kazdy porod jest inny...ja doswiadczylam dwoch skrajnie roznych
vø
5.01.2012, 4.02 w 39 tyg+2 dni
53 cm, 3590 g
moglabym napisac jak w sms do znajomej -
" W nocy o 2.40 było chlup, o 3.18 8 cm w szpitalu, a a o 4.02 pojawił się synuś. 3590g i 53 cm. Poszło szybko, łatwo i przyjemnie "
ale to wydluze;-)
bebech twardy byl od 2 dni, do przezycia wystarczylaby mi tylko lazienka, bo tylko juz siusiu robilam. I tylko slyszalam - urodz juz, kiedy jedziesz itd...tego dnia nabralam checi by wyprasowac ciuchy starszej corci a potem sobie zrobilam set filmowy z hellraiser. Ogladajac stwierdzilam, ze chyba mam cykliczne skurcze, bylo to miedzy 20 a 21. Wzielam telefon i zaczelam patrzec. Na pytanie "kiedy rodzisz?" odpowiedzialam - moze dzis. Jakos nikt tym sie nie przejal. Po 23 powiedzialam, mam co 9-10 minut, bede rodzic. Poniewaz nie byly za czesto, ja jak zwykle nic nie czulam bolesnego zadzwonilam kolo 1 w nocy co mam zrobic z tym fantem. Uslyszalam, ze jak beda co 5 przyjechac do szpitala. Ok. Nauczona poprzednim porodem - jak rozpocznie sie w dzien to chodzic, a jak w nocy to isc spac - poszlam spac radosnie. Spalam tylko ja, ponoc nawet chrapalam a cala reszta poza corka tylko w stresie myslala czy urodze w domu. Obudzilam sie nagle czujac pyk, pyk /ale te drugie to moze echo bylo
/ i wyskoczylam z lozka jak z procy z lejacymi sie wodami. Nie wiedzialam jak sie ubrac, ciagle sie lalo. Byla 2.40, wody czyste. W samochodzie ze skurczami co 2,5 minuty dzwonilam, do szpitala, ze odeszly i jestem w drodze. Mam 22 km do szpitala...i wizje -urodze w aucie, cholera. Dojechalam, wchodzac na porodowke i widzac bloga cisze zapytalam czy tylko ja bede w nocy krzyczec
Polozna pomogla mi sie wtoczyc na lozko, sprawdza - 8 cm, godzina 3.18, jak pani poczuje by przec to przyj, glowka tuz tuz...Maz sie pyta - dzis?A ja, go sie pytasz 8 cm, jakbys zapomnial co to znaczy...Malego przetrzymalam ile sie dalo, chyba balam sie, ze porod zakonczy sie szyciem operacyjnym jak ostatnio. Ale byl silniejszy, moje male zaparcie chcialo wyjsc. Po paru partych wyszla glowka a ja sie rozbeczalam i wrzasnelam - han skriker! /on krzyczy/, jeszcze raz i poszla reszta. Dostalam malego od razu, tata przecinal pepowine.4.02.A maly darl sie w nieboglosy...Lozysko jeszcze, ktore jak zwykle musialam zobaczyc.Nie mialam krzyzowych, nie bylam nacinana, szycie standardowe, porod bez znieczulenia, bo nie bylo potrzebne, bo za pozno, znieczulacz byl tylko do szycia. Jeszcze obowiazkowe 2 godziny w pokoju porodowym, sniadanko, prysznic i przenosiny na polozniczy oddzial. Kazdej zycze tak szybkiego i lekkiego porodu, naprawde.
ld
07.09.2010, 22.49, 40 tydzien
48 cm, 3140 g
Ogladalam ranczo, zaczelo sie, co 15 minut, ale jeszcze nie wierzylam. Polozylam sie spac po 24 i mialam skurcze co 10 minut. Po 2 w nocy zadzwonilam do szpitala i uslyszalam- pierwsze dziecko? E prosze po poludniu przyjechac.Nie moglam zasnac, maz tez, wszak pierwsze dziecko. Krzyzowe rozpoczely sie kolo 6 nad ranem, ale nie byly bolesne. Po 10 pojechalam do szpitala, po przyjeciu kolo 11 mialam 3,5 cm. I dzien tak mijal...nie pomogala mi wanna, szlo wolno. Na szczescie nie bolalo, nie chcialam znieczulenia brac. O 18 mialam 8 cm, ktore meczylo mnie do 21. Przebijali mi wody, nic nie ruszylo, w koncu kolo 21.30 podali oxy. Ruszylo. Mialam piekne 10 cm, i problemy z wyparciem corki, nacieli, nic nie pomoglo, bylam wykonczona, bo wszystkie co sn rodza wiedza, ze to malo mile na tym centymetrze i jeszcze zadnego postepu. Nie bolalo szczegolnie, ale samo w sobie po prostu nieprzyjemne. I decyzja vakkum...Nie wiem jak to zrobilam, ale sam wyraz proznociag zadzialal tak, ze ja wyparlam. 49 minut parcia. Ludzie. Przyszla na swiat i zero krzyku. Najgorsze, co mi sie w zyciu przydazylo, te chwile bede do konca pamietac. Te cisze i panike poloznych, choc wykres tetna byl dobry. Zamiast przeciecia pepowiny -lzy meza. Chcialam umrzec, przysiegam. Polozyly mi coreczke na brzuchu i zobaczylam te wielkie oczy mrugajace. Plakalam a w gruncie rzeczy rzadko to robie. Mala patrzyla na mnie i wkolo i sie nie odzywala, ale zyla. Dostalam do wgladu lozysko. Potem przybieglo dwoch lekarzy do mnie /przy porodzie nie ma u mnie lekarzy tylko polozne/ i wiedzialam, ze jest cos nie tak...Przepraszano i mowiono, ze to powinno byc cc, bo miednica, bo cos...nie pamietam, bylam zmeczona i chcialam spac i byc tylko z dzieckiem. Pojechalam na blok operacyjny, dostalam znieczulenie od pasa w dol i rozpoczal sie system naprawczy. Mialam pekniecie krocza 3 stopnia, konkretnie 3b, jeszcze nienajgorzej, choc to juz roznicy mi nie robilo. Po operacji na obserwacje, ciagle bez corki. Ktos raczyl zapytac sie mnie czy chce dziecko zobaczyc. Nie mialam sily sie ruszyc, ale przysiegam chcialam za te pytanie udusic. Przyszedl maz z wrzeszczaca mysza. To byl naprawde okropny dzien. Zakazy po porodzie mialam gorsze niz po cc cesarzowe maja. I tak 3 miesiace. Kontrola byla jedna 2 miesiace po porodzie. Zroslam sie cudownie, prawie zadnych skutkow typu problemy z lazienka. Lekarz obiecal, ze bede jak nowa i dotrzymal slowa. Jak na wariatke patrzyli na mnie, gdy nie chcialam tabletek, bo postanowilam zajsc w kolejna ciaze. Odczekalam tylko pol roku. Nastepny porod mial byc cc, by nie stalo sie to, co ostatnio, bym traumy nie miala. Nie mam traumy po tamtym porodzie jako porodzie. Traume mam po tym jak nie usyszalam corki.
I urodzilam normalnie, bez zadnych problemow tym razem.