Madame JS
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Luty 2022
- Postów
- 21 048
Cześć!
Pytanie: czy i komu w swoim otoczeniu mówicie, że leczycie się na niepłodność?
Ja szczerze mówiąc nie opowiadam o tym prawie nikomu, oprócz znajomych, którzy przeszli przez to samo.
Wiem, że wiele osób - zapewne nieświadomie - powiedziałoby coś, czego nie chciałabym usłyszeć. Np. wypytywałoby co miesiąc o rezultaty i okazywało współczucie... Sama wiem, że póki nie jest się w temacie, naprawdę trudno zrozumieć, jak to jest...
Wokół mnie panuje moda na informowanie swojego pracodawcy, ponieważ przysługują specjalne dni wolne na każdy z zabiegów. Ja staram się zamieniać w pracy z koleżankami, nikomu się nie tłumaczę...
Nie wie o niczym rodzina mojego męża, bo teściowa zrozumiałaby jedynie, że jej pierwsza synowa (tzn.ja), w przeciwieństwie do drugiej, ma ze sobą jakiś poważny problem i należy jej współczuć (moja szwagierka w czerwcu za żadne skarby nie chciała mieć dzieci, w lipcu zmieniła zdanie, odstawiła tabletki, wypaliła ostatniego papierosa i pyk! - była w ciąży, optymistycznie ogłaszając tę wieść jako oficjalną tydzień po zrobieniu testu... I oczywiście wszystko potoczyło się idealnie).
Nie wie o niczym także... moja własna mama. Z przyczyn bliżej mi nieznanych ciągle powtarza : "Macie siebie, po co wam dziecko?".
Problem jest taki, że za kilka dni muszę zacząć stymulację przed drugą inseminacją, i akurat wtedy będę przez cały tydzień u mamy. Raczej nie uniknę więc tematu. Niestety.
A jak jest w Waszym otoczeniu?
Pytanie: czy i komu w swoim otoczeniu mówicie, że leczycie się na niepłodność?
Ja szczerze mówiąc nie opowiadam o tym prawie nikomu, oprócz znajomych, którzy przeszli przez to samo.
Wiem, że wiele osób - zapewne nieświadomie - powiedziałoby coś, czego nie chciałabym usłyszeć. Np. wypytywałoby co miesiąc o rezultaty i okazywało współczucie... Sama wiem, że póki nie jest się w temacie, naprawdę trudno zrozumieć, jak to jest...
Wokół mnie panuje moda na informowanie swojego pracodawcy, ponieważ przysługują specjalne dni wolne na każdy z zabiegów. Ja staram się zamieniać w pracy z koleżankami, nikomu się nie tłumaczę...
Nie wie o niczym rodzina mojego męża, bo teściowa zrozumiałaby jedynie, że jej pierwsza synowa (tzn.ja), w przeciwieństwie do drugiej, ma ze sobą jakiś poważny problem i należy jej współczuć (moja szwagierka w czerwcu za żadne skarby nie chciała mieć dzieci, w lipcu zmieniła zdanie, odstawiła tabletki, wypaliła ostatniego papierosa i pyk! - była w ciąży, optymistycznie ogłaszając tę wieść jako oficjalną tydzień po zrobieniu testu... I oczywiście wszystko potoczyło się idealnie).
Nie wie o niczym także... moja własna mama. Z przyczyn bliżej mi nieznanych ciągle powtarza : "Macie siebie, po co wam dziecko?".
Problem jest taki, że za kilka dni muszę zacząć stymulację przed drugą inseminacją, i akurat wtedy będę przez cały tydzień u mamy. Raczej nie uniknę więc tematu. Niestety.
A jak jest w Waszym otoczeniu?