reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Październik 2013:)

Antiope, karoola - zazdroszczę podejścia i zdecydowania ;) Żadne z nas też do kościoła nie chodzi, a Robert się upiera, że dziecku chrztu nie odmówi. Mówiłam mu, że nie ma to sensu, skoro do kościoła nie chodzimy, a przecież na chrzcie przysięga się, że się wychowa dziecko po katolicku. A jak mamy je wychować po katolicku, jak żadne z nas do kościoła od lat nie chodzi? Ostatnio mojej przyjaciółki znajoma chrzciła dziecko. Spowiedzi tak "ustawione", żeby rozgrzeszenie dostać, bo mama dziecka wcześniej usunęła ciążę, więc już gdyby o tym powiedziała, to by jej nie rozgrzeszyli, a mama chrzestna jest lesbijką i żyje sobie ze swoją dziewczyną w związku już od lat. I też ten temat ominięty dla uzyskania rozgrzeszenia. I po co chrzcić? Chyba tylko ze względu na presję ze strony rodziny. Mnie to już dobija pomału. Ja tam nie jestem zdecydowanie przeciwna, ale to, że mama Roberta już sobie zaplanowała, że chrzciny będą w święta, impreza po chrzcinach u niej, że podany będzie dzik, ryba taka i taka, wino własnej roboty itp, że wszystko już ma ustalone i ustawione, to mnie tak wk*rwia, że aż szkoda gadać. Daliby mi najpierw urodzić, a nie już planują kto gdzie usiądzie przy stole do cholery! A może ja chcę, żeby to się odbyło inaczej? Może chcę "kameralną imprezę" - tylko Dziecko, my i chrzestni? Żadnych balów, zjazdów rodzinnych czy innych takich? Czasem mam ochotę się poddać i niech robią co chcą, ale ku*rwa, dlaczego mam się podporządkować? To w końcu moje dziecko i chyba mogę chcieć postępować z nim "po swojemu", a nie jak mama Roberta sobie życzy! Jakoś moja się nie wtrąca wcale, a jego by chciała całe życie nam ustawić. A i Robert swoje dokłada. Wybrał już ojca chrzestnego (jego brat Piotrek) i ostatnio pyta, kto chrzestną będzie, więc po kłótni o chrzest sam w sobie, mówię że pewnie któraś z moich trzech sióstr w takim razie skoro on bierze brata. A on do mnie, że z Piotrkiem by chcieli, żebym poprosiła swoją przyjaciółkę Ankę, bo ona się Piotrkowi podoba i by chciał, żeby to ona była!! No kurde! A co jedno z drugim ma wspólnego? Przyjaciele są teraz, kiedyś może ich nie być, a siostra zawsze będzie siostrą i nie wiem, chyba bym wolała obcych ludzi w takiej roli nie "obsadzać". Mam całe mnóstwo przykładów w rodzinie, że to się nie udaje. Eh, dość tych nerwów. Będzie co będzie. Na pewno nie podporządkuję się Roberta mamie. Jak chce dziki, ryby i gęsi szykować, to niech szykuje, ale przyjęcie nie będzie u niej i nie będzie w święta, bo w święta to akurat każdy ma inne rzeczy na głowie, a nie chrzciny. Nie mogę się jej dać, tańczyć jak zagra, bo całe życie będzie potem tak robić. Muszę pokazać, że mną nie będzie sterować, nie jestem ani jej dzieckiem, ani choćby żoną jej synka i nie ma prawa mną dyrygować. I spróbuję :) A jak mi to wyjdzie to zobaczymy.
 
reklama
karoola no właśnie dla mnie najbardziej zastanawiająca była ta częstość (przecież jak skurcze są co 5-7 min, to powinno się już jechać do szpitala) i to, że skurcze były regularne. Bo gdyby nie to, to w ogóle bym się nimi nie przejęła.


Agnes no właśnie tego nie rozumiem: po co chrzcić jak i tak nie zamierzasz wychowywać po katolicku. Uważam, że to nie fair i w stosunku do siebie, do ludzi i do Kościoła. Na szczęście oboje z D się co do tego zgadzamy. Nie wiem co by było, gdyby D miał podobne podejście jak Twój R.

Mama Twojego R faktycznie ma ciężki charakter, lubi innym narzucać swoją wolę. masz rację nie daj się jej, bo potem będzie tylko coraz gorzej.
A co do chrzestnej, to absolutnie się z Tobą zgadzam, najpierw bierze się pod uwagę rodzinę, a dopiero potem znajomych, jak już nie ma kogo z rodziny wziąć, bo tak jak mówisz rodzina zawsze rodziną pozostanie.
 
Oj chrzciny powazny temat do dyskusji a te w gronie rodzinnym dopiero sie zaczna. Ja mam swiety spokoj z tym na szczescie. Chrzcimy bardziej dla tradycji. Niewiem jak polscy ksieza ale belgijscy nie robia problemow. Zero zaswiadczen, spowiedzi i innych, bo gdyby tak bylo to zaden Belg by dzieci nie chrzcil. Wiem ze jest jakis wieczor informacyjny w parafii organizowany, ale chcemy chrzcic w przyszlym roku wiec mamy czas. A i tu wybieraja chrzesnych nawet jak nie chrzcza.

Agnes moj tez tak obdzwanial rodzine jak rodzilam pierworodnego, namoje uwagi odpowiadal - a co w tym zlego? W rezultacie moja siostra dzwonila do mnie tuz przed partymi. Pozniej moj dostal stosowna zjebke. Teraz nie mial czasu na to wiec dzwonil juz po.

Antiope i Karoola ja sie ciesze ze jednak pojechalam do szpitala, bo chyba urodzilabym w domu, albo gdzies po drodze. Nie bolesne, regularne skurcze zaczelam czuc okolo 15.30. Zeby nie siac panki to stwierdzilam ze poczekam jeszcze. Moj skonczyl prasowac zjedlismy objad (super pierogi z kapusta i miesem w wykonaniu mojej siostry) i o 16.40 wyjechalismy do szpitala.W szpitalu bylam tuz po 17, a tam rozwarcie na 8. Mala urodzila sie o 18.15. Skurcze zrobily sie bolesne dopiero w szpitalu. Ostatnie pol godziny masakra, ale do przezycia. No to tak w skrocie.
 
Ostatnia edycja:
Paulinek to piszesz podobnie jak die_perle na fb i teraz to już sama nie wiem co mam robić. Ale może jeszcze poczekam, bo jak na razie skurcze regularne odpuściły, więc chyba jeszcze jest trochę czasu. Ale czuję, że się niedługo coś wydarzy. Przez ostatnie dni zatwardzenie, a dziś biegunka.
Z tymi chrzestnymi bez chrztu to dobry pomysł. Sama myślałam o czymś takim. Tylko się zastanawiałam, czy jakąś uroczystość w związku z tym organizować, czy tylko powiedzieć do "chrzestnych", że ich wybraliśmy? Jak to się rozwiązuje w Belgii?
 
Antiope wlasnie widzialam na fb:-) Organizuje sie tzw babyborrel, imprezke na ktora zaprasza sie wszystkich, przedstawia dziecko i przy okazji chrzestnych. Na kartkach ktore sie drukuje na okolicznosc narodzin tez melduje sie chrzestnych. Pozatym daje sie im prezenty okolicznosciowe (mozna kupic, mozna cos zrobic samemu) u nas np dostali ramke ze zdjeciem malej i napisem "dla chrzestnej/ chrzestnego". To sa czesto drobiazgi.
 
Spacerek zaliczony - ależ się mój mały go domagał: najpierw ciągnął mnie parę razy do drzwi (a że musiałam jeszcze coś skończyć, to mu obiecałam, że za 15 minut - jakby miał to zrozumieć :sorry:), a potem przyniósł mi w końcu swoją kurteczkę i czapeczkę... No i jak było nie ulec...
Teraz z dziadkiem w ogrodzie buszuje, to mam chwilę dla siebie.

karoola hemoroidki to już od 1,5 miesiąca mi towarzyszą; też już marzę, żeby się tego dziadostwa jakoś pozbyć :sorry:

Agnes no to ma Twój pan ambitny plan. Mojego bym za takie podejście powiesiła - autentycznie. Pamiętam jak po urodzeniu Rafała wprawdzie przyjeżdżał do nas do szpitala (bo nie miał wyjścia - siedzieliśmy 10 dni i trzeba było nam dowozić różne rzeczy, a nikt inny nie podołałby temu zadaniu), ale zawsze zdążył się jeszcze umówić do kumpli, więc wpadał jak po ogień i tyle go widziałam. Było mi strasznie przykro, zwłaszcza jak inni ojcowie przychodzili w punkt odwiedzin (albo i wcześniej) i siedzieli do oporu - matki mogły spokojnie iść pod prysznic (a ja w stresie, bo mojemu już się przecież spieszyło) :-( Tym razem już nie ma takiej opcji, bo jest jeszcze Rafał, a poza tym pewne znajomości się już na szczęście skończyły.

Co do chrztu, to my chrzcimy, bo chcemy (przynajmniej ja nie wyobrażam sobie inaczej, bo mój to ma inne zdanie co 5 minut w kwestii wiary i Koscioła, ale już mówi, że niedługo trzeba będzie dzieciom dać przykład bo jednak się zobowiązał, że wychowa po katolicku).
Ksiądz łaski nie robi - jak jeden nie będzie chciał Ci ochrzcić dziecka, zawsze możesz iść do innego - na pewno w koncu znajdzie się taki, co będzie chciał zasilić kościelną kasę ;-) Natomiast żaden nie ma prawa stawiać warunków w postaci slubu.
Niemniej na Twoim miejscu to bym się postawiła (ale ja buntowniczka z natury) - postawiłabym warunek, że jeśli chrzest będzie, to po Twojemu, a nie że teściowa (w dodatku nawet nie teściowa - formalnie rzecz biorąc) już wszystko zaplanowała - oj, nie pozwoliłabym sobie za nic w świecie :no: I jeszcze wybór chrzestnych - to nie o sympatie chodzi (jeśli tego nie rozumieją, to nie wiem, po co im w ogóle chrzciny - może niech lepiej nie-teściowa imprezkę zapoznawczą dla Piotrusia z dzikiem zorganizuje :-p), ale o to, żeby dziecko również chrzestni wychowywali.
U nas chrzestnym jest brat M (jedyny, ja rodzęństwa nie mam, kuzynostwo za granicą i parę lat potrafimy się nie widzieć) i moja przyjaciółka; chrzestna częściej widuje się z małym niż rodzony wujek...

Antiope jak rodziłam Rafała to też miałam skurcze bardzo słabe, niebolące (bardziej lajtowe niż przy @), w dodatku krótkie i nieregularne; poszłam pod prysznic, zaliczyłam 4 skurcze co 5 minut (wciąż słabe i króciutkie, ale zaczęłam rozważać wyjazd do szpitala), a potem to już zadziało się błyskawicznie: jeden mocniejszy skurcz (w końcu mogłam to nazwać skurczem), odejście wód, pakowanie do auta, dojazd do szpitala (w aucie skurcze co 3 minuty, ale wciąż spoko w kwestii bólu, a wg wszystkiego co wiedziałam, wciąż ZA KRÓTKIE), a na IP rozwarcie 7cm (jeszcze bez problemu prowadziłam rozmowę), wjazd na porodówkę, 8 cm, wenflon (nadal gadu gadu z położną, dyskusja nad planem porodu), a chwilę potem pełne rozwarcie i... już rodzimy.
Więc cięzko w sumie powiedzieć... Chyba trzeba zdać się na intuicję trochę ;-)


Dobra - spadam robić jakiś obiad ;-)
 
No wlasnie Vill mamy podobne historie... a gdybym jeszcze chciala czekac na odejscie wod to na 100 urodzilabym w domu, bo pecherz plodowy przebijali mi 2 razy juz na sali porodowej. Zaraz mialam parte i jak to moj A okreslil - chlup i mala wyskoczyla. Meska interpretacja sytacji :-D:no:
 
Paulinek to może byśmy zrobili coś takiego jak ten babyborrel. Muszę zapytać D co o tym myśli. Tylko kompletnie nie mam pomysłu kto mógłby być chrzestnym, bo chrzestną chyba moja siostra.


Villandra dzieci to są jednak sprytne i pomimo, że w wieku w którym jest Rafałek nie mówią jeszcze wiele, to potrafią naprawdę dużo przekazać.

Jesteś już trzecią osobą, która pisze o porodzie, który się zaczął tak bajtowo, a potem potoczył błyskawicznie. I co tu zrobić, żeby w bezpiecznym momencie dotrzeć do szpitala, a równocześnie nie wyjść na panikarę. Ja mam przeczucie, że urodzę wieczorem, więc chyba jeszcze trochę poczekam. Poza tym muszę jeszcze iść na zakupy i parę rzeczy zrobić w domu, więc jeszcze nie mogę rodzić :-p
 
reklama
Paulinek i Villandra- no to mnie nastraszyłyście tymi opowieściami o niebolących skurczach :-D ja żyłam w błogiej nieświadomości że jak nie bolą to nie ma co panikować :-D no nic Ł po wczorajszej wieczornej akcji stwierdził że wraca do domu już dziś będzie koło 22 więc s sumie jutro mogę rodzić... czyli dokładnie w terminie, byłoby super :-) z drugiej strony może tak być że będę miała podobnie jak wy bo moja mama tak miała że nie zdążyła ze mną do szpitala i urodziłam się w domu bo też dopiero ostatnie skurcze miała bolesne i zanim się zorientowała to ja się urodziłam :tak:
Agnes- oj będziesz miała pod górkę i z "mężem" i z "teściową". Nie daj się bo ci na głowę wejdą i nic do powiedzenia nie będziesz miała...


P.S jak jeszcze jedna osoba zapyta mnie kiedy rodzę albo ktoś zadzwoni zaoferować się że zawiezie mnie do szpitala jak by Ł nie zdążył to przysięgam że uduszę... jak bym wiedziała kiedy urodzę to bym sobie wszystko zaplanowała :-)
 
Ostatnia edycja:
Do góry