Witajcie Kobitki! Na Wasze forum zaglądam od maja i na bieżąco Was czytam. 11 października zostałam po raz pierwszy ( po półtora roku starań) mamą
Cała ciąża przebiegała książkowo( mimo licznych stresów, spowodowanych rodzinną tragedią- wypadek taty, jego śmierć, które zaczęły się z początkiem kwietnia i towarzyszyły niemal do końca ciąży) i myślałam, że tak też książkowo będzie później. .. nic bardziej mylnego. Owszem cały poród szybki i sprawny. Opłacona położna. O 19.00 pierwsze regularne skurcze(7-8min), o 1.00 byłam już na sali porodowej, wszystko pięknie, położna przyjechała i towarzyszyła nam przez całą akcję, o 5.50 przyszedł na świat nasz synek. 10 punktów. Okaz zdrowia
Później położna nas olala, pojechała do domu się wyspać, bo wieczorem zaczyna swój dyżur. Przez cały dzień, nikt do nas nie przyszedł, żadnego zainteresowania ze strony personelu szpitala. Pierwsze dziecko, nigdy żadnego doświadczenia związanego z przewijaniem, czy karmieniem. No i juz zaczął się płacz. ..mój płacz. Po powrocie do domu ( 3 doba) tylko gorzej. Depresja, baby blues- wszystko w jednym. Masakra. Kryzys laktacyjne itd.itp. Dopiero po miesiącu, powolutku, z dnia na dzień, dochodzę do "normalności". Zaczynam sama zajmować się małym, codziennie uczymy się siebie- mimo różnych trudności. To tak w wielkim skrócie
Proszę Was o przyjęcie do swego grona, bo wszystkie tu, jesteście nieocenioną skarbnicą praktycznej wiedzy
Pozdrawiam.