Witajcie po przerwie
Michaś już pewnie zapomniałby o zabiegu, gdyby nie szwy i koralik, na którym są przyczepione - ale jutro idziemy na zdjęcie.
Wbrew zapowiedziom (miało być podwieszenie) miał zrobioną operację Fasanella-Servata, która polega na wycięciu kawałka tkanki "spod" powieki. Wydaje mi się, że oczka nie będą równe nawet po całkowitym wygojeniu, ale poprawa jest znaczna, taka że na pierwszy rzut oka nie widzę różnicy - a była naprawdę spora.
Oko jeszcze trochę łzawi, zwłaszcza kiedy nie jest zasłonięte opatrunkiem - pewnie dostaniemy jutro jakąś maść na noc.
Co do samej operacji to przebiegła szybko i sprawnie - jakieś 40 minut ze wszystkim. Jedyny problemik był taki, że głupi jaś w ogóle nie zadziałał na Michała, który się potwornie buntował, wił i w ogóle cyrk
strasznie płakał że nie chce i było to okropne przeżycie dla mnie, bo pamiętam wszystko. On na szczęście nic, bo środek usypiający powoduje lekką amnezję wsteczną
Chyba to było najgorsze, no i pierwsze pół godziny po wybudzeniu, zanim nie zasnął ze zmęczenia płaczem. Na pewno trochę bolało, ale po tym długim śnie już nie płakał. Chłopczyk, który leżał z nami w sali, po tym samym zabiegu, płakał dużo mocniej i dostał w końcu jakąś kroplówkę.
Generalnie to polecam zwrócić uwagę, czy koralik jest na miejscu i szwy - Michał ma bardzo długie rzęsy i - jaks ie okazało następnego dnia rano - mu się szwy trochę przez to zawinęły pod opatrunkiem i drażniły oko, co bardzo bolało - wystarczyło odwinąć i było ok.
Na oddziale jest bardzo rodzinna atmosfera, przemiłe panie pielęgniarki, naprawdę byłam zaskoczona.