Oj dziewczyny, widzę, że nie tylko ja mam dziś sajgon. Współczuję i Wam i sobie. Musimy się wzajemnie wspierać
My trochę odetchnęliśmy, bo po moim ostatnim wpisie Oli się obudziła co prawda, popiszczała już mniej, zjadła kaszkę, popiła cycem i znowu zasnęła. Wyraźnie pomógł jej syrop p/bólowy. Jedyne co pozostaje mi, to czekać co z tego się wykluje.
Wiecie, co już sama nie wiem, co bym wolała, płacz czy pisk, jedno i drugie jest potwornie męczące. Zauważyłam, że Oliwka prawie nie płacze tylko właśnie strasznie głośno piszczy wysokimi tonami jak ją coś boli. Płacze tylko i wyłącznie jak się przestraszy - wtedy jest typowy płacz ze łzami w oczach.
Nie pisałam Wam, ale w sobotę byłam na działce u moich rodziców, przyjechał Zbyszek - mój wujek, który kilkanaście lat temu wyemigrował do Niemiec, moja mama zrobiła wielki spęd rodzinny. Spotkałam się ciotkami i wujkami, których nie widziałam po kilka lat. No i jak Oliwka zobaczyła te wszystkie gęby już mocno rozbawione drinkami, to uderzyła w taki płacz, że nie można jej było uspokoić. Dopiero uspokoiła się w moich ramionach (nawet tata nie pomógł!) i to po kilku minutach, ale musiałam pójść z nią za domek, zeby nikogo obcego nie widziała. Powoli powoli się oswoiła z obcymi dla niej ludźmi i potem było wszystko ok, nawet dała się nosić wujkom i ciotkom na rękach. Pierwszy raz aż tak ostro zareagowała.
Kurcze ja się rozpisałam, a Oliwka znowu się rzuca w łóżku, chyba się zaraz obudzi. Coś mi się wydaje, że skończy się tym, że będziemy dziś spali w trójkę w naszym łóżku :sick: