Witam środowo!
Dzięki Bogu dzis wieczorem M wraca :-) trochę odpocznę ;-) wczoraj mieliśmy akcję z piecem od centralnego. Popsuł się i cały dzień miałam tylko kominek włączony. Na szczęście wieczorem, po 4 godzinach roboty, fachowiec go naprawił, więc już teraz jest cieplutko. Powinnam się dalej rozpakowywać, ale ogarnęłam z wierzchu chałupkę i się zmęczyłam :-) za godzinę młodego odbieram z przedszkola, to może wtedy coś porobię. A młody przedszkolem chyba zachwycony wczoraj z entuzjazmem odpowiadał, że dziś idzie do przedszkola, rano nie było Rejtana w drzwiach. Tylko jak już miał do sali wchodzić, to trochę pękł. Dużo dzieci było, bo 2 grupy jeszcze przed rozłączeniem, niektóych nie znał. Ale jak mu pokazałam puzzle na podłodze (najlepsza zabawa ostatnio) i pani zaczęła z nim układać, to już o mnie zapomniał.
A ja się czaję do pralki. Mamy tu pralnię w piwnicy, ale ja musze oblukać pralkę, wyszorować ją, żeby tam cokolwiek wsadzić, a góra brudów rośnie. Jakoś mi tak nie po drodze
W ogóle wczoraj stwierdziłam, że nasze mieszkanie, mimo że wiek bloku ten sam, jest w wyższym standardzie. No ale my jak się te 4 lata temu wprowadzaliśmy, to robiliśmy generalny remont. A tu właściciele dylemat remont czy budowa nowego domu rowiązali wybierając druga opcję. Może to dziwne, ale najbardziej mi brakuje mojego piekarnika :-) jakiś taki czytelniejszy w obsłudze jest, większy, no i ma wózek, a tu trzeba rece do środka wsadzać, uważając, żeby się nie poparzyć. No i chyba szyba nie jest nienagrzewająca się, więc będę musiała z młodym uważać. Poza tym ja w kuchni w dolnych szafkach mam właściwie same szuflady, co jest moim zdaniem o wiele praktyczniejszym rozwiązaniem niż drzwiczki. Ale jakoś to wszystko przeżyję
Fajne jest to, że czuję się tu jak na wielkiej wsi, wszędzie blisko (o ile do miasta nie trzeba jechać i się przez korki przeciskać), teraz za bardzo mi się nie chce, ale jak się młoda urodzi, to pewnie będę z wózkiem śmigać do przedszkola po Maćka i wracać piechotą. myślę, że dalej niż 2 km to to nie jest, a spacer dobrze mi zrobi. A Maciek może na rowerze śmigać ;-)
Dzięki Bogu dzis wieczorem M wraca :-) trochę odpocznę ;-) wczoraj mieliśmy akcję z piecem od centralnego. Popsuł się i cały dzień miałam tylko kominek włączony. Na szczęście wieczorem, po 4 godzinach roboty, fachowiec go naprawił, więc już teraz jest cieplutko. Powinnam się dalej rozpakowywać, ale ogarnęłam z wierzchu chałupkę i się zmęczyłam :-) za godzinę młodego odbieram z przedszkola, to może wtedy coś porobię. A młody przedszkolem chyba zachwycony wczoraj z entuzjazmem odpowiadał, że dziś idzie do przedszkola, rano nie było Rejtana w drzwiach. Tylko jak już miał do sali wchodzić, to trochę pękł. Dużo dzieci było, bo 2 grupy jeszcze przed rozłączeniem, niektóych nie znał. Ale jak mu pokazałam puzzle na podłodze (najlepsza zabawa ostatnio) i pani zaczęła z nim układać, to już o mnie zapomniał.
A ja się czaję do pralki. Mamy tu pralnię w piwnicy, ale ja musze oblukać pralkę, wyszorować ją, żeby tam cokolwiek wsadzić, a góra brudów rośnie. Jakoś mi tak nie po drodze
W ogóle wczoraj stwierdziłam, że nasze mieszkanie, mimo że wiek bloku ten sam, jest w wyższym standardzie. No ale my jak się te 4 lata temu wprowadzaliśmy, to robiliśmy generalny remont. A tu właściciele dylemat remont czy budowa nowego domu rowiązali wybierając druga opcję. Może to dziwne, ale najbardziej mi brakuje mojego piekarnika :-) jakiś taki czytelniejszy w obsłudze jest, większy, no i ma wózek, a tu trzeba rece do środka wsadzać, uważając, żeby się nie poparzyć. No i chyba szyba nie jest nienagrzewająca się, więc będę musiała z młodym uważać. Poza tym ja w kuchni w dolnych szafkach mam właściwie same szuflady, co jest moim zdaniem o wiele praktyczniejszym rozwiązaniem niż drzwiczki. Ale jakoś to wszystko przeżyję
Fajne jest to, że czuję się tu jak na wielkiej wsi, wszędzie blisko (o ile do miasta nie trzeba jechać i się przez korki przeciskać), teraz za bardzo mi się nie chce, ale jak się młoda urodzi, to pewnie będę z wózkiem śmigać do przedszkola po Maćka i wracać piechotą. myślę, że dalej niż 2 km to to nie jest, a spacer dobrze mi zrobi. A Maciek może na rowerze śmigać ;-)