Krakowianka, mialam tak samo - wydlubanie sie po schodach na pietro (te schody sa koszmarne tutaj - 12 stopni zalatwia sprawe jednej kondygnacji, a stopnie tak plytkie ze pol stopy sie miesci) powodowalo przyspieszone bicie serca, zadyszke i dobrze ze sypialnia byla zaraz z brzegu. Mozna bylo na lozko pasc i umierac.
Takie uroki konca ciazy przewaznie. Tak sobie mysle ze po to nam natura te atrakcje daje, zeby nam sie urodzic chcialo w terminie - zaczynamy miec w nosie lek przed bolem byle tylko juz zaczac normalnie zyc.;-)
Ainhoa, dzieci na piersi czesto tak maja, ze jedza co chwile. Bywa inaczej, ale przewaznie na piersi jedza czesciej niz na butelce. Moj najstarszy jak zrobil 15 minut przerwy to nalezalo sie cieszyc. Dobrze pamietam ze Zuza urodzila sie dosc duza? W takim ukladzie tym bardziej moze byc zarloczkiem - jej zapotrzebowanie energetyczne bedzie wieksze niz dziecka o niskiej wadze urodzeniowej bo samo utrzymanie funkcji zyciowych, temperatury cialka itd. Im wieksza masa ciala, tym wiecej kalorii trzeba dla podstawowych funkcji. Inna sprawa ze Ty MUSISZ jesc. Nie to, ze prawie nic Ci nie wolno... Wiem, ja wariat jestem troche, ale karmiac jadlam wszystko, tylko zapijalam sie herbatka z rumianku, kopru wloskiego i anyzku. Rumianek bo lubie, koperek bo wypierdny (szczypte kminku mozna dodac) i anyzek bo wzmaga laktacje a ja zawsze mialam dosc slaba. Po takiej herbatce dziecie mialo pierdy jak stad do Mongolii, ale zadnych kolek, a ja moglam sobie pozwolic na wszystko z bigosem wlacznie. No, cytrusow, kawy itp. to nie.
U nas luzik - mlody dorobil sie zeba i ma teraz wszystkie 3. Po dolnych jedynkach wyszla gorna dwojka, widze ze zaraz bedzie druga. Bedzie wygladal jak kasownik w PKS. Do diety dolaczyl sledzie i kielbase z patelni. Mam wrazenie ze mi rosnie drapieznik w domu bo jak zupka nie ma miesa to jest se taka, jak z mieskiem to "haammm" przy kazdej lyzeczce, do kielbasy dziecko sie trzesie, sledzika wcinal jak szalony. Jesli potraktowac to teoria zgodnosci diety z grupa krwi, to by bylo - my oboje 0 (Rajmund Rh-, ja Rh+), to maly pewnie tez 0, a to grupa krwi miesozercow. W naszym przypadku teoria sie potwierdza - zadne z nas nie nadaje sie na vege.
Przeprowadzkowo.... Ech... Zachcialo mi sie do sypialni lampek tiffany - nie wiedziala baba jakie to drogie, ale psuja mi jak cholera. Chce walnac biale sciany (jak wies to wies), lozko mamy drewniane, z zaglowkiem i "zatylkiem" z tralek, do tego pojda sosnowe szafki nocne, taka-ze szafa i komoda, moze i ze 2 komody nawet jak sie wcisnie (;-)) i do tego jak cholera pasuja mi na szafeczkach lampki tiffany, koniecznie klasyczny "grzybek" na ciemnej nozce, typowo i koniecznie kloszyk z duza iloscia zoltego - zeby swiatlo bylo cieple.
Poza tym - nie miala baba klopotu - musze opanowac sztuke pielegnowania trawnika i innych "spraw ogrodowych". Juz widze ze ten nasz trawnik wyglada zielono, ale mech go zjada... Czyli lypa - ktos zapuscil sprawe. Jest tyle spraw do ogarniecia na juz, ze... nie ogarniam. Glupie nawet to, ze na zakupy jade wtedy, kiedy Rajmund ma wolne, nie czesciej niz 2 razy w tygodniu. Na lodowce wisi lista i sie dopisuje - Boze bron cos zapomniec.