Kasia Kucińska
Majowa Czerwcówka '06 :)
Pati, u Was pewnie jest więcej opiekunek... u nas żłobki i przedszkola są przepełnione, i raczej się nie się nie stosuje takich metod, choć tak jak Ty uważam, że tak jest lepiej. Jak Martusia zaczęła chodzić do żłobka i chciałam z nią zostawać, pani powiedziała, że wolą, żeby rodzice nie zostawali z dziećmi. Oczywiście powiedziała, żeby zostawiać Martusię jak najkrócej na początku- właśnie na godzinę, potem stopniowo coraz dłużej, dopiero jeśli się okaże, że źle się aklimatyzuje, to wtedy będę mogła z nią zostawać w takich godzinach, kiedy jest mało dzieci. U nas okazało się, że nie było to potrzebne, przez pierwsze dni Sylwek ją odprowadzał na pół godziny- max godzinę, a sam spacerował po okolicy, potem trochę dłużej, Martusia płakała jak zostawała, ale jeśli nie wychodził od razu, to słyszał, zaraz przestaje płakać. Mi serce pękało, bo ona miała tylko 9 miesięcy, i nie mieliśmy innego wyjścia jak żłobek- ale teraz patrząc z perspektywy czasu myślę, że nie ma tego złego... chyba takie maluszki jednak szybciej przystosowują się do nowej sytuacji. Starsze dzieci mają już wyrobione pewne nawyki, i trudniej im zrozumieć, dlaczego nagle musszą zostać z obcymi paniami i dziećmi, skoro do tej pory były w domu i wszystko było inaczej.
U nas jest tak, że jak dzieci przechodzą do starszej grupy, to razem z nimi przechodzą też opiekunki, zmieniają się tylko sale i szatnia, więc dzieciom na pewno jest łatwiej. Martuś wczoraj nie była w żłobku, dopiero dziś poszła, i trochę była zdezorientowana- ale na szczęście przyszła też koleżanka z grupy, którą Martusia bardzo lubi, więc powiedziałam, żeby wzięła Hanię za rączkę i razem z nią poszła- no i poszły psiapsióły bez jednego kwęknięcia :-) potem też było OK. Marta to już żłobkowiczka o długim stażu, a i tak miałam lekkiego stresa rano...
Fredka, Ola potrzebuje więcej czasu. Ell ma rację, może pomogłoby spotkanie poza żłobkiem z innym dzieckiem z grupy. Na pewno będzie Oli raźniej, jak będzie miała koleżankę. A maskotkę też czasem wykorzystujemy, jak mamy dzień na nie- pytam wtedy, którą maskotkę Martunia zabierze, żeby się nią w żłobku opiekowała- wtedy wybiera sobie jakąś i idzie. W Marty grupie jest kilkoro dzieci, które zawsze z czymś przychodzą- jedna dziewczynka z lalą, inna z podusią, jeszcze inna z pieluszką- dzieciom pomaga taki towarzysz zabrany z domu.
U nas jest tak, że jak dzieci przechodzą do starszej grupy, to razem z nimi przechodzą też opiekunki, zmieniają się tylko sale i szatnia, więc dzieciom na pewno jest łatwiej. Martuś wczoraj nie była w żłobku, dopiero dziś poszła, i trochę była zdezorientowana- ale na szczęście przyszła też koleżanka z grupy, którą Martusia bardzo lubi, więc powiedziałam, żeby wzięła Hanię za rączkę i razem z nią poszła- no i poszły psiapsióły bez jednego kwęknięcia :-) potem też było OK. Marta to już żłobkowiczka o długim stażu, a i tak miałam lekkiego stresa rano...
Fredka, Ola potrzebuje więcej czasu. Ell ma rację, może pomogłoby spotkanie poza żłobkiem z innym dzieckiem z grupy. Na pewno będzie Oli raźniej, jak będzie miała koleżankę. A maskotkę też czasem wykorzystujemy, jak mamy dzień na nie- pytam wtedy, którą maskotkę Martunia zabierze, żeby się nią w żłobku opiekowała- wtedy wybiera sobie jakąś i idzie. W Marty grupie jest kilkoro dzieci, które zawsze z czymś przychodzą- jedna dziewczynka z lalą, inna z podusią, jeszcze inna z pieluszką- dzieciom pomaga taki towarzysz zabrany z domu.