Samodzielność mojego syna... chyba w normie.
Jedzenie- pięknie je kaszkę (daję mu samemu jeść bo gesta), owoce, kanapkę, choć woli jak ja mu podaję, bo nie lubi sobie brudzić rączek mój mały czyscioszek. Z tego powodu obiadek ja mu daję.
Mycie zabków - odkad zaczęłam mu dawać pastę do zębów na szczoteczkę, to tak mu się spodobało, ze sam pieknie szoruje ząbki głównie te na dole (wcześniej głównie wysysał wodę ze szczoteczki). Nie za bardzo chce mi dawać, żebym umyla mu górne ząbki, on musi sam, więc daję go po kapieli do łózeczka, stawiam kubeczek z przegotowaną wodą na przewijaku (tak, jeszcze go mamy - służy głównie jako półka na zabawki i do porannej zabawy, no i swietnie się z niego wyskubuje gąbkę jak rodzice śpią) daję mu szczoteczke z zalozona pastą i wychodze z pokoju a on sobie myje, czasem nawet i z pół godziny, bo nie da sobie odberać szczoteczki, po czym kładzie się spać zawsze kuperkiem do góry.
Ubieranie a własciwie rozbieranie - ostatnio nie da sobie po kapieli zapiąć pampersa, co ja mu zapnę to on juz rozpina, ostatnio raczej nie zdejmuje skarpet, butów, chyba mu to chwilowo pzeszlo, może dlatego, że się zimno zrobiło. Za to jak podam haslo spacer, to od razu mam przed sobą buciki, czapeczke, rękawiczki i pięknie daje sobie wszystko ubierać a na koniec nakremowac policzki. Moja siostra nie mogła wyjść z podziwu jak to zobaczyla, bo podobno dzieci ni lubią być ubierane a w szczególnosci kremowane. Jak wracamy ze spaceru to pieknie sam umie sie rozebrać (poza kurteczkę). Jak zapodam haslo zdejmij buciki, a ja idę grzać zupkę, on natychmiast siada na podlodze i mocuje się z rzepami w kozakach, ale daje radę.
Co do włączania i wyłaczania telewizora i wieży to już robi to od dawna tyle, że teraz już mniej zlosliwie i w pełni świadomie, wiec nic nowego w tym temacie.
Za to jak bylismy ostatnio na imprezie, to mój maly balował do 23 z minutami, nie wykazywał zadnych oznak marudzenia - po prostu dusza towarzystwa. Wszystcy się dziwili, że taka pora a on w żywiole.
No i cudowne jest to, że mogę bez obawy chodzić z moim synkiem do kościola, zawsze jest grzeczny, czasem bardziej czasem mniej, często sobie podrzemie, ale jak widze, że moje dziecko przez całą godzinę siedzi w wózku cichutko i prawie nieruchomo wpatrujac się w ołtarz, słuchając śpiewów, ogladajac ludzi, to dla mnie jest niepojęte.