Nie znam chyba Twojej historii… przybliżysz pokrótce co masz na myśli?
to jest trochę tak, ze te dzieci urodzone przedwcześnie i oddzielone od matek zaraz po porodzie, mają deficyty bliskości. Niestety nie mamy w PL rozwiązan takich, żeby mama mogła zostać z dzieckiem w szpitalu, więc mama wypis, dziecko zostaje. Nie wiem jak jest teraz, ja początkowo mogłam przyjeżdżać raz dziennie na godzinę, potem na dłużej. Ale kangurowanie dopiero po 2 tygodniach.
To w dzieciach zostaje i przejawia się w najmniej spodziewanych momentach. Przykładowo u nas pomimo, że syn ma już prawie 1,5 roku, nie da rady spacerówka przodem do świata, bo on musi mnie widzieć, jak z nim jadę. Próbowałam, była masakra zamiast spaceru. Albo w trakcie jedzenia on wychodzi z krzesełka, wchodzi na mnie, chwilę się potuli i wraca. Pomimo tego, że siedzę tuż obok i ma mnie na wyciągnięcie ręki.
Takie zachowania, które są takie "niby nic", ale mozna uzbierać pokaźną listę jak już się zacznie myśleć i porównywać z dziećmi urodzonymi o czasie.
i tego nie idzie oduczyć czy wytresować dziecko, żeby tak nie robiło, bo to jego potrzeba się tak objawia. Długo mi zajęło zrozumienie tego i zaakceptowanie.
Edit. A z drugiej strony co ja się dziwię, skoro ja tez mam momenty, że po prostu fizycznie potrzebuje go mieć obok siebie