kacha_wawa
12.2007/01.2010/09.2011
Witaj, bardzo mi przykro, że i u Was niepomyślne wieści :-( Domyślam się przez co przechodzisz...
Wybacz mi, ale nie mam siły drugi raz tego samego pisać, więc przekopiuję Ci mój post z grudniówek, narazie jedyne na co mam siłe to płacz... Jestem bezsilna...
Dziewczyny nie zrozumcie mnie źle, ale mam ochotę uciec z BB na jakiś czas i wrócić jak już bedzie po wszystkim... Ciężko mi się czyta o zdrowych dzieciaczkach, cieszę się z ich sukcesów, ale jednocześnie się pogłębiam...Zadaje sobie cały czas pytanie: dlaczego moje dziecko???? Dlaczego wogóle dzieci muszą cierpieć...
Terminu operacji jeszcze nie wyznaczyli, a powiedzieli mi, że przez telefon każdy może się podać za rodzica, więc informacji nie udzielają... Z dziurkami ani lepiej ani gorzej, ale gorzej z samym oddychaniem i z ciśnieniem... Młody ma już przez nadciśnienie powiększoną wątrobę, sam coraz ciężej oddycha, więc będzie miał operację jak najszybciej...Dostał w tej chwili podniesioną dwukrotnie dawkę leków, chcieli Go już dzisiaj w szpitalu zatrzymać, żeby sprawdzić działanie jakiś innych leków, ale w końcu łaskawie wyrazili zgodę, żebyśmy przyszli w niedzielę. Wtedy ponownie sprawdzą Jego oddech i prawdopodobnie zostaniemy na obserwacji w szpitalu. Dodatkowo wtedy podadzą te nowe leki, a je można przyjmować tylko w warunkach szpitalnych bo nie wiadomo jak organizm zareaguje...13 maja mamy tego kardiochirurga (podobno jeden z lepszych w całym UK) i może wtedy padnie konkretny termin, w każdym bądź razie ze względu na stan zdrowia Młodego operacja musi nastąpić jak najszybciej. Przeciąganie tego wszystkiego spowoduje obumarcie wątroby i płuc i konieczność przeszczepu tych narządów...Podobno wskaźnik powodzenia operacji u tego kardiochirurga wynosi 98% i podobno w skali powagi od 1 do 10 Oliś ma wadę na 3, czyli nie jest tak źle, ale dla mnie to wszystko jest jak najgorszy koszmar. Podobno po operacji jak wszystko będzie ok spędzimy w szpitalu jakieś 7 dni, a później tylko rutynowe kontrole co jakiś czas.
Dziewczyny ja już nie daję z tym rady. Wiem, że Młody ma dobrą opiekę, ale za co to wszystko?? Niech sobie ten ZD będzie, ale za co reszta problemów...Jak zawsze patrzyłam optymistycznie na wszystko tak teraz boję się moich myśli...
Wybacz mi, ale nie mam siły drugi raz tego samego pisać, więc przekopiuję Ci mój post z grudniówek, narazie jedyne na co mam siłe to płacz... Jestem bezsilna...
Dziewczyny nie zrozumcie mnie źle, ale mam ochotę uciec z BB na jakiś czas i wrócić jak już bedzie po wszystkim... Ciężko mi się czyta o zdrowych dzieciaczkach, cieszę się z ich sukcesów, ale jednocześnie się pogłębiam...Zadaje sobie cały czas pytanie: dlaczego moje dziecko???? Dlaczego wogóle dzieci muszą cierpieć...
Terminu operacji jeszcze nie wyznaczyli, a powiedzieli mi, że przez telefon każdy może się podać za rodzica, więc informacji nie udzielają... Z dziurkami ani lepiej ani gorzej, ale gorzej z samym oddychaniem i z ciśnieniem... Młody ma już przez nadciśnienie powiększoną wątrobę, sam coraz ciężej oddycha, więc będzie miał operację jak najszybciej...Dostał w tej chwili podniesioną dwukrotnie dawkę leków, chcieli Go już dzisiaj w szpitalu zatrzymać, żeby sprawdzić działanie jakiś innych leków, ale w końcu łaskawie wyrazili zgodę, żebyśmy przyszli w niedzielę. Wtedy ponownie sprawdzą Jego oddech i prawdopodobnie zostaniemy na obserwacji w szpitalu. Dodatkowo wtedy podadzą te nowe leki, a je można przyjmować tylko w warunkach szpitalnych bo nie wiadomo jak organizm zareaguje...13 maja mamy tego kardiochirurga (podobno jeden z lepszych w całym UK) i może wtedy padnie konkretny termin, w każdym bądź razie ze względu na stan zdrowia Młodego operacja musi nastąpić jak najszybciej. Przeciąganie tego wszystkiego spowoduje obumarcie wątroby i płuc i konieczność przeszczepu tych narządów...Podobno wskaźnik powodzenia operacji u tego kardiochirurga wynosi 98% i podobno w skali powagi od 1 do 10 Oliś ma wadę na 3, czyli nie jest tak źle, ale dla mnie to wszystko jest jak najgorszy koszmar. Podobno po operacji jak wszystko będzie ok spędzimy w szpitalu jakieś 7 dni, a później tylko rutynowe kontrole co jakiś czas.
Dziewczyny ja już nie daję z tym rady. Wiem, że Młody ma dobrą opiekę, ale za co to wszystko?? Niech sobie ten ZD będzie, ale za co reszta problemów...Jak zawsze patrzyłam optymistycznie na wszystko tak teraz boję się moich myśli...