Wiśnia, Miśka super Wam idzie
Kasia ja Cię rozumiem bardzo dobrze... przez większość swojego dorosłego życia byłam puszysta (dobiłam do 105 kg jakieś trzy lata przed ciążą) i wiem jak to jest być "grubaskiem". W zasadzie wewnętrznie, mentalnie puszysta jestem cały czas, bo uwielbiam jeść, a nie znoszę ruchu i muszę na prawdę bardzo się pilnować. Gdybym mogła bezkarnie odżywiać się tak jak lubię, na pewno bym sobie nie żałowała....
Z własnego doświadczenia wiem, że krótkotrwałe diety oczyszczające, głodówki, diety Cambrigde dają krótkotrwały efekt, przy tak sporej nadwadze. Musiałam diametralnie zmienić swoje nawyki żywieniowe, przeprosić się z rowerkiem i pokonać wstyd przed basenem. Wystartowałam z diety 1200 - 1500 kcal, jadłam 5 posiłków dziennie, przykładowo: 7.00 grahamka z wędliną i serem, 10.00 musli i jabłko, 13.00 kolejny owoc, 16.00 obiad w postaci jednego dania (mięso duszone, dużo warzyw), 20.00 ostatni posiłek - np. serek homogenizowany lub grahamka z wędliną.
No i włączyłam ruch - przemogłam się i poszłam na basen, dwa razy w tygodniu, zaczęłam jeżdzić na rowerze. Ruch był praktycznie codziennie - chociażby w postaci szybkiego spaceru.
Po miesiącu miałam 8 kg mniej, w kolejnych dwóch schudłam 12 kg. Przy wadze ok. 80 kg pojawił się pierwszy kryzys. Poczułam się atrakcyjna, zmieniłam garderobę i dałam sobie większy luz. Przybyło 5 kg i zaraz potem otrzeźwienie, że niweczę cały plan. A plan był prosty - małymi kroczkami do celu - stawiałam sobie granice w postaci kolejnych piątek - 85, 80, 75, itd.. z limitami czasowymi. Najczęściej nie udawało się dobrnąć na czas, ale nie to było ważne. Ważne, że w końcu w ogóle
I ta dzika radość, kiedy zmieniała się cyfra z przodu, rekompensowała mi wszystkie smakołyki, których sobie odmawiałam
Kiedy pojawiła się upragniona "6" z przodu znów dałam sobie luz... na szczęście nie zajojowałam więcej niż 2 kg. Nie chciało mi się chodzić na aerobik i basen, przestałam sobie odmawiać kuszących rzeczy. Po miesiącu przypuściłam atak na ostatnią granicę - 65 kg. I tutaj było najtrudniej, ale w końcu się udało. W granicach wagi ok. 63-64 dotrwałam do ciąży.
Cały czas jednak starałam się być aktywna ruchowo. Nie katowałam się żadnymi dietami, nawet podczas odchudzania. Przez całe lato np. jadłam lody, które uwielbiam, tyle tylko, że później obiad był skromniejszy, lub w innych proporcjach np. mniej mięska a więcej zieleniny
Kasiu wierzę, że Ci się uda. Przy zmianie nawyków żywieniowych i włączeniu jakiegokolwiek ruchu waga na pewno ruszy w dół. Mi bardzo pomogły fora dietowe, gdzie takich dziewczyn jak ja z nadwagą ponad 20 kg było więcej. Wspierałyśmy się w naszej walce, bo nikt lepiej nie zrozumie problemów "grubaska" niż drugi grubasek
Przyznaję się, że do dziś aktywnie uczestniczę na jednym z for. I dziewczyny pomagają mi się pilnować. Jak waga za bardzo idzie w górę, od razu jest ochrzan i ustawienie do pionu
Mi to bardzo pomaga.
Trzymam kciuki Kasiu za Twoje lipcowe zmagania