reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nasze porody (bez komentarza)

to może i ja opowiem swój "poród":):)

w czwartek wieczorem pojechałam do gina na wizytę kontrolną:) rozmawiamy sobie i pyta się mnie jak egzaminy i czy mam coś jutro:) ja na to, że nie, a on "dobrze to jutro staw się o 8 w szpitalu i zrobimy cięcie"...serce mi dosłownie stanęło:p:p (potem mi ciśnienie mierzyli i miałam takie wysokie jak chyba nigdy w życiu:p:p:p)...P. jak wszedł i usłyszał od lekarza, że to już jutro to mało nie zemdlał:D:D

stawiliśmy się w szpitalu o 8:30, zrobili ktg, przyszła lekarka z moim lekarzem, on mnie zbadał ona zrobiła usg i wyszło jej, że Hanka może mieć nawet 4,2 kg..zabrali mnie na porodówkę..tam znów ktg (z tych nerwów miałam już regularne skurcze, ale nie mega mocne:p)..przyszedł mój lekarz i powiedział, że jestem trzecia, bo wcześniej są dwa cięcia na cito. Przed 12 przyszła pielęgniarka założyła cewnik i zabrali mnie na salę:) podpisałam kilka papierków (zgodę na cięcie, znieczulenie itd), anestezjolog wbiła mi się w plecy (delikatne ukucie + później uczucie czegoś pod skórą) i momentalnie poczułam błogość i ciepło w nogach:) położyłam się i zaczęła się operacja:) anestezjolog siedziała przy mojej głowie i mówiła mi co robią, ale ja i tak widziałam wszystko w lampie:p:p pamiętam jak mówiła "widać jeden profil, o jest i drugi!!", a potem mój gin pokazał mi Haneczkę:):) widziałam głównie jej stopy:p zabrali mi ją i szyli dalej, ale za chwilę przynieśli pocałowałam ją i zanieśli ją do taty:p urodziła się o 12:05 z wagą 3,5 kg i 54 cm:) oczywiście 10 punktów dostała:) mnie zszyli i zabrali do pooperacyjnej:):) od razu miałam małą przy sobie cały czas (chociaż szczerze to lepiej by było jakby ją zabierali chociaż czasowo, bo ruszać się nie można, głowy nie podnosić, a tutaj się jeszcze dzieckiem zajmuj)..po 12 godzinach musiałam wstać i iść się kąpać i to była masakra...jestem odporna na ból, ale nawet wrogowi takich przeżyć nie życzę...pielęgniarka mi pomogła dojść i miała po mnie wrócić, ale nie wracała, a Hanka ryczała w pokoju, więc doszłam jakoś sama do niej...

ostatniego dnia w szpitalu lekarka debilka wyciągnęła mi 7 z 13 szwów, bo myślała, że zdjąć mi miała......a ja debilce mówiłam, że za szybko mi wyjmuje, że dopiero w piątek miałam cc...że może niech jeszcze nie zdejmuje...przy 7 szwie jak rana zaczęła się delikatnie rozchodzić to poszła to skonsultować z pielęgniarką...i ta, że mi nie miała ściągać...i postanowiły nalepić mi zwykły plaster...ja w ryk do P. zadzwoniłam..on do mojego gina, ale nie odbierał, więc do jego syna, ten do swojej mamy (też pracuje w tym szpitalu jako pediatra), i ta poszła do swojego męża, a ten zaraz do mnie przyszedł...obejrzał ranę, powiedział, że jest ok i że mam nie płakać, ochrzanił pielęgniarkę za samowolkę..i kazał mi nalepić takie specjalne "naklejki" pooperacyjne na rozchodzące się rany..dziś idę na zdjęcie reszty szwów..

podsumowując było ciężko, ale dla Hanki przeszłabym to jeszcze raz:):)
 
reklama
No to pielęgniarka niezła:shocked2:
Też miałam problemy ze wstaniem po ponad 12 h leżenia, ale prysznic pomógł mi szybciej dojść do siebie i pod wieczór już śmigałam w miarę lekko schylona tylko;-)
 
Witam :) No to i ja opisze swój poród.
W piątek w nocy miałam skurcze co 10 min, co 5, co 15 min. Nieregularnie. ok 6 rano już bolały coraz mocniej i były co 5 min, następnie co 3. Wyszykowałam się i pojechaliśmy do szpitala. Na IP mówiła położna, że to na pewno przepowiadające i jeszcze czas. Lekarz mnie zbadał, rozwarcia nie było więc skierował mnie na patologie ciąży i KTG. na KTG myślałam, że zwariuję, bóle co 3 min, skurcze dochodziły do 100 %. Po 2 godz badanie, rozwacie na 3 cm i USG.
IDZIEMY NA PORODÓWKE !!!
KTG, BÓLE CORAZ TO SILNIEJSZE.Mogłam iść pod prysznic,ale powiem szczerze, że tak mie bolało, że szybko z niego wyszłam. Siedziałam na piłce dmuchanej, potem chodziłam i znowu na piłkę. Z bólu plakałam. Lekarz przyszedł godz 16, badanie, przebił mi wody płodowe i kazał czekac. Poprosiłam, o coś przeciwbólowego, NIE DAJĄ. DALI MI GAZ ROZWESELAJĄCY ZAMIAST ŚRODKA ZNIECZULAJĄCEGO. GUZIK TO DAJE !!! MYŚLAŁAM, ŻE POGRYZE TĄ RURKE. Padałam z sił, miałam dosyć, robiło mi się słabo i myślałam, że zwariuje. Wyłam z bólu jak...zalana wodami...krwią...jak krowa jakaś.
Godz 17 byłam tak wkurzona, że zaczełam mówić do położnych podniesionym tonem. Jeny ludzie mamy 21 wiek, a tu nawet znieczulenia kompletnie nic, w głowie się nie mieści !!!
Wcześniej, jak rodziłam córke miałam CC, teraz podczas porodu zaczęła rozchodzić mi się ta rana, straszny ból, podwyższone ciśnienie i decyzja gin, że jedziemy na CC.
Tam przygotowanie na stole do CC, wyłam z bólu. Podczas wbijania znieczulenia miałam ból porodowy, jeny myślałam,że zwariuje. Ale po chwili nie czułam już nic, byłam wdzięczna za to znieczulenie :)Czułam tylko wyciąganie małego z brzucha, ale to ie bolało. Po paru min, położyli mi na chwilke maluszka. Śliczny, mój...kochany:) Uczucie nie do opisania słowami. Zawieźli mnie na jakis korytarz. Dotykałam swoich nóg, ale to dziwne uczucie, takie jakby, dotykało sie ciało kogos innego :) no i straszne dreszcze zimna, drgawki, ale to tak ma byc.
Urodziłam małego przez CC o 17 45 w sobote.
Jestesmy w domku i jest cudnie.
No ale niestety, mój poród był koszmarny i nikomu takiego nie życzę.

Na sali pooperacyjnej dostawałam dolargan, a później ketonal w zastrzykach.

Spędziłam w szpitalu po CC 4 doby, szwy do ściągnięcia w sobote .
 
Ostatnia edycja:
Witam,
korzystam z okazji, że Nasza Kruszynka śpi i spróbuję opisać swój poród.
Może się okazać, że pominę kilka faktów, ale uwierzcie mi, mam luki w pamięci
:tak:.
Z piątku na sobotę w nocy zaczął mnie boleć brzuch jak na mega @. A. był akurat w pracy na nocce.Obudziłam się nad ranem i spać nie mogłam.A. wrócił i się położył spać a jak siedziałam na komputerze i jeszcze z Wami pisałam.
Skurcze zaczęły się koło 11.Trwały co 10 min i
...przeszły.Potem już od 15 zaczęły się na dobre.Kąpiel nie pomogła.Koło 17 zadzwoniłam do mojego GINA-akurat fajnie się złożyło, bo miał dyżur w szpitalu.Powiedział, że jak mnie to niepokoi, to mogę przyjechać. Ale miałam robione KTG we wtorek łącznie z badaniem i nic się nie działo, więc On nie widzi póki co powodu-heheh dobre:-D.Potem już miałam co 8, 6 a gdzieś od 18:30 już co 4-5 min.Zadzwoniłam do rodziców,że chyba się zaczyna.I jak przyjechali po 19, od razu pojechaliśmy do szpitala.Bardzo pomogło mi rozchodzenie skurcz, a niezawodna okazała się pralka za którą się łapałam, jak już bolało jak cholerka.
Koło 19.30 byliśmy już na porodówce, gdzie mi położna-p.Małgosia zrobiła KTG.Rzeczywiście skurcze co 4 min. ale Ona też nie przewidywała szybkiego rozwinięcia porodu-oj Ci niewierni
;-).Po ktg i badaniu mieli mnie położyć na sale przedporodową, dać coś na sen i mieliśmy czekać na rozwój wypadków.Mój A. był przy mnie i ściskałam mu rękę przy skurczu-pomogło:)).Po ktg przyszedł mój GIN, zbadał a tu niespodzianka -4 cm rozwarcie.Od razu na IP zostałam przyjęta,papierologia niech ich...
Jeszcze tylko zrobili mi usg-wg tego maluszek miał ważyć coś koło 3600-3700g.
Na górę trafiłam koło 20.30 i kiedy położna mnie zbadała miałam już 6-7cm rozwarcie-szłam jak burza.
Lewatywka obowiązkowa, małe golonko-kurcze jakoś się nie przygotowała w tej kwestii:)).
Potem wybór sali-rodziłam na zielonej.Po 10 min delikatnie mnie przeczyściło
;-) ,wzięłam prysznic żeby się odświeżyć i już za chwilkę leżałam na łóżku.Wszystko zaczęło się na dobre koło 21. A. z moim tatą pojechali do moich rodziców z przeświadczeniem, że pewnie nad ranem urodzę:-D.
Ciężko było, ukrywać nie będę, bolało jak diabli, ale na szczęście nie miałam bóli krzyżowych.Rodziłam troszkę na stojące, troszkę na boku, bo główka urwiska nie chciała się wstawić w kanał.Dostałam dożylnie oksy, żeby przyspieszyć akcję-po tym skurcze były częstsze i bardziej bolesne. A potem ostatnie parcie, potem już nie i poczułam niewyobrażalną ulgę.22:45 Niunia była już na świecie.Owinięta pępowinką z rączką przy buzi.
Dorodny okaz 4100g i 60cm długości, dostała same 10- z czego mama była niezmiernie dumna.
Miałam nacinane krocze, czego nie pamiętam, bo by mnie niunia rozerwała właśnie tą rączka.
Młody pan doktor mnie szył i trwało to nieziemsko długo. Ale po oględzinach wielu widzów, wszyscy stwierdzili że to robota chirurga plastycznego
:-D.No i miałam łyżeczkowanie, co bolało równie diabelnie jak szycie (a szycie miałam przy znieczuleniu).
Po badaniach niunie mi podali do karmienia i A.był wtedy ze mną. Nie mogliśmy się napatrzeć na Nasze szczęście, które okazało się DZIEWCZYNKĄ.
I teraz kilka konkluzji:
możecie się ze mną w tej kwestii nie zgodzić, ale cieszę się że A. nie był ze mną przy porodzie.

i druga sprawa- rewelacyjnie dla mnie było, że nie znaliśmy płci.Ja cały czas byłam przekonana, że będzie chłopiec. A jak mi pokazali niunie i Jej cipulinkę miałam uśmiech od ucha do ucha:-D.PS.Kasiu, miałaś rację!!
Pewnie to wszystko chaotyczne, ale ciężko mi opisać, co czułam podczas porodu poza bólem;). Podobno ani razu nie krzyknęłam, a mi się wydawało że się darłam. Nie pamiętam kiedy mi nacinali krocze, choć mnie o tym informowano jak dostałam zastrzyk.
A teraz mam przy sobie Nasze szczęście które daje Nam co noc popalić
:-)i robi to z uśmiechem na ustach.
A co do terminu, mówiłam, że ja umysł ścisły jestem i lubię konkretnie mieć ustalone rzeczy:))że jak 28 to ma być 28
:-D.
Edit: zapomniałam dopisać o tym ,że bardzo ważna dla mnie była pomoc mojej mamy.Dostało się biednej kilka razy ode mnie...byłam ponoć bardzo apodyktyczna. I musiała mnie biedna wachlować prawie przez cały czas.Kocham Cię mamuś
 
Ostatnia edycja:
reklama
Ja też opiszę swój poród ale będzie krótki...bo poród był naprawdę ekspresowy - uwaga trwał 2 godz;)
Więc...od pon leżałam na patologii ciąży ze względu na wyższe ciśnienie i opuchlizne no i termin już był a u mnie cisza..w środe wysłali mnie na test oc na porodówkę - ostatecznie kilka skurczy i znowu wróciłam na patologie...cisza nadal.. W piątek znowu na obchodzi skierowali mnie na porodówke na test oc.. Leżałam podłączona pod kroplókę może z niecała godz, na ktg pokazuje skurcze i to 70-80% a ja nic nie czuje i nagle...pyk - o godz 11 wody mi odeszły i dopiero wtedy zaczełam czuć skurcze, rozwarcia nie miałam...skurcze czułam na początku od razu co 3 a potem już non stop..Mój mąż przyjechał. Zaraz poszłam z nim do łazienki pod prysznic. mineło jakieś 10 min położna kazała mi wracać na sale..polozylam się na łożku i ja mówię, że nie dam rady ( myślałam , że to początki skurczy) wiec położna zbadała mnie...a tu takie oczy 9 cm rozwarcia... szybko rozłożyli łóżko i 10 min partych i koniec porodu. Położne się bardzoo dziwili ze tak szybko pierwsze dziecko i śmiali ze nawet nie powachalam gazu;) Dali mi małego na brzucho i w tym czasie zszywali...ogólnie szybko i dość nieboleśnie;) z małym spędziliśmy ok 2 godz potem jego zważyli itp i cały czas już byłam ze swoim skarbem;)
jestem szczesliwa;)
 
Do góry