Oj poczułam się wywołana :-)
Magda - GRATULACJE!!! Mam nadzieję, że za kilka semestrów pochwalisz się tu dyplomem
Martynka - współczuję z tymi kupkami, u nas na szczęście nie ma tego problemu. W całej maćkowej historii życia zdażył się jeden dzień bez kupy. A tak to zasuwa nawet i dwa razy dziennie

. A ostatnio sukces, bo zaczął parę razy łapać się za pupcię i mówić "pupa" oznajmiając, że chce kupę. Niestety efektów na nocniku nie zobaczyłam, za to w pieluszce później jak najbardziej
Marma - nie przejmuj się, widocznie ma taki okres, kiedy inne osoby znaczące odkrywa. Ale mama i tak jest najważniejsza, sama przecież pisałaś jakiś czas temu, że w domku nie daje Ci spokoju
Pati, Czarna - zdrówka życzę. Maciek dzis w nocy pokasływał i zatkany nos miał. Zamówiłam mu na 17 wizytę u lekarza. Myślałam, że przy okazji poproszę o skierowanie do logopedy, bo mam umówioną wizyte za tydzień (w urodzinki, he, he) ale jego doktorka jest do piątku na urlopie.
Lilunia - ja właśnie się zabieram do podcięcia mojego Maćka, bo zarósł strasznie, ale jakoś się nie mogę zebrać, bo mam słabość do tej jego potarganej fryzurki
Kaka - nie wiedziałam, że z Ciebie taki easy rider ;-)
A ja jestem dwa dni na urlopie, przygotowuję się psychicznie. Jutro mam mieć zabieg, wieczorkiem niby wypuszczają już do domku. W czwartek były tylko tzw kwalifikacje, co ograniczyło się do zapisania mnie na konkretny termin i tyle. Żadnego badania nie było. Sprawa się może jednak trochę skomplikować, bo dziś zaczęłam plamić, tak jak w początkach okresu. Nie wiem wiec czy w ogóle będę mieć ten zabieg, chyba natura zaczęła jednak działać. Bardzo bym tego chciała, bo wtedy można zacząć starania już od następnego cyklu.
A co do Twoich obaw Czarna, to ja już pisałam, że się z tym pogodziłam. W moim wypadku plusem było to, że miało to miejsce wszcześnie, nigdy nie widziałam ani zarodka, ani tym bardziej bijącego serduszka. Ciążą cieszyłam się raptem dwa tygodnie. Nie miałam chyba czasu przestawić się na tryb planowania jak to będzie. A to chyba najbardziej boli, w przypadku poronienia, zawiedzione nadzieje i plany. Drugim moim zasobem, czyli czymś co mi pomaga znieść tą sytuację jest to, że jest Maciek. Wiem, że dzieci moge mieć, poza tym nie mam za bardzo czasu myśleć, bo młody jest zbyt absorbujący. Poza tym, gdzieś to już kiedyś pisałąm, nie myślę o tym w kategoriach straty dziecka. Może właśnie dlatego, że nigdy go nie widziałam. Wierzę, że kiedyś się narodzi, we właściwym ciele. Na razie coś poszło nie tak i nastapiła reklamacja. A moje dziecko czeka gdzieś tam na właściwe ubranko. Miejmy nadzieję, że nie poczeka długo ;-)