?U nas też kolki non stop, masakra po prostu. Coraz częściej płaczę po prostu z bezradności. Do tego dołożył się stres podczas świąt, Zosia miała definitywnie dośc odwiedzin, płakała w każdej wizycie u wszystkich, mimo że tylko ja i jej tata mieliśmy ją na rękach. Kurcze jestem na siebie zła że się dałam namówic na takie tępo świąt, bo dziecko potrzebuje poczucia bezpieczeństwa a jej ewidentnie było źle. Przedwczoraj wieczorem przeżyliśmy z mężem chwile grozy. Zosia rozpłakała się po kapieli podczas ubierania. Najpierw cała zsiniała, usta miała fioletowe, a potem wydała z siebie jakiś dziwny krzyk i próbuje dalej krzyczec, ale gardełko jej się tak starło od tego gradłowego krzyku że krzyczała bezgłośnie, wzięłam ją na ręce - była sztywna jak kłoda, fioletowa i próbowała wrtzeszczec ale nie mogła, tak jakby jej coś w gardle stanęło. Mąż ją wziął, potrząsnął z bezradności bo oboje staliśmy jak zamórowani, mnie starch sparaliżował, i wtedy wrócił jej na buzię kolor i się po prostu rozpłakała. Przystawiłam ją do cyca i się zassała jakby tydzień nie jadła, ale 10 minut wcześniej nie chciała. Nie wiem co to było, ale całą noc nie spałam, a o 3 w nocy wzięłam ją do łóżka żeby pilnowac.
Miałyście kiedyś takie akcje?