to chyba z 10. tu tez nie byloby problemu gdyby... nie zaczela demolwoac ich zawartosci ze steropianu, skubala steropian, kuleczek tona wszedzie, na niej , na podlodze.... masakra...mloda w tym syfie siedzi i jeszcze sie cieszy i szaleje. lapy w brokacie, ubranko wk uleczkach, obraz z powojnia... przerwalismy ubieranie choinki o 19.45 bo przegapilismy godzine i trzeba bylo zajac sie dzidziuska. maz jej zrobil jesc a ja sprzatalam pobojowisko. potem ja wykapalam, w kapieli bylam w szoku jak ladnei zapamietala nazwy zwierzatek. pytalam ja " rybka, ptaszek, kaczka, osmiornica, hipopotam" a ona kolejno wyciagala mi z wody
)))))) a w sumie moze dwa razy jej tak podawalam nazwy ( po polsku). po kapieli i ubraniu jej, maz dal serek i jogurcik a ja poszlam sie plumkac. tak nam zszedl wieczor do teraz. porobilam pare fotek z tego balaganu, ale choinke zrobie jutro moze jak skonczymy, bo na razie to do polowy jest ubrana.
tak w ogole to moja dzidziuska tez wykorzystywala mnie na maksa, i co chwila pokazywala okno zeby ja wziac bo "jedzie atko" i musiala isc do okna
) a przy okazji w loggi co chwila " lampa" i " tik" zeby se nacisnac na kontakt. aaa zapomnialam powiedziec, ze jak mloda wstala ze siesty to zawolala " papa" i maz musial isc hehehe
)) przy jedzeniu tez mu mowi" papa" i pokazuje na niego, a maz mowi " a mama gdzie? pokaz mame", a Leane: "papa lààà" czyli tata tutaj. smialam sie
pp