reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ostrów Wielkopolski i okolice

Kamkaz ja się tak zastanawiam czy jest taka znieczulica,czy te kobiety nie wiedzą co robić w takiej chwili.. Brak słów.

Co do szpitali to nie ma idealnego. Też słyszałam wiele złego o Pleszewie. Zależy pewnie na kogo się trafi.

Campagnola Tobie również współczuję straty :( jedyny plus, że byłaś pod dobrą opieką...

Dziewczyny orientujecie się kiedy zus w Ostrowie wypłaca macierzyński? dzisiaj 13-ty i pustki na koncie :(
 
reklama
Campagnola Nasze historię są same w sobie troszkę podobne do siebie. Mnie też pękł pęcherz płodowy i zaczęły wyciekać wody. Poza tym, miałam rozwarcie i szybko skracającą się szyjkę. W przeciągu tych 19-stu tygodni ciąży byłam aż 3 razy na oddziale. Ten trzecie, okazał się ostatni dla mojej ciąży i mojej córeczki. Jak do tej pory złego słowa na opiekę pielęgniarek i położnych powiedzieć nie mogę. Troszczyły się, zawsze służyły pomocą . Były na każdą moją prośbę. Za tym trzecim razem było tak samo, Po całej tej sytuacji, gdzie wiedziałam, że moje dziecko nie ma najmniejszych szans na przeżycie przewiozły mnie na sale tzw pooperacyjną, gdzie leżała starsza pani po operacji. Pokój ten był na przeciw dyżurki, więc one mnie widziały, a ja widziałam siostry. Przez ponad dobę byłam sama na pokoju, wiec były 2 siostry, którym jestem naprawdę wdzięczna za szczególną opiekę, bo przychodziły pocieszyć, czasem nawet razem pomilczeć czy sie wypłakać. Pozostałe owszem, były miłe, ale bez szczególnego zainteresowania. W ów środę wcześnie rano przyjęli 3 pacjentki do zabiegu i położyli na moim pokoju. Po obchodzie (gdy ordynator chciał wysłać mnie do domu, a ja się nie zgodziłam) zrobiono mi usg i wtedy dowiedziałam się, że moje maleństwo nie żyje. Nie powiem, bo dr Gronowska,która przekazała mi tę straszną dla mnie wiadomość była miła i delikatna. Powiedziała, że zrobiłam wszystko co mogłam aby ratować swoje dziecko, niestety nie udało się więc mogę już wstać i chodzić, bo już nic się nie stanie. Zapytała bardzo delikatnie czy zgadzam się na poród, ja nie miałam już innego wyjścia. Ok godz dostałam tabletkę i kazano czekać. Ok 16 zaczęłam krwawić a potem to już tylko skurcze i ból. Dopiero podczas tego porodu przeżyłam ten koszmar. Nie dość, ze ja czułam się okropnie, to osoby które ze mną były na pokoju również. One już nie mogły wytrzymać i wyszły, zostawiły nas samych. Poród ogólnie nie trwał długo, bo skurcze zaczęły się ok 17, a przed 18 urodziłam córeczkę. Jak wezwałam pielęgniarkę gdy już czułam, ze dziecko wychodzi to powiedziała, że im więcej urodzę, tym lepiej. A o porodówce nie chciały nawet słyszeć. To jest poszanowanie godności kobiety rodzącej. Wiem, że dla nich inaczej się traktuję kobietę rodzącą zdrowe dziecko, a zupełnie inaczej kobiety rodzące dziecko, które już zmarło. Ale czy to jest aż taka różnica???? Bo wg mnie takiej kobiecie należy się szczególna opieka, nie tylko fizyczna ale i psychiczna:( ehhh brak mi słów...
 
venus27 dziękuję:(

kamkaz nigdy nie wiadomo na kogo i w jakim humorze trafimy. O dr Gronowskiej można przeczytać i usłyszeć wiele niedobrego, ale jak widać w Twoim przypadku potrafiła zachować się delikatnie, rozumiejąc Twoje cierpienie. Widzisz, ja przed pierwszym porodem leżałam na patologii ciąży przez trzy dni i w tym czasie prawie nabawiłam się depresji ze względu na chamstwo lekarza, rozkładanie rąk przez położną i niebotyczny strach o swoje dziecko. Nigdy tego koszmaru nie zapomnę. Dla mnie porównanie patologii w Ostrowie i ginekologii w Pleszewie to jak niebo a ziemia. Uważam, że Ciebie potraktowano nieludzko i nie poszanowano godności osobistej. Pamiętam jak w pierwszej ciąży, kiedy w łóżku szpitalnym odeszły mi wody płodowe, przyszła pielęgniarka i w sali pełnej kobiet kazała wypiąć pupę i zrobiła lewatywę. Niby nic takiego, w tamtym czasie było mi wszystko jedno, bo szczęśliwa byłam, że wreszcie poród zaczyna się na dobre i już nie będę musiała martwić się o swoją córeczkę. Ale mimo wszystko to też nie było właściwe zachowanie. Co prawda Twoja sytuacja była o stokroć gorsza, zarówno dla Ciebie, jak i dla kobiet, które dzieliły z Tobą salę. To, że spotkała Cię taka tragedia jak śmierć dziecka we własnym łonie, powinno spowodować lawinę środków specjalnych, jak specjalna sala, większa niż do tej pory opieka, delikatność, współczucie i dbałość o każdy element szpitalnych procedur. Tymczasem salę "jedynkę" na porodówce trzyma się dla prywatnych pacjentek, które płacą za cesarkę na życzenie, nie dla zwykłych kobiet, które potrzebują spokoju i odosobnienia. Na temat braku sekcji się nie wypowiem, bo to jest sprawa nawet dla prokuratury. Mimo wszystko nic dzieciątka Ci już nie zwróci, nic nie jest w stanie ukoić bólu. Pewnie przepłaczesz jeszcze wiele dni i nocy...pozdrawiam Cię.
 
Venus27 niestety nie odpowiem Ci na pytanie kiedy ZUS wypłaca macierzyński, bo niestety oni wypłacają jak chcą. Najlepiej zadzwoń do ZUS-u i oni muszą Ci odpowiedzieć kiedy wyjdzie do Ciebie przelew. Ja też dzwoniłam i dopytywałam się o chorobowe ale troszkę się naczekałam.
 
Witam, i ja wypowiem się o Pleszewskiej porodówce jeśli chodzi o ginekologie to dzień do nocy. Ja rodziłam w maju tego roku 24 godziny przy doktorze Mazurze, który za nic w świecie nie chciał zrobić cesarki twierdząc, że powinnam już dawno urodzić tylko nie współpracuje. Okazało się, że siłami natury mój poród nigdy by sie nie zakończył. Ponoć jakieś nagany odnośnie mojego porodu poszły ale uraz jest już do końca nie polecam tego lekarza ale położne niestety nie były lepsze od niego. Natomiast do lekarza prowadzącego, który też pracuje w tym szpitalu nie mam żadnych zastrzeżeń. Potem też te pielęgniarki położne tak średnio miłe były. Nie wrócę do tego szpitala zdecydowanie przereklamowany.
A teraz pytanie z innej beczki. Czy znacie jakiegoś dobrego dermatologa dziecięcego w Ostrowie lub okolicy?.
Pozdrawiam
 
Dziewczyny co u Was?

Mam dwa pytania do Was. Czy w Ostrowie jest jakiś klub dla dzieci czy coś podobnego, żeby mój 3-latek mógł czasem pobyć z innymi dziećmi? Gdzie mogę zamówić jakiś dobry tort i to nie koniecznie w znanych cukierniach?
 
Venus27 Jeśli chodzi o wypieki to ja zawsze zamawiam albo z Admatu albo od Szorskiego. I ciasto i torty są smaczne, a ceny są porównywalne z innymi cukierniami. Jednak każdy ma inny gust i może komuś nie smakować.
U mnie niestety bez większych zmian, ból i tęsknota za moim Aniołkiem cały czas jest i nigdy nie zniknie. Jedynym pocieszeniem jest to, że moja córeczka jest w niebie wśród Aniołków i jest tam szczęśliwa. Już kilka razy na moją prośbę dała mi znak, że jest Jej tam dobrze. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale będąc u Niej na cmentarzu codziennie z Nią rozmawiam. Czuję cały czas Jej obecność i wiem, że pomaga nam pogodzić się z tym bólem i jakoś przez to wszystko przejść.
Dość niedawno zrozumiałam, że mam swojego prywatnego Aniołka w niebie. I mimo, że nie mam u swego boku dzieciątka to dane mi było zostać mamą... mamą Aniołka. Chociaż przez te 7 miesięcy nosiłam pod sercem swoją córeczkę , ale to i tak lepiej niż nigdy w życiu nie mieć dziecka.

"Dzieci nie można mieć. Dzieci się otrzymuje, czasem na czas krótszy, niż można się było spodziewać, krótszy niż wszelkie nadzieje i oczekiwania. Ale to i tak jest lepsze, niż nigdy nie mieć dzieci..."

Co u Ciebie??? Jestem też ciekawa co u innych dziewczyn???
Pozdrawiam Was serdecznie
 
Ostatnia edycja:
Kamkaz oczywiście, że jesteś mamą! To bardzo niesprawiedliwe co Cię spotkało. :-( Z drugiej strony trzeba żyć dalej. DLa mnie zawsze to było w życiu dziwne i takie niepojęte, że trzeba po jakiejś tragedii normalnie funkcjonować i żyć. Takie jest życie...
Kamkaz myślę o torcie z admatu. Najchętniej kupiłabym od kogoś kto piecze w domu. Nie ma jak wypieki domowe. Sama umiem piec, ale u mnie gorzej z ładnym wykończeniem:-p

Mój młodszy jest chory i nalepsze, że nawet pediatra nie wie co mu jest. Pewnie jakiś wirus.

W Sylwestra mój starszak kończy 3 latka i muszę pomysleć co do jedzenia.

Dziewczyny gdzie jesteście? Jak zrobi się ciepło to może urządzimy jakiś zlocik?
 
Venus gdybyś chciała zamówić tort to znam panią z okolic Ostrowa, która dość niedawno założyła małą gastronomię i również piecze ciasto i torty. U tej pani można zamawiać ciasta i torty na różne okoliczności, ale również i na święta itd. Ta pani mieszka w Biskupicach Ołobocznych. Gdybyś chciała dalsze namiary to pisz
 
reklama
Witam dziewczyny.Mój przypadek jest podobny. 17 grudnia 2014r. Odeszły mi wody 2 godz. Przed wizytą u ginekologa. Byłam w 17 tygodniu. Karetka przyjechała bardzo szybko a mieszkam ponad 20km od Ostrowa. Zajęli się mną na prawdę profesjonalne pocieszali, że jeszcze nic straconego, że grają teraz na czas, im szybciej znajdę się w szpitalu tym lepiej. Co z tego.. oni grali na czas a na izbie przyjęć kazali mi iść najpierw wypełnić papiery ,potem iść do gabinetu ,wiec wody cały czas wypływały..przyjmowała mnie dr Gronowska większej wiedźmy nie znam!! Najpierw badanie po którym czułam się jak po gwałcie, powiedziała że jest rozwarcie na 2cm. Następnie usg całkowity brak wód a maleństwo zaczęło się przykurczać. Zaczęła się kłócić z pielęgniarką, który to tydzień z miesiączki 15 a z usg 18 a byłam w 17. Kłótnia trwała jeszcze 5min. Faktycznie w tej sytuacji było to bardzo istotne. Potem powiedziała tylko, że nic już z tego nie będzie i kazała się przebrać w rzeczy szpitalne. Położyli mnie na patologii tam kolejne 15min. Biurokracji. Dostałam gorączkę dreszcze i w końcu zajął się mną ordynator Gostomczyk. Kazał podać leki, żeby nie doszło do zakażenia ,oraz leki na uspokojenie i gorączkę. Zabrał mnie na usg. Okazało się, że wody nachodziły i wpływały był to proces nieodwracalny. Ale tętno dziecka wzrosło dziecko przyjęło normalna pozycję i jego parametry były w normie. Powiedział mi, że sytuacja jest bardzo poważna mam się liczyć z najgorszym, ale będzie walczył o mnie i moje dziecko. Jeśli nie będzie zakażenia a parametry dziecka będą w normie to jest nadzieja ,że uratujemy dziecko. Od razu miałam lepszy humor i wróciła wola walki. Dostawałam serię kroplówek zastrzyków do mięśniowych itd. Opieka położnych była świetna fizycznie i psychicznie, dawały mi nadzieje i były na prawdę na każde moje zawołanie. Niestety kolejnego dnia był obchód dr idiota debil Piotr Szczublewski nie dość, że przy wejściu spojrzał na mnie jak na niepotrzebną rzecz to jeszcze ironicznie z wielką pretensją spojrzał w papiery i powiedział: ale Pani wie że leżenie nic nie da? Który to tydzień 17..tu nie ma szans dla tej ciąży tak ją Pani straci..
byłam w takim stanie psychicznym, że miałam ochotę wstać spakować się i jechać do domu. Najwyraźniej przeszkadzałam temu panu. Nie wiem co w tej sytuacji miałam zrobić? ubrać się i wyjść skoro leżenie nie miało sensu? Jeden lekarz kazał leżeć drugi uznał ze to sensu nie ma, jedna od razu chciała mi zabieg robić, drugi chciał nas ratować..
Po słowach dr Sz. Rodzina skontaktowała się z ordynatorem dr. Gostomczykiem który kazał mnie uspokoić i nie słuchać tego lekarza ,ponieważ on się mną zajmuje i nawet jak go nie ma, jest na bieżąco z wynikami oraz stanie zdrowia moim i dziecka. Uspokoiłam się. Kolejnego dnia pobolewał mnie brzuch powiedziałam o tym położnej która zadzwoniła do dyżurującej lekarki okazało się , że to znowu Gronowska, która przekazała położnej : ja przecież mówiłam tej kobiecie, jak to się skończy żeby zdawała sobie z tego sprawę niech już nic nie je przez cały dzień.
Dodam, że nie zostałam zbadania a nikt nawet nie zapytał o rodzaj bólu. Ordynator dowiedział się o tym i przyszedł na oddział zapytał o ból zbadał mnie i okazało się, że przez leżenie bolały się jelita a ból był podobny do skurczy. Pozwolił mi jeść i wstawać już do WC. Jak tylko mogłam znowu wstawać tak jelita wróciły do normy wyniki były coraz lepsze a moje samopoczucie bardzo się poprawiło. Każde usg było coraz lepsze chodź dziecko rozwijało się bez wód. 24 grudnia w wigilię rano wysunęła się pępowina..dr Lubecki miał dyżur bardzo miły i przyjemny człowiek delikatny podczas badania i przekazywania informacji o stanie zdrowia i całej sytuacji. Okazało się, że niestety przez to rozwarcie kiedy dziecko się ruszało pępowina wyleciała. Nie mogli już niestety nic zrobić. Dostałam 2 czopki i czekałam na skurcze, ponieważ musiałam urodzić normalnie jest to podobno lepsze jeśli kobieta chce starać się jeszcze o dzieci. Była godzina 12 w południe o 15 ból nasilał się,ale po badaniu okazało się, że nie ma rozwarcia, musiałam czekać. O 20 ból powoli znikał. Mąż pojechał do domu bo myśleliśmy że już nic z tego. O 24 bóle zaczęły wraca do 3 w nocy były coraz mocniejsze dostałam zastrzyk na rozpulchnienie szyjki. O 5:20 bóle były ogromne i czułam parcie prawie urodziłam na łóżku ,ponieważ w 5miesiącu ciąży nie bardzo analizowałam jeszcze informacje o porodzie jaki to rodzaj bólu itd. A że mam duży próg bólu, przypominał mi ten który miałam co miesiąc przy okresie.
W pokoju leżała ze mną kobieta w tej samej sytuacji bez wód tylko że w 30tygodniu ciąży. Starałam się gryźć poduszkę ,żeby jej nie budzić a przy tym połowę oddziału..położne wzięły mnie do zabiegowego tam już tylko 3skurcze i było po wszystkim..5.30 urodziłam naszego synka niestety już martwego_O tym że to chłopiec poinformowała mnie położna był duży jak na ten tydzień ciąży 17cm i 308g. Położna zadzwoniła po lekarza,który kazał dzwonić jak juz będzie po wszystkim.Nie było innych zabiegów bo były to Święta większość kobiet wypisano do domu. Położna przez cały czas tuliła mnie, ocierała łzy pocieszała , poinformowała że jest możliwość zrobienia sekcji ale wyskrobin, oraz zabrania dziecka, żeby je pochować i wie że teraz nie myślę trzeźwo, ale musi mnie o tym poinformować. Lekarz dyżur miał dr Mazik bardzo miły i wrażliwy lekarz, również pytał czy wiem co będzie robione na czym polega zabieg łyżeczkowania itd. Trwało to 30min. Obudziłam się w pokoju gdzie znowu położna informowała mnie o wszystkim i nadal wspierała i pocieszała, że będę miała jeszcze dzieci, że zabieg był bardzo dobrze zrobiony lekarz robił to bardzo delikatnie itd. Faktycznie nie dostałam leków przeciwbólowych po 3godzinach byłam wyspana i pełna sił. Mogłam wstać jeść i czułam się na prawdę dobrze niestety tylko fizycznie..tego co kobieta matka przeżywa po takiej stracie nie da się słowami opisać.. dojście psychiczne do siebie jest najgorsze, obwinianie się o to wszystko szukanie przyczyny, miesza w głowie..a trzeba z tym żyć i próbować się jakoś z tym pogodzić, albo przynajmniej przyjąć do wiadomości..
26 grudnia wypisali mnie do domu. Wyniki krwi były dobre, przepisano mi antybiotyk ten sam który dostawałam w zastrzyku niestety dr Tomasz Szczublewski młodszy brat nie poinformował mnie o tym że muszę wykupić jeszcze leki osłonowe i na grzybicę, ponieważ przy tak długim stosowaniu dostałam pleśniawki na języku, wiec niestety mają to rodzinne brak profesjonalizmu i brak podejścia do pacjenta. Teraz mija 11 dzień jak jestem w domu.
Pochowaliśmy naszego aniołka i teraz czuję spokój wiedząc że spoczywa na cmentarzu a nie w zbiorowym grobowcu.
Fizycznie jest dobrze brzuch delikatnie boli nadal plamię.. pleśniawki prawie zeszły po zażyciu leków. Teraz czekam aż to ustanie, aż dostane kolejną miesiączkę i wszystko się wygoi żeby móc znowu starać się o dziecko..

Moja ciąża przebiegała książkowo. Wyniki idealne. Podczas kichania pękł pęcherz płodowy przyczyny nie znam. Czekam na wyniki z sekcji wyskrobin, maluszek nie mógł jej mieć był zbyt mały żeby wykonać sekcje technicznie nie byli w stanie zrobić tego w Ostrowie.
Podczas ciąży okazało się, że na szyjce macicy utworzył się polip niby nie zagrażał ciąży, ale jedni lekarze twierdzą że mógł być przyczyną ,gdyż tego typu twory wywołują samoistne skurcze macicy, która chce usunąć przeszkadzające ciało obce. Być może to było przyczyną..

Chciałam o tym napisać żebyście wiedziały jacy są niektórzy lekarze z którymi miałam do czynienia na oddziale patologii w Ostrowie Wielkopolskim. O tym ,że położne wykonują kawał dobrej roboty za co mają płacone grosze! Najniższa krajowa niektóre nawet po 35lat pracy! O tym, że czasami już tak jest, że natura zabiera nam to co zaczynamy kochać i na co czekamy , bo być może wystąpiły jakieś wady genetyczne, ale wierzę w to, że ma to jakieś znaczenie i że będzie mi dane być znowu mamą.
Pozdrawiam Was ciepło i łącze się w bólu z kobietami który straciły swoje maleństwa ,oraz z tymi które oczekują narodzin, łącze się w nadziei i trzymam kciuki za Was, za te które się nie poddały i starają się dalej.
Całuje gorąco :*
 
Ostatnia edycja:
Do góry