V
villandra8
Gość
Cześć wszystkim.
Ze wstydem przyznaję, że nie zaglądałam do Was od ponad tygodnia (zaglądałam tylko czasem, ile stron jest naprodukowane)
Jeszcze ze dwa dni temu byłam przekonana, że uda mi się nadrobić, ale dziś może uda się chociaż pobieżnie poczytać.
Pochłonęło mnie w ostatnich dniach allegro (wózek w końcu zakupiony - używany tandem typu parasolka) oraz kilka innych spraw domowych. Miałam też kilka wizyt towarzyskich, a to na pewno nie koniec na najbliższe 2 tygodnie....
Rafał zrobił się bardziej wymagający, bo w końcu zaczyna doceniać znaczenie poruszania się na nogach; oprócz tego, że domaga się prowadzenia wszędzie za ręce (bo z pchaczem nudno), to parę razy odważył się już na 2-3 samodzielne kroczki.
Znalazłąm też już rozwiązanie na nasze spanie z nowym domownikiem - teraz pozostaje tylko plan zrealizować.
No i na koniec upałów.... zakupiłam sobie w końcu wentylator I chyba będę musiała go odesłać, bo chodzi jak czołgi wyraźnie ma jedną łopatkę śmigła krzywą
No to czytam, co u Was się działo.....
Antiope remonty już tak mają - lubią ciągnąć się w nieskończoność/ My stary dom remontujemy, szósty rok już leci; to, co dawno miało być już skończone, wciąż nie zaczęte - przyzwyczaiłam się jakoś. Ale Wy się z pokojem na pewno na czas wyrobicie
aniula u nas szlaban na wodę, bo za małym od szpitala ciągną sie infekcje dróg moczowych (wprawdzie dość wątpliwej natury - nie wiadomo do końca czy rzeczywiście były), ale lepiej chuchac na zimne...
A z gośćmi to tak, że rodzinka zawsze latem do kraju zjeżdża - niektórzy nocują u nas, inni u innych krewnych; znajomi też wpadają - roboty specjalnie z nimi nie ma, no ale człowiek chce mieć czysto i ogarnięte, a to samo też się nie zrobi....
Takhisis współczuję serdecznie tych opóźnień - naprawdę aż tak źle - pod mostem chyba nie zostaniecie? Nie możecie na razie odroczyć wynajmu dotychczasowego lokum, albo liczyć na wsparcie rodziny, znajomych? Mało ciekawa perspektywa jak na razie....
zabka u mnie na ostatniej wizycie położna się pytała czy ja to w ciąży czy jak (bo dodatkowo zapisana byłam), a jak potwierdziłam, to czy kartę ciązy mam już założoną A jak z Rafałem byłam na szczepieniu i powiedziałam, że jeszcze w tym roku wrócimy - z rodzeństwem, to też się pielęgniarka nieźle zdziwiła :-)
A ruchy rejestruję ciągle gdzieś tam pomiędzy wszystkim innym - Rafał też nieźle brykał, ważył 3620g i mierzył 57cm, więc po drugim bobasie nie ma chyba co się spodziewać czego innego...
Zachcianek jako takich nie mam, ale smaki inne niż przy Rafale....
die u nas było to samo z "zasiedlaniem" łóżeczka; do dziś zdarza mi się gonić swoją kocicę - bo to podwórkowe stworzenie, wiecznie zarobaczone, więc wolę, żeby się do dziecka i jego rzeczy nie kleiło
Iguana taką panią doktor szybko bym zmieniła - w końcu to ona jest dla pacjenta, a nie pacjent dla niej, żeby wielką łaskę robiła. A ze skargami to Ci powiem, że u nas w szpitalu była tak ajedna zołza, co się strasznie rządziła, ojcami też nieźle przy porodach pomiatała - raz, drugi, trzeci skarga do ordynatora poszła, więc się w końcu chłop wkurzył i powiedział, że jak jeszcze jesną skargę na nią usłyszy, to będize mogła się pożegnać z pracą; od tej pory już się mniej o jej wyczynach słyszy... Więc na pewno warto zgłaszać takie "zamiłowanie" do zawodu.
Co do przeczuć, o ja całą ciążę byłm przekonana, że Rafał będzie córą (płci znać nie chciałam)
ewelinkowska powiem Ci, że na NFZ też można trafić na normalnego lekarza - w pierwszej ciązy poszłam do swojej przychodni, na kolejnej wizycie był inny lekarz (poprzedni odszedł) - zupełnie mi nie odpowiadał, więc poszłam do innego; i już nie narzekałam, wszystko było jak należy. A teraz wróciłam do starej przychodni (miesiąc po tym niewydarzonym lekarzu zastąpił go obecny - dobry specjalista, nawet lepszy od babki, która pierwszą ciążę mi prowadziła) i jestem baaaardzo zadowolona ;-)
Co do krwi pępowinowej to ja bym chętnie oddała... za darmo - jak z honorowym dawstwem. Ale nie ma takiej możliwości (chyba że się rodzi w kilku wybranych szpitalach w całej Polsce - paranoja). Dziwi mnie to, w świetle tego, że ta krew może przecież uratować czyjeś życie lub zdrowie - o wiele łatwiej niż zwykła krew oddawana do banku krwi.
Po dość dokładnej analizie doszłam do wniosku, że to tylko biznes, a nie jakaś tam polisa; ktoś na tym zarabia i żeruje na rodzicach, bo wiadomo, że dla dobra dziecka ci oddadzą wszystko. Takie moje zdanie i my nie pobieraliśmy przy Rafale, nie pobierzemy teraz. Może byśmy pobrali, gdybyśmy byli milionerami. Ale nie jesteśmy.
Kwiatek witaj.
Nie wiem jak Cię pocieszyć, bo sytuacja jest trudna. Wygląda na to,że możesz zostać sama z dzieckiem - to nie koniec świata, ale na pewno nie będzie łatwo. Może Twój partner się opamięta i wróci... Jednak w świetle tego, że już teraz nie był z Tobą szczery, może być cięzko na to liczyć... Najwżniejsze, że maluch rozwija się zdrowo i jak należy - na nim powinnaś się teraz skupić, a co będzie dalej, pewnie życie pokaże. Życzę Ci dużo sił, bo będą Ci potrzebne.
Życzę Ci również, żeby Ci się poukładało - pamiętaj o jednym: jeśli nie z nim, to może z kimś innym; na świecie jest wielu facetów, ale niestety, nie wszyscy załsugują akurat na nas. Ułóż sobie życie z kimś, kto dowiedzie swojej wartości dla Ciebie - z kimś, kto na Ciebie zasługuje.
Wybaczcie, że na resztę nie odpiszę - nie chcę znowu zamalować pół strony, co byście nie usiały na mnie psioczyć ;-)
W najbliższych dniach postaram się pozaglądać na inne wątki.
Buziaki dla wszystkich
Ze wstydem przyznaję, że nie zaglądałam do Was od ponad tygodnia (zaglądałam tylko czasem, ile stron jest naprodukowane)
Jeszcze ze dwa dni temu byłam przekonana, że uda mi się nadrobić, ale dziś może uda się chociaż pobieżnie poczytać.
Pochłonęło mnie w ostatnich dniach allegro (wózek w końcu zakupiony - używany tandem typu parasolka) oraz kilka innych spraw domowych. Miałam też kilka wizyt towarzyskich, a to na pewno nie koniec na najbliższe 2 tygodnie....
Rafał zrobił się bardziej wymagający, bo w końcu zaczyna doceniać znaczenie poruszania się na nogach; oprócz tego, że domaga się prowadzenia wszędzie za ręce (bo z pchaczem nudno), to parę razy odważył się już na 2-3 samodzielne kroczki.
Znalazłąm też już rozwiązanie na nasze spanie z nowym domownikiem - teraz pozostaje tylko plan zrealizować.
No i na koniec upałów.... zakupiłam sobie w końcu wentylator I chyba będę musiała go odesłać, bo chodzi jak czołgi wyraźnie ma jedną łopatkę śmigła krzywą
No to czytam, co u Was się działo.....
Antiope remonty już tak mają - lubią ciągnąć się w nieskończoność/ My stary dom remontujemy, szósty rok już leci; to, co dawno miało być już skończone, wciąż nie zaczęte - przyzwyczaiłam się jakoś. Ale Wy się z pokojem na pewno na czas wyrobicie
aniula u nas szlaban na wodę, bo za małym od szpitala ciągną sie infekcje dróg moczowych (wprawdzie dość wątpliwej natury - nie wiadomo do końca czy rzeczywiście były), ale lepiej chuchac na zimne...
A z gośćmi to tak, że rodzinka zawsze latem do kraju zjeżdża - niektórzy nocują u nas, inni u innych krewnych; znajomi też wpadają - roboty specjalnie z nimi nie ma, no ale człowiek chce mieć czysto i ogarnięte, a to samo też się nie zrobi....
Takhisis współczuję serdecznie tych opóźnień - naprawdę aż tak źle - pod mostem chyba nie zostaniecie? Nie możecie na razie odroczyć wynajmu dotychczasowego lokum, albo liczyć na wsparcie rodziny, znajomych? Mało ciekawa perspektywa jak na razie....
zabka u mnie na ostatniej wizycie położna się pytała czy ja to w ciąży czy jak (bo dodatkowo zapisana byłam), a jak potwierdziłam, to czy kartę ciązy mam już założoną A jak z Rafałem byłam na szczepieniu i powiedziałam, że jeszcze w tym roku wrócimy - z rodzeństwem, to też się pielęgniarka nieźle zdziwiła :-)
A ruchy rejestruję ciągle gdzieś tam pomiędzy wszystkim innym - Rafał też nieźle brykał, ważył 3620g i mierzył 57cm, więc po drugim bobasie nie ma chyba co się spodziewać czego innego...
Zachcianek jako takich nie mam, ale smaki inne niż przy Rafale....
die u nas było to samo z "zasiedlaniem" łóżeczka; do dziś zdarza mi się gonić swoją kocicę - bo to podwórkowe stworzenie, wiecznie zarobaczone, więc wolę, żeby się do dziecka i jego rzeczy nie kleiło
Iguana taką panią doktor szybko bym zmieniła - w końcu to ona jest dla pacjenta, a nie pacjent dla niej, żeby wielką łaskę robiła. A ze skargami to Ci powiem, że u nas w szpitalu była tak ajedna zołza, co się strasznie rządziła, ojcami też nieźle przy porodach pomiatała - raz, drugi, trzeci skarga do ordynatora poszła, więc się w końcu chłop wkurzył i powiedział, że jak jeszcze jesną skargę na nią usłyszy, to będize mogła się pożegnać z pracą; od tej pory już się mniej o jej wyczynach słyszy... Więc na pewno warto zgłaszać takie "zamiłowanie" do zawodu.
Co do przeczuć, o ja całą ciążę byłm przekonana, że Rafał będzie córą (płci znać nie chciałam)
ewelinkowska powiem Ci, że na NFZ też można trafić na normalnego lekarza - w pierwszej ciązy poszłam do swojej przychodni, na kolejnej wizycie był inny lekarz (poprzedni odszedł) - zupełnie mi nie odpowiadał, więc poszłam do innego; i już nie narzekałam, wszystko było jak należy. A teraz wróciłam do starej przychodni (miesiąc po tym niewydarzonym lekarzu zastąpił go obecny - dobry specjalista, nawet lepszy od babki, która pierwszą ciążę mi prowadziła) i jestem baaaardzo zadowolona ;-)
Co do krwi pępowinowej to ja bym chętnie oddała... za darmo - jak z honorowym dawstwem. Ale nie ma takiej możliwości (chyba że się rodzi w kilku wybranych szpitalach w całej Polsce - paranoja). Dziwi mnie to, w świetle tego, że ta krew może przecież uratować czyjeś życie lub zdrowie - o wiele łatwiej niż zwykła krew oddawana do banku krwi.
Po dość dokładnej analizie doszłam do wniosku, że to tylko biznes, a nie jakaś tam polisa; ktoś na tym zarabia i żeruje na rodzicach, bo wiadomo, że dla dobra dziecka ci oddadzą wszystko. Takie moje zdanie i my nie pobieraliśmy przy Rafale, nie pobierzemy teraz. Może byśmy pobrali, gdybyśmy byli milionerami. Ale nie jesteśmy.
Kwiatek witaj.
Nie wiem jak Cię pocieszyć, bo sytuacja jest trudna. Wygląda na to,że możesz zostać sama z dzieckiem - to nie koniec świata, ale na pewno nie będzie łatwo. Może Twój partner się opamięta i wróci... Jednak w świetle tego, że już teraz nie był z Tobą szczery, może być cięzko na to liczyć... Najwżniejsze, że maluch rozwija się zdrowo i jak należy - na nim powinnaś się teraz skupić, a co będzie dalej, pewnie życie pokaże. Życzę Ci dużo sił, bo będą Ci potrzebne.
Życzę Ci również, żeby Ci się poukładało - pamiętaj o jednym: jeśli nie z nim, to może z kimś innym; na świecie jest wielu facetów, ale niestety, nie wszyscy załsugują akurat na nas. Ułóż sobie życie z kimś, kto dowiedzie swojej wartości dla Ciebie - z kimś, kto na Ciebie zasługuje.
Wybaczcie, że na resztę nie odpiszę - nie chcę znowu zamalować pół strony, co byście nie usiały na mnie psioczyć ;-)
W najbliższych dniach postaram się pozaglądać na inne wątki.
Buziaki dla wszystkich