To może i ja zdarze opisać poród, zanim sie Amelka obudzi.
Wiec w nocy z soboty ( 14.01) na niedziele zaczęły męczyć mnie nieregularne bole jak na @, nic nowego więc zbytnio sie nie przejelam. Pózniej zaczęłam liczyc co ile, i wyszło ze co 10min, co 7min i tak wkoło. Koło godziny 3 rano byłam już zmęczona i pomyślałam, ze spróbuje jakoś mimo wszystko zasnąć, i wtedy usłyszałam głośne PYK - i poczułam ze mam bardzo mokro miedzy nogami. Zerwalam sie z łóżka, poszłam budzić A. Który na początku mnie zignorowal i spał dalej poszłam pod prysznic, obudzilam znów A. Który sie zerwał z łóżka, ubralam sie, zadzwoniłam do mamy, i kiedy wsiadalam do samochodu polała sie kolejna porcja wód. Czułam skurcze co 6min, a pózniej co 3min, ale takie bardzo lekkie. W szpitalu przyjęto mnie na oddział, zrobili usg, zbadali rozwarcia - zaledwie niecałe 2cm, i podlaczyli pod KTG. Skurcze nasilily sie, dostałam trzy nawadniajace kroplowki, chodziłam, i długo siedziałem pod prysznicem. ( polecam bardzo, ogromnie pomaga!!), minęły dwie godziny, polozna trafiła mi sie taka, ze zero zainteresowania okazywała, zawolalam ja, i mówi ze nadal rozwarcie na 2cm.. Uh. Podlaczyli mi oksytocyne, KTG, i zaczął sie koszmar. Po 10min, miałam skurcze 99/100, nieprzerwanie praktycznie, aż wreszcie zaczęłam płakać z bólu, i krzyczeć. Lezalam pod Oksy dwie godziny, mimo maksymalnych skurczy i moich blagan, o Zzo - uzasadnione tym, ze ' rozwarcie jest zbyt male'. Byłam wściekła, zmęczona, obolala.. Wreszcie przyszedł inny lekarz, i stwierdził ze mogę dostać znieczulenie. Zanim pojawił sie anastezjolog minęła oczywiście wieczność. Dwie kobiety, które otwarcie przyznały ze już jakiś czas temu kwalifikowalam sie do Zzo, jednak oni teraz wola poczekać i sie upewnić, bo zbyt dużo kobiet myśli tylko osobie i chce znieczulenie od zaraz kiedy tylko mogą.. Aha. Nie bolało, czułam tylko dyskomfort, jednak zaraz potem wszystkie bole minęły i czułam sie jak w niebie. Cały czas miałam połączona Oksy, i widziałam ze skurcze są maksymalne. Po dwóch godzinach, znieczulenie zaczęło minąć, jednak rozwarcie nadal tylko na 7cm.. Akurat przyszła nowa gin na wieczora zmianę, zbadała mnie, kazała liczyc skurcze które czuje, i wyprosilam ja o jeszcze trochę znieczulenia.. Po godzinie, czułam regularne skurcze co 3min, nie bolesne (ze względu na Zzo), zebrali sie lekarze, odlaczyli mnie od Oksy, i okazało sie, ze bez tego moje skurcze ustały. Ze względu na to, ze akcja porodowa ustala, musiałam mieć cc. Przewieziono mnie na blok o godzinie 21, założyli cewnik, dostałam znieczulenie ( i nie obyło sie bez głupich komentarzy anastezjolog ' no i po co ja kwalifikowaliscie wcześniej na Zzo?), i zaczęło sie. Jak dla mnie MĘKA. Czułam szarpanie, jakby dwoje lekarzy włożyło mi ręce w brzuch, i przewracalo wszystkie narządy, ciągnęło, błazna jest pod brzuchem a ich ręce miałam aż pod piersiami więc.. Pamietam, ze dwa razy krzyknelam z bólu, i zobaczyłam jak wyciągają Amelke.. Lekarze kończyli, jednak to nie było ważne - najważniejsza była ona, i moment w którym dali mi ja pocalowac, i dostał ja pod opiekę A. Mnie przeniesiono na sale, A. Przyszedł, pokazał mi mała na zdjęciach, a pózniej zasnelam z wyczerpania.. Koniec
Wiec w nocy z soboty ( 14.01) na niedziele zaczęły męczyć mnie nieregularne bole jak na @, nic nowego więc zbytnio sie nie przejelam. Pózniej zaczęłam liczyc co ile, i wyszło ze co 10min, co 7min i tak wkoło. Koło godziny 3 rano byłam już zmęczona i pomyślałam, ze spróbuje jakoś mimo wszystko zasnąć, i wtedy usłyszałam głośne PYK - i poczułam ze mam bardzo mokro miedzy nogami. Zerwalam sie z łóżka, poszłam budzić A. Który na początku mnie zignorowal i spał dalej poszłam pod prysznic, obudzilam znów A. Który sie zerwał z łóżka, ubralam sie, zadzwoniłam do mamy, i kiedy wsiadalam do samochodu polała sie kolejna porcja wód. Czułam skurcze co 6min, a pózniej co 3min, ale takie bardzo lekkie. W szpitalu przyjęto mnie na oddział, zrobili usg, zbadali rozwarcia - zaledwie niecałe 2cm, i podlaczyli pod KTG. Skurcze nasilily sie, dostałam trzy nawadniajace kroplowki, chodziłam, i długo siedziałem pod prysznicem. ( polecam bardzo, ogromnie pomaga!!), minęły dwie godziny, polozna trafiła mi sie taka, ze zero zainteresowania okazywała, zawolalam ja, i mówi ze nadal rozwarcie na 2cm.. Uh. Podlaczyli mi oksytocyne, KTG, i zaczął sie koszmar. Po 10min, miałam skurcze 99/100, nieprzerwanie praktycznie, aż wreszcie zaczęłam płakać z bólu, i krzyczeć. Lezalam pod Oksy dwie godziny, mimo maksymalnych skurczy i moich blagan, o Zzo - uzasadnione tym, ze ' rozwarcie jest zbyt male'. Byłam wściekła, zmęczona, obolala.. Wreszcie przyszedł inny lekarz, i stwierdził ze mogę dostać znieczulenie. Zanim pojawił sie anastezjolog minęła oczywiście wieczność. Dwie kobiety, które otwarcie przyznały ze już jakiś czas temu kwalifikowalam sie do Zzo, jednak oni teraz wola poczekać i sie upewnić, bo zbyt dużo kobiet myśli tylko osobie i chce znieczulenie od zaraz kiedy tylko mogą.. Aha. Nie bolało, czułam tylko dyskomfort, jednak zaraz potem wszystkie bole minęły i czułam sie jak w niebie. Cały czas miałam połączona Oksy, i widziałam ze skurcze są maksymalne. Po dwóch godzinach, znieczulenie zaczęło minąć, jednak rozwarcie nadal tylko na 7cm.. Akurat przyszła nowa gin na wieczora zmianę, zbadała mnie, kazała liczyc skurcze które czuje, i wyprosilam ja o jeszcze trochę znieczulenia.. Po godzinie, czułam regularne skurcze co 3min, nie bolesne (ze względu na Zzo), zebrali sie lekarze, odlaczyli mnie od Oksy, i okazało sie, ze bez tego moje skurcze ustały. Ze względu na to, ze akcja porodowa ustala, musiałam mieć cc. Przewieziono mnie na blok o godzinie 21, założyli cewnik, dostałam znieczulenie ( i nie obyło sie bez głupich komentarzy anastezjolog ' no i po co ja kwalifikowaliscie wcześniej na Zzo?), i zaczęło sie. Jak dla mnie MĘKA. Czułam szarpanie, jakby dwoje lekarzy włożyło mi ręce w brzuch, i przewracalo wszystkie narządy, ciągnęło, błazna jest pod brzuchem a ich ręce miałam aż pod piersiami więc.. Pamietam, ze dwa razy krzyknelam z bólu, i zobaczyłam jak wyciągają Amelke.. Lekarze kończyli, jednak to nie było ważne - najważniejsza była ona, i moment w którym dali mi ja pocalowac, i dostał ja pod opiekę A. Mnie przeniesiono na sale, A. Przyszedł, pokazał mi mała na zdjęciach, a pózniej zasnelam z wyczerpania.. Koniec
Ostatnia edycja: