Witajcie.
Dziękuje za zyczonka w imieniu Hani, za ciepłe przyjecie Olenki i za kciukasy na porodowce.
Ja rownież wszystkim 4latkom zyczę wszystkiego naj.
Przekazuje wiadomość od Minisi, mam nadzieję ze nie pogniewa się ze wkleję całość:
Hej Karolinka przyjmijcie moje serdeczne Gratulacje!! z okazji narodzin slicznej coreczki!!! chcialam cos napisac na BB ale nie moge z komorki i nie wiem dlaczego
mam nadzieje ze w tym tyg odzyskam mojego laptopa to sie tam pokaze tym czasem jesli move cie prosic przekaz podziekowania za zyczenia ur dla Weroniki :*
i jesli mozesz przekaz ze u mnie zmiany : nie mieszkam juz z mezem, teraz sa rodzice u mnie jeszcze jakies 2 tyg a ja zmieniam prace na 4h dziennie zeby moc byc z dziecmi , poza tym jestem szczesliwa i mam wsparcie ze strony kogos mi bliskiego
ehhh zycie
) pozdrawiam i buziaki :***
Jak sie nieco dziś ogarnę to wpadnę i napisze więcej.
edit
W niedzielę stawiłam się na IP zgodnie z zaleceniami mojego gina. Rozwarcie się nie zmieniło więc gin kazał czekać.
W poniedziałek na obchodzie zdecydowali, że założą mi cewnik. Więc sobie biegałam z niiby ptaszkiem między nogami po korytarzach, zeby rozwarcie się poszerzyło. W nocy zachciało mi sie siusiu i poczułam, że szybko muszę złapać za mojego ptaszka bo inaczej utopi się w muszli
. Pokazałam wypadniety cewnik położnej, chciała mnie zbadać ale powiedziałam jej ze skurczy brak i wolałabym się jeszcze położyć i pospać (cewnik wypadł ok 2 nad ranem).
Środa rozwarcie po cewniku 3,5 cm, skurczy brak. o 9tej po badaniu padła decyzja - blok porodowy i test. Podłączyli mnie i pięknie skurczyki szły. Ja starałam się mega pozytywnie nastawić. Ok 12stej skurcze ucichły, o 17 odwieźli mnie na patologię bo juz mi się wszystko z głodu wykręcało. Byłam juz zmęczona, zniechęcona i miałam nadzieję, ze spokojnie prześpie noc i nabiorę sił.
Wróciłam do siebie, znadłam kolacje, położyłam się na łóżko, kaszlnęłam sobie i poczułam że robi się mokro
. Położne próbowały zrobić test na wody ale że miałam alweysa niebieskiego to nic nie było widać. Dały mi ligninę i jak wracałam z zamoczoną ligniną do położnych spotkałam na korytarzu mojego gina, który na sam mój widok mowił ze mi wody ciekną. Złapałą za wózek i pojechałam na porodówkę. Była godzina 19,30.
Na porodówce położna nie była zachwycona moim widokiem co dała odczuć. Wiedziała, ze jestem po kolacji. Gin nie pozwolił mi zrobić lewatywy. Miałam wielowodzie i bała się, że wypadnie mi pępowina a to ponoc groźne dla dzidziusia. Mówiła też, że musi minąć 6h od ostatniego testu żeby macica mogła odpocząć. Położna marudziła, ze cała nocka skopana itp itd. O 9tej za moją zgodą podłaczyli mi oxy. Pojawiły się skurcze co 3 min. Lały się ze mnie wody. Cały podkład przesiakniety, musiałam prosic o nowy bo pani położna nie była domyślna. O 10tej poczułam, ze chce mi się bardzo do WC. Myślałam, ze kolacja się odezwała a słysząc jej marudzenie wcześniejsze chciałam iść na wc ale mnie nie puściła. Za to zbadała i to była główka. o 23,45 zaczęły sie parte. Tu się zaczął mały harde core. Były tak częst, ze nienadązałam oddechu złapać. Położna zaczęła klnąć i wywyzać na mnie. Kazała zadzwonić po mojego gina. o 23,52 Ola była na swiecie. Na ostatni party wszedł mój gin, pogratulował i poszedł
Te 2h wspólne mineły bardzo szybko. Podczas szycia też sie nasłuchałam ale to już pomijam. Byłam bardzo szczęśliwa, ze jestem po i mam zdrowe dziecko.
Jaja były na odchodne. Na siłę chcieli mnie przetrzymać w szpitalu 6 dobe, zeby dostac dofinansowanie z NFZ. Wymyślali, ze nie mogą mnie puścić bo mam niską hemoglobinę...ale połatałam fakty, wezwałam swojego lekarza i moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Mój gin poprosił, zebym została i zostałam... koncówka w skrócie co by nie zanudzać