Witaj Anetko. Wielokrotnie było tak, iż nie wracałaś przez szereg dni do domu... Mimo wielu przesłanek świadczących o tym, że, poza tym, że nie ma Cię przy moim boku, zdradzasz mnie nigdy do końca w to nie wierzyłem.. Wręcz przeciwnie.. Zawsze miałem nadzieję na to, iż to tylko moje subiektywne odczucia.. Szukaliśmy Cię wraz z Twoją mamą za pośrednictwem policji. Ty wspaniale wtedy spędzałaś czas... Po tych wydarzeniach mających miejsce na przestrzeni wielu miesięcy zapewniałaś mnie, że udowadniać mi będziesz przez całe życie jak bardzo mnie kochasz.. Wracając wymagałaś ode mnie przysięgi, że nie będę zadawał pytań, do tego tematu nie będę wracał.. Zarówno Tobie jak i Twojej Mamie musiałem przyrzekać, obiecywać.. Teraz jednak Wiem już, że bez skrupułów zdradzałaś mnie wtedy, rok po Naszym Ślubie, jak i teraz, z Karolem Majem... Przypadkowo zupełnie znalazły się, brzydko nazywając, dowody.. Dowody zdrady... Kiedy pytałem skąd zasinienia na Twych udach mówiłaś, że uderzyłaś się przechodząc obok biurka.. I tak cztery razy na różnej wysokości.. Kiedy pytałem, gdzie byłaś całą noc, mówiłaś, że u koleżanki.. Pisałaś do niej smsy o drugiej godzinie w nocy kiedy zacząłem Cię szukać.. Wyjaśniałaś później, w odpowiedzi na moje pytanie skąd te smsy do osoby, z którą rzekomo byłaś, że jestem psycholem, który powinien się leczyć.. po to tylko aby trzy miesiące później przyznać, że byłaś u sąsiada, który był, jak napisałaś na forum, Twoim "kochasiem"... Kiedy pytałem ostatnio gdzie byłaś przez 18 godzin mówiłaś że sama siedziałaś nad Wisłą.. Wyszłaś na 20 minut o 21.. Wróciłaś popołudniu dnia następnego.. Ja naprawdę chciałem w to wierzyć, starałem się, bo nie wyobrażałem sobie życia bez Ciebie. Od czterech lat było ich co najmniej czterech.. Zresztą nie ilość jest ważna.. Dużo by pisać.. Nie wiem co ze sobą zrobić.. Nigdy nie chciałaś tego wszystkiego wyjaśnić, oczyścić nas z tego brzemienia.. Choć tyle razy prosiłem Cię... Prosiłem o rozmowę szczerą, aby zacząć nowe życie na tej płaszczyźnie... Kocham Cię, ale równocześnie mam nadzieję, że posiadam siłę, która pozwoli mi uwolnić się od Ciebie... Najzwyczajniej w świecie nie potrafię znieść tego wszystkiego.. Przede wszystkim tego, w jaki sposób odchodzisz ode mnie. Zażenowana jest Twoją postawą nawet Twoja mama.. Brak jakiejkolwiek rozmowy, jakiegokolwiek rozwiązania istotnych spraw, które nas niestety jeszcze łączą. Po jedenastu latach to chyba niewielkie oczekiwanie z mojej strony.. Rozstać się jak ludzie cywilizowani.. To przecież nie moja decyzja.. Powinnaś więc na to być przygotowana. Liczyłem od dwóch miesięcy nie na obelgi z Twojej strony, nie na poniżanie, szkalowanie i wiele innych przykrych rzeczy.. Liczyłem, że w sposób stanowczy, asertywnie podejdziesz do niełatwego przecież problemu, będziesz gotowa w normalny sposób stawić czoła własnemu wyzwaniu.. Niestety, jak zwykle uciekasz, asekurujesz się na wszelkie sposoby nie bacząc na nic.. Twoja mama, mimo, iż to według mnie niedopuszczalne stara się w Twoim imieniu jakoś to wszystko poukładać.. Z mizernym skutkiem, to przecież Nasze Życie... Opamiętaj się w końcu.. Kończysz w dniu jutrzejszym 27 lat.. Od dorosłej kobiety oczekiwać fundamentalnej postawy w takiej sytuacji nie jest raczej czymś wygórowanym... Twój Mąż. Łukasz Turaczyk.