lepidoptera
Fanka BB :)
Chwila ciszy, może wreszcie uda mi się napisać moja porodówkową opowieść...
Środa, 11.05 - 6 dni po terminie.
Szantażuję moja Zosię, że jak się nie urodzi do niedzieli (Zimnej Zośki), to prezentu nie dostanie ;-). Decydujemy z M, że wywołujemy nasza Zośkę - ruszyliśmy na spacer z kijkami. Godzina szybkiego marszu - szło mi sie rewelacyjnie, a normalnie chodziłam jak żółw ociężale... M ledwo nadążał biegać za mną i pstrykać historyczne fotki. Byłam swego rodzaju atrakcją dla przejeżdżających pobliską obwodnicą aut - "brzuchtka" z patyczkami


Po spacerze upiekłam ciasto kawowe, bo w końcu mogłam już wreszcie dostarczyć sobie troszkę kofeiny...
Wizyta w toalecie - odszedł krwisty czop śluzowy - pierwsza myśl - zaczyna się
Ale ogólnie spokój. Około 20 zauważyłam, że skurcze stają się odczuwalne (bo te bezbolesne miałam już od kilku miesięcy) i systematycznie się pojawiają (co 15 minut). No nic. Spokój. Herbatka i świeże ciacho przy świecach
. Około 22 zdecydowałam, że kładę się spać, bo może wszystko jeszcze przejdzie - nie ma co panikować, trzeba wypocząć. Ale zasnąć już nie mogłam, skurcze stawały się coraz bardziej dokuczliwe i pojawiały się co 13-15 minut. Wstaję i biorę ciepłą kąpiel - myślałam, że skurcze sie wyciszą, ale nasilają się - pojawiają się co 5 minut regularnie. Budzę M. Czas iść do garażu po auto. Skurcze coraz silniejsze, co 3-4-5 minut. Decyzja - jedziemy! W szpitalu byliśmy o 3 nad ranem. Zaglądam do pokoju położnych i mała załamka - ta położna, której nie chciałam - spotkałam ją wcześniej przychodząc na zapis Ktg... Zaczęło się - wypełnianie dokumentów, przebieranie, badanie przez lekarza - wtedy odeszły mi wody - ale niewiele, USG - z małą wszystko w porządku, ale rozwarcie tylko na 2 cm:-( byłam tą wiadomością podłamana, stwierdziłam, że będę rodzic cały dzień...
Lewatywa, golenie
i na porodówkę na Ktg (3.20). No i leżałam tak i leżałam zwijając sie z bólu. Ale myślę sobie, że to Ktg kiedyś się skończy wreszcie i pochodzę sobie...M był ze mną oczywiście. Położna zdążyła nas wyśmiać słysząc, że chodziliśmy do szkoły rodzenia
, bo początkowo w skurczach źle oddychałam - z tego wszystkiego za szybko, więc stwierdziła, że się przewentyluję i zemdleję
Nie była niemiła, ale miła też nie... No i o 7 rano zmiana - weszła położna - anioł
- nawet anielski głos miała, taki miły i spokojny
Nigdy jej nie zapomnę
. Pozwoliła mi wreszcie wstać, usiąść na piłce, ale przyznam, że niewiele mi to pomogło, bo wówczas szwankował zapis Ktg i dociskali mi z M do brzucha ten czujnik - i bolało mnie jeszcze bardziej
. Więc wróciłam na fotel i tak już do końca musiałam na nim leżeć
. W trakcie tylko musiałam obrócić sie na bok, żeby mała dobrze się ułożyła. Ogólnie ból był dla mnie nie do zniesienia! Nie wiem jak to przeżyłam. Ratowała mnie obecność M - jego pomocna dłoń, uspokajające słowa, przypomnienia o oddechu, łyk wody... wiedział, że w skurczu nie ma mnie głaskać, ani mówić do mnie, bo mnie to wkurza dodatkowo... Ogólnie w pierwszej fazie porodu byłam jak w amoku - nie wiem jak płynął czas, pomimo, że zegar miałam przed sobą, wszystko było mi jedno co ze mną robią, kto wchodzi, czy wychodzi... byłam tak zmęczona, że nie miałam siły oczu otworzyć i podciągnąć sie wyżej na fotelu. W tle tylko słyszałam M i głos położnej - anioła;-). W pewnym momencie lekarz mnie zbadał i chyba chciał zrobić masaż szyjki - nie wiem, ale tak strasznie mnie zabolało, że podskoczyłam cała! Widziałam, ze sam się przeraził i kazał od razu podać mi Tramal. Później miałam lęki gdy stawał w drzwiach, ale już mnie nie dotykał
. Podłączyli mi oksytocynę. No i nadeszły parte - ciężko było się powstrzymywać przed parciem. I 2 faza porodu - parcie. Niestety wówczas skurcze się wyciszyły
położne kazały mi czekać na najsilniejszy skurcz, ale takowy nie nadchodził... wszedł inny lekarz i stwierdził, że z takimi skurczami, to nie urodzimy
załamał mnie tym. Decyzja położnych - przeć przy skurczu, jakkolwiek silny (słaby) będzie. Pojawiła się jeszcze jedna znana mi położna, więc obsługa super
. Nauka parcia ze szkoły rodzenia też bardzo mi pomogła
. No i prę - nagle ból - wypuszczam powietrze zdezorientowana... nacięli mnie
Zosia była kruszynką (2700g, 52 cm), ale widocznie stwierdzili, że z takimi skurczami będzie mi ciężko. Po 1h20min drugiej fazy porodu Zosia była już z nami (9.50). Druga faza porodu to pestka w porównaniu z pierwszą! Malutka była śliczna!!! Szybko ja zawinęli, dali mi do ucałowania i zabrali... :-(bo była wyziębiona, miała sine rączki i trzeba było szybko ją dogrzać. Ale M był z nią, więc o tyle byłam spokojniejsza. Końcówka porodu, to euforia. Rodzenie łożyska, oglądanie jego zwapnień, pogawędka z położnymi, później z lekarzem zszywającym ranę. Obserwacja dwugodzinna - całe zmęczenie minęło - zapanowała wielka radość!!!

Dali mi 2 kroplówki z glukozą. M był z małą i przybiegał do mnie ze zdjęciami - byłam przeszczęśliwa!!!
Pomimo, że poród był ciężki, nie był dla mnie na szczęście traumą. Wyjeżdżając z porodówki powiedziałam: "Żegnam porodówkę... na jakiś czas
"
A M stwierdził, że mógłby być ginekologiem
, położne widząc jego opanowanie wszystko mu pokazywały: „Proszę spojrzeć, widać już główkę” Pępowiny nie przeciął, bo wszystko działo się tak szybko, że nawet o tym nie pomyśleliśmy. Jako mąż i tatuś spisał się na medal!
Środa, 11.05 - 6 dni po terminie.
Szantażuję moja Zosię, że jak się nie urodzi do niedzieli (Zimnej Zośki), to prezentu nie dostanie ;-). Decydujemy z M, że wywołujemy nasza Zośkę - ruszyliśmy na spacer z kijkami. Godzina szybkiego marszu - szło mi sie rewelacyjnie, a normalnie chodziłam jak żółw ociężale... M ledwo nadążał biegać za mną i pstrykać historyczne fotki. Byłam swego rodzaju atrakcją dla przejeżdżających pobliską obwodnicą aut - "brzuchtka" z patyczkami



Po spacerze upiekłam ciasto kawowe, bo w końcu mogłam już wreszcie dostarczyć sobie troszkę kofeiny...
Wizyta w toalecie - odszedł krwisty czop śluzowy - pierwsza myśl - zaczyna się

Ale ogólnie spokój. Około 20 zauważyłam, że skurcze stają się odczuwalne (bo te bezbolesne miałam już od kilku miesięcy) i systematycznie się pojawiają (co 15 minut). No nic. Spokój. Herbatka i świeże ciacho przy świecach

Lewatywa, golenie



Nie była niemiła, ale miła też nie... No i o 7 rano zmiana - weszła położna - anioł














Pomimo, że poród był ciężki, nie był dla mnie na szczęście traumą. Wyjeżdżając z porodówki powiedziałam: "Żegnam porodówkę... na jakiś czas
A M stwierdził, że mógłby być ginekologiem
Ostatnia edycja: