Zazdroszczę Wam tych spacerów. Ja odkąd wróciliśmy ze szpitala nigdzie nie byłam, no poza 2 krótkimi wyjściami z psami. A tak dom i dom, dzień i noc i tak na okrągło. Pomału przyzwyczajam się, chociaż ciężko tak siedzieć cały dzień samej, bez kontaktu z dorosłymi. Jeden dzień to nawet teściowa była do pomocy
na wezwanie mojego. To było kilka dni po porodzie i on musiał na cały dzień wyjechać, a bał się mnie samą zostawić.. Od tamtej pory cisza. Podobno się przeziębiła po tym jak u nas była, ale po jednym dniu już ozdrowiała jak się okazało.
Siedzę i tylko odliczam godziny do powrotu męża z pracy, a jak przyjdzie to i tak ten czas migiem zleci, bo jest go niewiele.
Dziś miała koleżanka mnie odwiedzić, ale pewnie nici z tego, bo minęła umówiona godzina, a jej nie widać. Zapraszam kogo mogę, ale teraz ludzie przed świętami zalatani, mają swoje sprawy. Muszę więc zaakceptować tą sytuację i czekać na lepsze czasy. Oby do wiosny.
Dobrze, że dzieciaczki są, przynajmniej radośniej na duszy z nimi :-)

Siedzę i tylko odliczam godziny do powrotu męża z pracy, a jak przyjdzie to i tak ten czas migiem zleci, bo jest go niewiele.
Dziś miała koleżanka mnie odwiedzić, ale pewnie nici z tego, bo minęła umówiona godzina, a jej nie widać. Zapraszam kogo mogę, ale teraz ludzie przed świętami zalatani, mają swoje sprawy. Muszę więc zaakceptować tą sytuację i czekać na lepsze czasy. Oby do wiosny.
Dobrze, że dzieciaczki są, przynajmniej radośniej na duszy z nimi :-)