Kochane moje dziewczyny! Strasznie Wam dziekuje! Operacja trwala jakies 6 godzin. Zaraz jak do Was napisalam to praktycznie przyszedl do nas lekarz i nam powiedzial, ze juz koniec. Potem nie mialam juz chwili, by zasiasc do kompa, dopiero teraz... Wybaczcie! Co do operacji to poszlo wszystko wg planu A, tj. tego mniej radykalnego, po otworzeniu brzuszka nie bylo zadnych niespodzianek, wycieli caly nowotwor, ktory byl wielkosci jajka kurzego, z niewielkim marginesem tkanek zdrowych, ok. 40-45% gruczolu krokowego, ok. 25% pecherza i czesc moczowodu i cewki. W praktyce oznacza to, ze jest szansa na kontynencje i zachowanie funkcji seksualnej, bo nie wszystkie nerwy i miesnie zostaly wyciete. Ale to wszystko okaze sie w kolejnych tygodniach. Julianek zaraz po operacji zostal przewieziony na oddzial intensywnej terapii w stanie spiaczki farmakologicznej, bo nie wolno mu sie ruszac ze wzgledu na wszyte sondy do radioterapii, i tam pozostanie przez najblizsze dni. Jest pod respiratorem, trzy komputery monitoruja wszyskie funkcje zyciowe i ma zalozone 4 rozne cewniki. Dostaje krew, bardzo silne leki przeciwbolowe i antybiotyki, jego stan jest stabilny, choc leukocyty znow spadaja i trzeba uwazac, by nie dostal zapalenia pluc. Zostanie w takim stanie przez co najmniej kilka-kilkanascie dni - tj. gdy beda wyniki od patologa, ktory rozpracowuje obecnie wyciety nowotwor i kilka probek ze zdrowej czesci pecherza, lekarze zdecyduja czy robic te brachyterapie czy moze jednak nie jest konieczna - sondy do niej zostaly juz wszyte ale w razie czego mozna je wyciagnac. Sama brachyterapia bedzie trwala 6 dni i chca ja ewentualnie zaczac w ciagu 3-4 dni od operacji. Jesli nie beda robic brachyterapii to wtedy obudza Julianka wczesniej. To byl dluuuugi dzien... Kochane jestescie, ze pomoglyscie mi przez niego przejsc.