Agnes_19_09
Fanka BB :)
Antiope, karoola - zazdroszczę podejścia i zdecydowania
Żadne z nas też do kościoła nie chodzi, a Robert się upiera, że dziecku chrztu nie odmówi. Mówiłam mu, że nie ma to sensu, skoro do kościoła nie chodzimy, a przecież na chrzcie przysięga się, że się wychowa dziecko po katolicku. A jak mamy je wychować po katolicku, jak żadne z nas do kościoła od lat nie chodzi? Ostatnio mojej przyjaciółki znajoma chrzciła dziecko. Spowiedzi tak "ustawione", żeby rozgrzeszenie dostać, bo mama dziecka wcześniej usunęła ciążę, więc już gdyby o tym powiedziała, to by jej nie rozgrzeszyli, a mama chrzestna jest lesbijką i żyje sobie ze swoją dziewczyną w związku już od lat. I też ten temat ominięty dla uzyskania rozgrzeszenia. I po co chrzcić? Chyba tylko ze względu na presję ze strony rodziny. Mnie to już dobija pomału. Ja tam nie jestem zdecydowanie przeciwna, ale to, że mama Roberta już sobie zaplanowała, że chrzciny będą w święta, impreza po chrzcinach u niej, że podany będzie dzik, ryba taka i taka, wino własnej roboty itp, że wszystko już ma ustalone i ustawione, to mnie tak wk*rwia, że aż szkoda gadać. Daliby mi najpierw urodzić, a nie już planują kto gdzie usiądzie przy stole do cholery! A może ja chcę, żeby to się odbyło inaczej? Może chcę "kameralną imprezę" - tylko Dziecko, my i chrzestni? Żadnych balów, zjazdów rodzinnych czy innych takich? Czasem mam ochotę się poddać i niech robią co chcą, ale ku*rwa, dlaczego mam się podporządkować? To w końcu moje dziecko i chyba mogę chcieć postępować z nim "po swojemu", a nie jak mama Roberta sobie życzy! Jakoś moja się nie wtrąca wcale, a jego by chciała całe życie nam ustawić. A i Robert swoje dokłada. Wybrał już ojca chrzestnego (jego brat Piotrek) i ostatnio pyta, kto chrzestną będzie, więc po kłótni o chrzest sam w sobie, mówię że pewnie któraś z moich trzech sióstr w takim razie skoro on bierze brata. A on do mnie, że z Piotrkiem by chcieli, żebym poprosiła swoją przyjaciółkę Ankę, bo ona się Piotrkowi podoba i by chciał, żeby to ona była!! No kurde! A co jedno z drugim ma wspólnego? Przyjaciele są teraz, kiedyś może ich nie być, a siostra zawsze będzie siostrą i nie wiem, chyba bym wolała obcych ludzi w takiej roli nie "obsadzać". Mam całe mnóstwo przykładów w rodzinie, że to się nie udaje. Eh, dość tych nerwów. Będzie co będzie. Na pewno nie podporządkuję się Roberta mamie. Jak chce dziki, ryby i gęsi szykować, to niech szykuje, ale przyjęcie nie będzie u niej i nie będzie w święta, bo w święta to akurat każdy ma inne rzeczy na głowie, a nie chrzciny. Nie mogę się jej dać, tańczyć jak zagra, bo całe życie będzie potem tak robić. Muszę pokazać, że mną nie będzie sterować, nie jestem ani jej dzieckiem, ani choćby żoną jej synka i nie ma prawa mną dyrygować. I spróbuję
A jak mi to wyjdzie to zobaczymy.