Dziewczyny, operacja bedzie jutro rano, zabiora go juz
7:30. Tak jak juz wspominalam, w zeszly czwartek o 8-ej na przedoperacyjnym usg okazalo sie, ze
nowotwor powiekszyl sie i jest widoczny naciek na scianie pecherza, w
zwiazku z tym musieli przesunac i zaplanowac wszystko od nowa. Zrobili
zatem tylko cystoskopie pod narkoza, tomografie i rentgen pecherza, by miec
aktualne zdjecia i zaplanowac wszystko dokladnie, by nie bylo zadnych
niespodzianek. Przewiduja 2 warianty przebiegu operacji- w pierwszym,
bardziej optymistycznym, wytna mniej pecherza i zostawia lewy plat gruczolu
krokowego - byc moze w ten sposob kontynencja zostanie zachowana, ale nie ma
gwarancji. Na sam koniec wszyja mu rurki do brachyterapii, ktora rozpocznie
sie kilka dni po operacji. W drugim niekorzystnym dla dziecka - wytna wiecej
pecherza, zamkna ujscie do cewki moczowej, bo wytna caly dolny odcinek cewki
z calym gruczolem krokowym, a mocz odprowadzany bedzie rurka zrobiona z
jelita slepego i wyprowadzona na zewnatrz przez pepuszek, jako ze tu
postepowanie jest bardziej radykalne nie beda juz robic brachyterapii - w
tym wypadku Julianek zostanie kaleka...W obu przypadkach musza dodatkowo
rozwiazac problem prawej nerki, bo widoczny jest zastoj moczu, ktory ze
wzgledu na naciek na scianie pecherza nie splywa dobrze do pecherza. Musza
zatem wyciac kawalek moczowodu, ktory laczy nerke z pecherzem i podwiazac
resztke moczowodu prawego pod lewy moczowod. Przy operacji oprocz chirurgow,
patologa, ktory na biezaca bedzie badal wyciete probki, beda tez radiolodzy,
aby w razie potrzeby wszyc te rurki do brachyterapii - cala armia ludzi, by
uratowac to moje dziecko.
Trzymajcie kciuki, dziewczyny!
Calujemy Was