Słuchajcie, Dziewczyny, faktycznie zmuszanie dziecka do nauki nie jest fajne, ale myślę, że też trochę przesadzacie.
Dzieci mają różne zainteresowania.
Moja córka mając 2 lata znała po angielsku wszystkie nazwy kształtów, cały alfabet po polsku i po angielsku, kolory po polsku i po angielsku. Mając 3.5 roku super czytała. Bo od początku pasjonowały ją litery, kształty i układanie rzeczy w rzędy.
Córka ma autyzm. Nikt jej nie zmuszał do nauki, to po prostu był jej konik. Zresztą dziecka z autyzmem w takim wieku nie da się zmusić do założenia czapki, umycia zębów czy przejścia na drugą stronę ulicy, a co dopiero do nauki czegoś, co go nie interesuje.
Dziś ma 8 lat i w sumie czyta ok, ale wcale nie wybitnie! Z matematyki umie potęgować, liczyć równania z X, policzyć silnie. Bo na YouTube ogląda tylko kanały po angielsku o matematyce, bo tylko to ją interesuje. Nikt jej do tego nie zmusza. Ale nie wykąpie się sama, ma problem założyć skarpetki i nie umie przeliterować wyrazu typu niedziela czy szycie.
A z drugiej strony mam syna, który ma 2 lata, nie zna kolorów zbytnio, nie zna kształtów (poza kołem - bo to jest w autach), z liter zna A i O, bo mu się podobają i zapamiętał u logopedy... Ale jest fanatykiem pojazdów, aut, traktorów i nic więcej się nie liczy. Bo takie ma zainteresowania. I jeśli dziecko w tym wieku nie interesuje się literami czy matematyka, to się go nie zmusi. Po prostu. Bo się nie da zmusić. Jest za małe, by je namówić, zmusić szantażem czy coś jeszcze innego. Syn ma wywalone na litery, kształty, cyfry, liczenie... I mogłabym na głowie stawać, gdybym miała takie ambicje i totalnie nic by to nie dało.
Naprawdę są różne dzieci. I standardowe 15 czy 24 miesięczne dziecko nie zna alfabetu po kolei, nie liczy do 10 czy 20, ale są takie dzieci i się zdarzają. Bo akurat takie mają zainteresowania.
Fakt, to nie wątek na ten temat. Natomiast jechanie za sam fakt, że dziecko coś umie, bo to ambicje matki, chyba też jest niezbyt na miejscu. Dzieci czasem mają predyspozycje, zainteresowania czy nawet uzdolnienia, które pchają je w jednym kierunku.
A MCAD pewnie chodziło o to, że jej dziecko bylo spłaszczonym pęcherzykiem i miała je stracić, a zamiast tego ma 2 lata, zna alfabet i liczy, w sensie jest zdrowe, rozwija się, nie ma żadnego zespołu genetycznego, ani nic takiego. I myślę, że o to jej po prostu chodziło. Gdyby napisała "i właśnie siedzi koło mnie i bawi się ciuchcia" albo "i umie zbudować wieże z klocków", to nikt by na nią nie siadł. Ale dziecko ma takie, a nie inne zainteresowania, umie liczyć i zna alfabet, i już można na niej wieszać psy.
No trochę to też nie w porządku.