No, no... ciekawy wątek się zrobił
Jako, że temat mocno nas dotyczy, więc i ja się wypowiem.
Jestem mamą płynnie czytającego pięciolatka. Płynnie po angielsku, po polsku prawie płynnie.
Mieszkamy w Anglii od kilku lat. Wyjeżdżając z Polski wiedziałam, że mój Olek będzie dwujęzyczny. I miałam świadomość tego, że jako dziecko dwujęzyczne będzie miał trochę trudniej, niż dzieci, które uczą się tylko jednego języka. Dlatego naukę czytania zaczęliśmy od razu, zaraz po urodzeniu. W zasadzie pomógł nam przypadek, ale o tym później.
Olek miał dwa miesiące, gdy zaczęłam mu pokazywać pierwsze szablony z prostymi wyrazami namalowanymi na czerwono. Uczyłam go metodą Glenna Domana.
Ileż to fantastycznych zabaw można dziecku wymyślić i się z nim bawić wykorzystując naukę czytania! Choćby zabawa w "pokazywanego", którą mój maluch uwielbiał.
Mam dziecko z ADHD, a więc trudne dziecko - małego wiercipiętę, który nie potrafi się skoncentrować, usiedzieć choćby minuty na miejscu, mówi o dziesięciu rzeczach na raz, robi dziesięć rzeczy na raz i ma problem ze skończeniem choćby jednej, i tak dalej. Wymaga takich pokładów cierpliwości, że jej...
Gdy się urodził, oczywiście o tym nie wiedziałam, że odziedziczył ADHD po mężu (tata niestety też ma diagnozę).
I jakże się teraz cieszę, że zdecydowałam się jednak go uczyć (choć na początku miałam spore wątpliwości, czy aby na pewno dobrze robię), żeby zacząć uczyć go czytać wcześniej. Wiem, że dzieci z ADHD mają spore problemy w szkole, również z nauczą czytania. Teraz Olek ma pięć lat, a my to jak gdyby mamy już z głowy.
Olek czyta obrazkowo. Napisałam, że po angielsku czyta płynnie, bo w języku angielskim nie ma odmian. A więc metoda Domana znacznie lepiej się nadaje do nauki czytania po angielsku niż po polsku. Po polsku jest gorzej, bo choć trzon wyrazu jest taki sam, to trzeba doczytać końcówkę. I tu jest powód, dla którego napisałam "prawie". Zacina się przeważnie wtedy, gdy doczytuje końcówki
Jako mama czytającego pięciolatka z ADHD mogę powiedzieć, że to nie jest tak, że ucząc dziecko czytać od urodzenia zabiera się mu dzieciństwo. Wręcz przeciwnie! Bardzo się to jego dzieciństwo wzbogaca! Trzeba do tego tylko trochę chęci (bo oczywiście nic na siłę!) i pomysłowości, aby wymyślić dla dziecka takie "zabawy w czytanie", które będą dla niego atrakcyjne. Bo każde dziecko jest inne i dla każdego trzeba wymyślić inne zabawy.
Olek uwielbiał Kubusia Puchatka jak był malutki. Pamiętam, że gdy w wieku trzech lat zaczynał już czytac obrazkowo pierwsze zdania, sama drukowałam mu na drukarce jego własne, specjalnie przygotowane dla niego pierwsze książeczki właśnie z Puchatkiem. Skanowałam obrazki z książek lub gazet, albo robiłam zdjęcia i pod spodem pisałam jedno proste zdanie dużymi literami, wyraźną, czytelną czcionką. Olek uwielbiał czytać te swoje książeczki! Dla niego to była taka radocha! Sam za mną chodził i prosił, by z nim czytać. Mówił: "Musiu, bawimy się w cytanie?"
Dla niego to była taka sama zabawa, jak układanie klocków czy zabawa samochodzikami.
Dlatego absolutnie nie mogę się zgodzić z mamami, które twierdzą, że wcześniejsze uczenie czytania, to zabieranie dziecku dzieciństwa.
Jedna z jego ulubionych zabaw (wspomniałam o niej wcześniej) w "pokazywanego". Jeszcze wtedy dobrze nie mówił (miał jakieś dwa i pół roku), a już czytał. Zabawa wyglądała tak: miałam przy sobie pięć, czasem sześć słów napisanych na szablonach dużymi literami na białym kartonie (wys. liter ok. 8 do 10 cm, a więc naprawdę duże były). Pokazywałam Olkowi te słowa (szablony) i mówiłam głośno w tym samym czasie co tam jest napisane. A potem biegliśmy oboje do tej rzeczy lub osoby i pokazywaliśmy ją palcem lub dotykaliśmy jej. Kolejny szablon - sygnał wzrokowy (szablon z napisanym słowem) i sygnał dźwiękowy (wypowiedziane na głos słowo) w tym samym czasie. I znów bieg do konkretnego przedmiotu lub osoby przez to słowo opisywanej. Czasem też wspólne wykonanie czynności (o ile słowo było czasownikiem).
Po jakimś czasie zabawa zmieniała się tak, że pokazywałam tylko szablon, ale już nie wypowiadałam na głos, co jest na nim napisane. To była zagadka dla mojego synka. I Olek bezbłędnie biegł we właściwe miejsce i pokazywał przedmiot lub osobę o którą chodziło. Tak uczył się kojarzyć słowo pisane ze słowem mówionym i konkretną rzeczą, czynnością lub osobą.
Nabiegaliśmy się przy tym oboje strasznie, ale dla ADHD-owca, to jest wspaniała forma uczenia się - zabawy w ruchu. Olek te zabawy uwielbiał. I przy okazji bardzo szybko się uczył. To samo było z literkami, cyferkami, nauką kolorów, itd.
Teraz w szkole jest dobrze (w Anglii dzieci które skończyły cztery lata obowiązkowo idą do szkoły, ale jest to w zasadzie takie bardziej przedszkole, dzieci nie siedzą w ławkach przez kilka godzin, ale raczej się bawią i przy okazji uczą różnych rzeczy).
Olek nie jest łatwym dzieckiem. Sprawia wiele problemów wychowawczych. Pisanie też idzie mu z trudem, nie chce pisać, i niestety, nie znalazłam jeszcze na niego sposobu, jak mu pomóc. Niemniej, mam do tego chłodny dystans i twierdzę, że jeszcze ma czas, aby się nauczyć. W końcu na dopiero pięć lat. W Polsce dzieci nie uczą się jeszcze pisać w tym wieku, bo i motoryka mała jest jeszcze u takich dzieciaczków słabo rozwinięta. Ale jeśli chodzi o czytanie, Olek czyta znacznie lepiej, niż jego koledzy Anglicy. Dostaje do nauki czytanki z czwartej klasy. I w zasadzie nawet tych nie musi się uczyć, raz przeczyta i już umie. Ewentualnie pyta mnie tylko czasem o jakieś słówko angielskie, którego jeszcze nie zna i nie rozumie.
I tak bardzo się cieszę, że mi się chciało chcieć go uczyć, choć wymagało to ode mnie bardzo wiele wysiłku i pracy. Samo przygotowywanie szablonów było najgorsze - trzeba było wszystko przygotować ręcznie, bo gotowych w sklepie kupić nie można. Ale widząc, jaką mu ta nauka sprawiała radość, miałam sporą motywację. Myślę też, że teraz, gdy już czyta bardzo dobrze, będzie miał lepszy start w szkole. Jako ADHD-owiec i tak będzie miał przechlapane, bo szkoła nie jest przystosowana do uczenia takich dzieci. Ale Olek na świetnie rozwiniętą pamięć wzrokową. I z nauką radzi sobie dzięki temu całkiem dobrze. Tak więc taka obrazkowa nauka czytania ma naprawdę sporo plusów! Choćby to, że wspaniale rozwija u dzieci pamięć wzrokową, a to się przecież zawsze i każdemu przydaje, nawet w starszym wieku.
Niestety, dziecko pięcioletnie jest już za duże, by uczyć je tą metodą. Doman twierdzi, że można zacząć, jeśli dziecko nie ukończyło jeszcze czterech lat. Natomiast wszystkie mamy dzieci młodszych niż cztery lata bardzo zachęcam, bo to naprawdę świetna metoda! A i fantastyczna zabawa dla dziecka.
Żeby tak jeszcze tego czasu było więcej. I sił...
Niemniej, nawet, jeśli macie fajną babcię dla dziecka, która opiekuje się Waszym maluchem, albo aktywną, sympatyczną nianię, która ma trochę więcej ambicji, niż tylko oglądanie seriali w telewizji i jednoczesne zerkanie, by Waszemu dziecku nie stała się jakaś krzywda, gdy samo się bawi w kąciku, to można pogadać i poprosić, by "bawiła się" z Waszym dzieckiem właśnie w czytanie. Jeśli wymyśli się dla dziecka odpowiednie zabawy zgodne z jego zainteresowaniami, ono "wsiąknie" w czytanie i już nie będzie chciało przestać. Nauka czytania nie będzie dla niego żadnym wysiłkiem, a czystą przyjemnością. Z moim Olkiem tak właśnie było. Bawiliśmy się fajnie po prostu, a on nauczył się czytać niejako przy okazji. Dla niego uczenie się czytania było czymś tak naturalnym, jak uczenie się mówienia. Bo to było w jego życiu od zawsze, od samego początku. Przyszło samo, naturalnie, spontanicznie, w atrakcyjnej dla dziecka formie.
Glenn Doman napisał o tym książkę pt. "Jak nauczyć małe dziecko czytać." Mam nadzieję, że można tę książkę gdzieś kupić albo wypożyczyć. Zanim urodziłam Olka w ogóle nie wiedziałam, że taka metoda w ogóle jest! Dostałam tę książkę od mojej przyjaciółki, zaraz po tym, jak Olek pojawił się na świecie. Moja przyjaciółka tą samą metodą nauczyła czytać swoje córki. Namówiła mnie, bym i ja spróbowała. I nie żałuję. Tak więc to naprawdę działa
Tak więc wszystkim mamom gorąco polecam!
A jeśli będziecie chciały, to mogę opisać jeszcze inne zabawy, w które bawiłam się z moim Olkiem ucząc go czytać. Było tego całe mnóstwo! Tylko musiałabym sobie to wszystko przypomnieć
Ale jeśli będzie zapotrzebowanie i znajdę chwilkę, to opiszę to wszystko. Może się komuś przydadzą gdy będzie uczył swoje dzieci?
Serdeczne uściski dla wszystkich mam i dzieciaczków!