Bać się można przed zajściem w ciążę:-) jak już się czeka na malucha to nie ma sensu się bać bo tak jak napisała Dziulka dziecko musi wyjść czy przez SN czy przez cc:-)
Ja się nie bałam. Generalnei to nei mogłam się doczekać kiedy zaczną się pierwsze skurcze i to będzie ta godzina. Żeby było śmiesznie to jak juz skurcze się zaczęły w mega tempie bo co 1 min i już pojechaliśmy do szpitala, przyjęli mnie, przebrałam się w piżamę, jechałam windą, zalogowali mnei na porodówkę, lekarz mnie obadał - to nadal nei wierzyłam, że to się zaczęło w końcu do terminu były 2 tyg.. dopiero jak przyszła jakas lekarka od noworodków i zaczęła mnei wypytywac o mnie o męża i powiedziała, że dane sa potrzebne bo zakłada młodemu książeczkę to zdębiałam i pytam, już Pani zakłada? a ona a na co czekac maluszek się szykuje do wyjścia! no i uwierzyłam i pamietam po tym przyszedł peirwszy mega skurcz i taaak zabolalo i mówię do D jeshu nie dam rady! i w jednej chwili pomyślalam, co ty pieprzysz jak nei dasz rady! a kto ma dać radę, przeciez kobita powiedziała, że młody wychodzi! to już ta chwila!! i się tak zawzięłam i myślalam tylko co tu zrobić żeby mlodemu pomóc z tym wychodzeniem bo przecież to nei tylko nam jest ciężko przy porodzie ale przede wszystkim tym maluszkom! i to mi dawało siłę przez cały poród! nawet wtedy gdy młody się źle ustawił i parte szły i nie mogłam przeć to tylko pytałam lekarzy co mam robić? co robię źle żby pomóc młodemu! no i generalnei skończyło się cc:-) ale poród wspomina baaardzo fajnie:-):-) i w ogóle jak mnie wybudzali i babeczka do mnie powiedziała "ma pani ślicznego synka zaraz go pani zobaczy" Poród sie w ogóle nie liczył!!!!! A co do opowieści innych to lubiłam słuchać! bo miałam je generalnei gdzieś! spływało to po mnei jak ktoras mówiła, że miała taaak ciężki poród. Jedyne co odpowiadałam to to, że wspólczuje i kwitowałam tym temat:-)
A co do pozycji porodu to uważam, że plany swoje a życie swoje! Palnowałam chodzić a nie lezeć a musiałam leżeć bo byłam podpięte pod ktg. Wczęsniej uważałam, ze ta piłka to raczej nic nie da.. a ostatecznie jak się na nią wpakowałam to było bosko!!! Uważam, że przed porodem nie ma co się nastawiać, że chce się rodzić tak czy siak. Trzeba się nastawić że rodzić sie będzie tak jak będzie możłiwe w danej chwili żeby dodatkowo się nei stresować że się chciało tak a będzie inaczej. No i generalnei na koniec trzeba pamiętac że "wojny i porodu nei da sie przewidzieć" więc trzeba być czujnym a nie się bać
Ja się nie bałam. Generalnei to nei mogłam się doczekać kiedy zaczną się pierwsze skurcze i to będzie ta godzina. Żeby było śmiesznie to jak juz skurcze się zaczęły w mega tempie bo co 1 min i już pojechaliśmy do szpitala, przyjęli mnie, przebrałam się w piżamę, jechałam windą, zalogowali mnei na porodówkę, lekarz mnie obadał - to nadal nei wierzyłam, że to się zaczęło w końcu do terminu były 2 tyg.. dopiero jak przyszła jakas lekarka od noworodków i zaczęła mnei wypytywac o mnie o męża i powiedziała, że dane sa potrzebne bo zakłada młodemu książeczkę to zdębiałam i pytam, już Pani zakłada? a ona a na co czekac maluszek się szykuje do wyjścia! no i uwierzyłam i pamietam po tym przyszedł peirwszy mega skurcz i taaak zabolalo i mówię do D jeshu nie dam rady! i w jednej chwili pomyślalam, co ty pieprzysz jak nei dasz rady! a kto ma dać radę, przeciez kobita powiedziała, że młody wychodzi! to już ta chwila!! i się tak zawzięłam i myślalam tylko co tu zrobić żeby mlodemu pomóc z tym wychodzeniem bo przecież to nei tylko nam jest ciężko przy porodzie ale przede wszystkim tym maluszkom! i to mi dawało siłę przez cały poród! nawet wtedy gdy młody się źle ustawił i parte szły i nie mogłam przeć to tylko pytałam lekarzy co mam robić? co robię źle żby pomóc młodemu! no i generalnei skończyło się cc:-) ale poród wspomina baaardzo fajnie:-):-) i w ogóle jak mnie wybudzali i babeczka do mnie powiedziała "ma pani ślicznego synka zaraz go pani zobaczy" Poród sie w ogóle nie liczył!!!!! A co do opowieści innych to lubiłam słuchać! bo miałam je generalnei gdzieś! spływało to po mnei jak ktoras mówiła, że miała taaak ciężki poród. Jedyne co odpowiadałam to to, że wspólczuje i kwitowałam tym temat:-)
A co do pozycji porodu to uważam, że plany swoje a życie swoje! Palnowałam chodzić a nie lezeć a musiałam leżeć bo byłam podpięte pod ktg. Wczęsniej uważałam, ze ta piłka to raczej nic nie da.. a ostatecznie jak się na nią wpakowałam to było bosko!!! Uważam, że przed porodem nie ma co się nastawiać, że chce się rodzić tak czy siak. Trzeba się nastawić że rodzić sie będzie tak jak będzie możłiwe w danej chwili żeby dodatkowo się nei stresować że się chciało tak a będzie inaczej. No i generalnei na koniec trzeba pamiętac że "wojny i porodu nei da sie przewidzieć" więc trzeba być czujnym a nie się bać