Ja miałam dwie ciąże pozamaciczne:
1) beta nie przekroczyła 300, ale tak jak u ciebie to malała, to rosła. Ginekolog po tych wynikach wysłał mnie do szpitala i w szpitalu spędziłam kilka dni na obserwacji - oczywiście nie zobaczyli nic, ani w macicy ani w jajowodzie, bo beta niska. Zrobili mi "profilaktycznie" łyżeczkowanie, że może beta spadnie. Nie ruszyła się. Dopiero wtedy zdecydowali się na podanie metotreksatu i wtedy dopiero zaczęła spadać i spadła do 0 po jakimś czasie.
2) tutaj wbrew pozorom było gorzej, bo beta 1800 i gdy ginekolog nie zobaczyła pęcherzyka w macicy, wysłała mnie do szpitala. Pojechałam do tego samego co wcześniej z myślą że mnie tam już znają. Niestety i w tym przypadku nie widzieli nigdzie pęcherzyka, mimo dość wysokiej bety. Zrobili łyżeczkowanie (znów profilaktycznie) i się okazało że na drugi dzień beta spadła o połowę. W tym czasie nic mnie nie bolało. Dostałam wypis do domu. Na drugi dzień zaczął się okropny ból. Miałam całe szczęście wizytę u super ginekologa z super sprzętem umówioną dużo wcześniej. Myślałam, że idę do niego na wizytę z załatwionym problemem, porozmawiać co mogę zrobić w celu dalszej diagnostyki. Jak się okazało, problem nie był załatwiony bo on znalazł w jajowodzie ciążę (jako jedyny). Znów wróciłam do tego szpitala, ledwie przyjęli mnie na oddział bo nadal nic nie widzieli. W końcu się doszukali że może coś tam jest i zrobili laparoskopię. Okazało się, że jajowód już był pęknięty i musieli go usunąć.
Także niestety diagnostyka cp jest dość ciężka, nie zawsze widać ją od razu. Ja bym poszła na wizytę jak najszybciej, żeby mieć to pod kontrolą.
Mogę dodać, że w pierwszej cp miałam plamienia, bez większych bóli, w drugiej zero plamienia ale po czasie pojawił się ostry ból.