i znowu skasowałam.... boże kto wymyślił tyle skrótów na klawiaturze wrrrrrr
ehhh
no to jeszcze raz...
niekończący się koszmar lepiej bym tego nie ujęła
a mnie się wydaje, że u mnie napięcie jest wywołane tym, że jestem uwiązana do domu non stop.
Zrezygnowałam z hiszpańskiego (bo nie mam kto zostać z Nataszką), nie mogę wyjść na basen, nie mogę jechać do domu. Teściowej to się przyjeżdżanie znudziło już po tygodniu hehe (ale raczej nazwę to szczęście w nieszczęściu). Jak wychodzę do sklepu sama to tylko na godzinę, bo przecież TEN to dłużej z nią nie zostanie, bo się boi że będzie płakać...
Czy on nie kuma, że może czekam na to żeby usłyszeć: słuchaj mała zostanie dzisiaj z mamą a my wieczorem wyjdziemy na kolacje? albo do kina... no cokolwiek...
a wyjście w góry na cały dzień to marzenie... juz wczoraj myślałam że jak Natasza zacznie już siedzieć to biorę ją do nosidełka na plecy i heja w góry... chociażbym sama miała iść.
Dzwoniłam do koleżanki, która urodziła miesiąc później i ona co weekend wychodzi gdzieś z mężem a dzieci z dziadkami...
ja przez cała ciążę nigdzie nie wychodziłam ani do pubów ani do restauracji, bo unikałam dymu papierosowego teraz przez 3 miesiące nie wspomnę...
...myślałam że wyjdę w następnym tygodniu do miasta a mała zostanie z mamą moją...a ta do mnie dzwoni i mówi że nadal niańczy dziecko, które kiedyś niańczyła... no bosko... i do mnie nie przyjedzie...ew. wpadnie na weekend. No a 1 kwietnia jedzie do Niemiec.
hmmm ogólnie miałam pisać na temat P. a zeszło na moje bolączki...
... no ale fakt faktem, że on weźmie d**e w troki i zniknie na 5 dni po czym przyjedzie do domu i wychodzi wieczorem, a jutro pojedzie założe się do Ściegien i tyle go widziałam!
Niech to szlag z tym wszystkim.
ehhh
no to jeszcze raz...
niekończący się koszmar lepiej bym tego nie ujęła
a mnie się wydaje, że u mnie napięcie jest wywołane tym, że jestem uwiązana do domu non stop.
Zrezygnowałam z hiszpańskiego (bo nie mam kto zostać z Nataszką), nie mogę wyjść na basen, nie mogę jechać do domu. Teściowej to się przyjeżdżanie znudziło już po tygodniu hehe (ale raczej nazwę to szczęście w nieszczęściu). Jak wychodzę do sklepu sama to tylko na godzinę, bo przecież TEN to dłużej z nią nie zostanie, bo się boi że będzie płakać...
Czy on nie kuma, że może czekam na to żeby usłyszeć: słuchaj mała zostanie dzisiaj z mamą a my wieczorem wyjdziemy na kolacje? albo do kina... no cokolwiek...
a wyjście w góry na cały dzień to marzenie... juz wczoraj myślałam że jak Natasza zacznie już siedzieć to biorę ją do nosidełka na plecy i heja w góry... chociażbym sama miała iść.
Dzwoniłam do koleżanki, która urodziła miesiąc później i ona co weekend wychodzi gdzieś z mężem a dzieci z dziadkami...
ja przez cała ciążę nigdzie nie wychodziłam ani do pubów ani do restauracji, bo unikałam dymu papierosowego teraz przez 3 miesiące nie wspomnę...
...myślałam że wyjdę w następnym tygodniu do miasta a mała zostanie z mamą moją...a ta do mnie dzwoni i mówi że nadal niańczy dziecko, które kiedyś niańczyła... no bosko... i do mnie nie przyjedzie...ew. wpadnie na weekend. No a 1 kwietnia jedzie do Niemiec.
hmmm ogólnie miałam pisać na temat P. a zeszło na moje bolączki...
... no ale fakt faktem, że on weźmie d**e w troki i zniknie na 5 dni po czym przyjedzie do domu i wychodzi wieczorem, a jutro pojedzie założe się do Ściegien i tyle go widziałam!
Niech to szlag z tym wszystkim.
Ostatnia edycja: