Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa
Staram się skupić na sobie i dziecku ale jestem tylko a może aż kobietą, jak wiecie mamy coś takiego, że rozmyślamy...synek daje mi dużo radości swoimi kopnięciami i reakcją na to co do niego mówię.
Jest mi źle z tym, że tak postępuje człowiek którego mimo wszystko kocham...Gdyby nie to jaki był nigdy bym go nie pokochała, opiekuńczy troskliwy i wtedy wydawało się że odpowiedzialny...I tak i tak czeka nas poważna rozmowa, bo nie zabrał wszystkich swoich rzeczy...Jeśli będzie chciał wrócić przyjmę go ale tylko po ustaleniu pewnych zasad, bo tak jak mówicie dziecko to nie zabawka i nie można mu mieszać w głowie tatuś jest tylko wtedy kiedy mu pasuje...
Może to naiwne z mojej strony, ale jeszcze po cichu liczę, że się ogarnie i pójdzie po rozum do głowy, bo kiedy widzieliśmy się ostatni raz i jak się wyprowadzał, mówił, że to tylko na jakiś czas, że będzie dobrze, przytulił mnie i nawet dał buziaka, a w jego oczach nie widziałam złości ani nienawiści tylko...hmm smutek..., resztki uczucia. Myślę, że jeśli jest szansa na to żeby dziecko miało oboje rodziców to trzeba do tego dążyć(oczywiście nie za wszelką cenę)
Pociesza mnie to, że ze strony jego rodziców i rodzeństwa mam silne wsparcie, szkoda tylko, że mieszkają ponad 400km ode mnie...Niestety, ale swojej mamy już nie mam, a tata starszy i raczej to ja nim muszę się zajmować niż on mną...
Boli mnie to co teraz się dzieje i głownie ze względu na dziecko(ale troszke egoistycznie też ze względu na siebie) chciałabym żeby wrócił i nadal cieszył się moim rosnącym brzuszkiem i tym, że urodzi mu się syn tak jak to było jeszcze 2 tygodnie przed wyprowadzką
W poniedziałek mam urodziny może chociaż sms'a napisze...
Ehh i znów się rozpisałam...
Staram się skupić na sobie i dziecku ale jestem tylko a może aż kobietą, jak wiecie mamy coś takiego, że rozmyślamy...synek daje mi dużo radości swoimi kopnięciami i reakcją na to co do niego mówię.
Jest mi źle z tym, że tak postępuje człowiek którego mimo wszystko kocham...Gdyby nie to jaki był nigdy bym go nie pokochała, opiekuńczy troskliwy i wtedy wydawało się że odpowiedzialny...I tak i tak czeka nas poważna rozmowa, bo nie zabrał wszystkich swoich rzeczy...Jeśli będzie chciał wrócić przyjmę go ale tylko po ustaleniu pewnych zasad, bo tak jak mówicie dziecko to nie zabawka i nie można mu mieszać w głowie tatuś jest tylko wtedy kiedy mu pasuje...
Może to naiwne z mojej strony, ale jeszcze po cichu liczę, że się ogarnie i pójdzie po rozum do głowy, bo kiedy widzieliśmy się ostatni raz i jak się wyprowadzał, mówił, że to tylko na jakiś czas, że będzie dobrze, przytulił mnie i nawet dał buziaka, a w jego oczach nie widziałam złości ani nienawiści tylko...hmm smutek..., resztki uczucia. Myślę, że jeśli jest szansa na to żeby dziecko miało oboje rodziców to trzeba do tego dążyć(oczywiście nie za wszelką cenę)
Pociesza mnie to, że ze strony jego rodziców i rodzeństwa mam silne wsparcie, szkoda tylko, że mieszkają ponad 400km ode mnie...Niestety, ale swojej mamy już nie mam, a tata starszy i raczej to ja nim muszę się zajmować niż on mną...
Boli mnie to co teraz się dzieje i głownie ze względu na dziecko(ale troszke egoistycznie też ze względu na siebie) chciałabym żeby wrócił i nadal cieszył się moim rosnącym brzuszkiem i tym, że urodzi mu się syn tak jak to było jeszcze 2 tygodnie przed wyprowadzką
W poniedziałek mam urodziny może chociaż sms'a napisze...
Ehh i znów się rozpisałam...
Ostatnia edycja: