Hej Dziewczyny,
Widzę, że w większości weekendy udane i upalne. My po imprezce urodzinowej... wypoczywamy... należy się... Wczoraj byłam "wrednym babsztylem", wręcz wyprosiłam gości po 22.00 (u mnie urodziny zwykle trwają do 1/2.00 w nocy). Sorry Batory, ale byłam wykończona robotą (ugotowałam dla 18 osób), upałami, spuchniętymi i bolącymi stopami... Czy ja za bardzo wierzyłam w wyrozumiałość i domyślność ludzi? "Dorośli", czyli Babcie, mój Tata, Teściowie sami mówili, że trzeba kończyć, bo ja muszę odpocząć, ale "młodzi" (Bracia Ł. z laskami, moi znajomi) bardzo zawiedzeni kiedy pokazywałam, że mam już dość biesiadowania. Swoją drogą, macie tak ze stopami? moje są wielkie jak u hipopotama. Dziś trzymam je non stop do góry i moczę w zimnej wodzie.
Może jakieś maści chłodzące? co polecacie?
ło matko, mąż w tym tygodniu zamieszkuje w pracy, nabrał nadgodzin bo kasa nam potrzebna będzie, ale zostałam sama samiutka z całym cyrkiem: pakowaniem, załatwianiem, juniorką i zamówieniami. Plus jeszcze od czasu do czasu mi wyskoczy jak Filip z Konopii z czymś w stylu: popatrz na gumtree za jakąś lodówką/szafą... U nas nadal gorąco i zaduch taki że nie da się wysiedzieć... Zapowiadali burze a tylko popadało w nocy
od rana wzięłam młodzież na spacer, do sklepu, teraz ona ucięła komana a ja zasuwa, i się pakuję... A tu literki do uszycia jeszcze .... olaboga ...
Kurcze
Akat, współczuj szczerze z nawałem pracy w związku z przeprowadzką, a do tego jeszcze ząbkowanie i foszki Lari. Podziwiam, że masz jeszcze cierpliwość i siłę...
Kamilove uważaj na siebie... z resztą my wszystkie uważajmy...
Ale fajna pogoda do odetchniecia się wam trafiła, super!
Ja tez cała noc przy otwartym oknie, uznałam że przecież nie zmarzne a chociaż się może wyspie i fakt pospalam do 8 bo malutka już tak fikala
Ale z tymi wyjściami z nim gdziekolwiek to mam przerabane... Albo jeżdżę gdzieś sama np w odwiedziny do kuzynek albo wie że ja lubię i to bardzo lato spędzać nad wodą a przez tyle lat byliśmy raz nad wodą - pół dnia w sumie dokładnie... I to taki był zniechecony że mnie też już się odechcialo... On twierdzi że on nie lubi i tyle, on woli inaczej - w domu... Już ostatnio się wkurzylam i powiedziałam że to działa w dwie strony, ja go rozumiem więc go nie ciągne co chwile ale czasem mógłby się poświęcić i pojechać wiedząc ile frajdy mi to sprawia, no ale niestety on tylko patrzy ze swojej perspektywy... Miesiąc temu też mi odmówił, teraz też i stwierdził że mogę przecież jechać sama - super. Jestem taka zła że aż dzisiaj się splakalam :-/
Wasi nie są tacy oporni?
Ja chyba w końcu muszę się postawić bo przecież zawsze jak o coś proszę by coś załatwić to słyszę później, innym razem, nie dzisiaj no już szlag mnie trafia
My mamy różne fazy... Raz ja jestem domatorką, raz Ł. Czasem mijamy się z oczekiwaniami... Ja lubię spacery, Ł. woli biegać na stadionie... Raz ja chcę jechać nad wodę, a kiedy indziej mój mąż. "Ochoty" czasami są nie w tych momentach, których powinny... Jednak gdybym cały czas miała odpoczywać w domu to bym oszalała... Współczucia
Malinko! i jeszcze jedno- nie mów innym, że decyzje takie a nie inne są Wasze wspólne, kiedy tak nie jest. Początkowo też mówiłam MY, a potem zaczęłam mówić JA i mój partner, czasem teraz nawet tak mówię, a jesteśmy po ślubie...
Xmamuska koniecznie skonsultuj te skonsultuj te skoki cukru... Wierz mi, że cały czas o Tobie myślę... Może przez to, że odpuściłam sobie dietę w ciąży i jem na co mam ochotę... Jestem przed glukozą, a wiem, że faszeruję się za bardzo owocami, białym pieczywem, słodyczami... , więc boję się o wynik.
Julisia daj znać co z oczami...
Dream, trochę dziwny ten Twój facet... mój by mi nieba uchylił jak jestem w tym stanie w te upały... nie mam mowy żeby mi miał zabrać wiatrak!
So_happy współczuje "ataku ospy", miejmy nadzieję, że nie dają Ci za bardzo w kość...
Spokojnego wieczoru i przyjemnego ochłodzenia